Produkcja zostanie przeniesiona nad Wisłę ze względu na niższe koszty. Przyznam, że z tymi kosztami mam problem. Konkurencyjność naszego kraju pod tym względem spada i w niesprzyjających okolicznościach możemy stać się tylko przystankiem w wędrówce międzynarodowych graczy poszukujących jak najniższych liczb w programach księgowych. Przedstawiciele branży AGD uspokajają co prawda, że w ciągu 20 lat bardzo mocno zakotwiczyli w naszym kraju i ich fabryki z prostych montowni przekształciły się w pełnowartościowe zakłady produkcyjne. Z całą – warto dodać – siecią powiązań dotyczących na przykład rodzimych dostawców produkujących na rzecz gigantów. Co więcej, giganci umożliwili tym firmom wypłynięcie na szersze wody, współpracę z fabrykami poza Polską lub wręcz dostawę podzespołów dla różnych koncernów.

To wszystko prawda. Jednak o Polsce jako prawdziwej potędze produkcji AGD będzie można mówić w sytuacji, kiedy ta produkcja stanie się kompletna. Kiedy oprócz czystego wytwarzania – zaawansowanego technologicznie i w najnowocześniejszych warunkach – dużego znaczenia nabierze to, co międzynarodowe koncerny wprowadzają dopiero do naszej branży, czyli działy badań i rozwoju. Jeżeli sprzęt zostanie nie tylko wyprodukowany, ale i wymyślony w Polsce, wtedy będzie można mówić o prawdziwej samodzielności naszej branży AGD.