Repolonizacja czy nacjonalizacja

„Repolonizacja" to słowo wytrych używane przez obecną władzę zamiast obrzydzonej przez komunistów „nacjonalizacji".

Publikacja: 26.02.2017 20:01

Repolonizacja czy nacjonalizacja

Foto: Fotorzepa, Pasterski Radek

To, że rząd propaguje wykupywanie z zagranicznych rąk ważnych dla kraju przedsiębiorstw, nie jest takie złe. Gorzej, że zamiast popierać prywatną własność, ciągle inwestuje w nie pieniądze podatników. Niestety, historia pokazuje, że w polskich warunkach państwowe, czyli polityczne zarządzanie firmami, zazwyczaj przynosi marne efekty.

Nacjonalizacja niesłusznie kojarzy się powojennymi działaniami komunistów. W Polsce międzywojennej państwo często ratowało bankrutujące, ale ważne dla gospodarki przedsiębiorstwa. Szczególnie te zbrojeniowe. Powstała nawet olbrzymia grupa przemysłowa (tzw. koncern BGK). To chlubna tradycja, do której obecny rząd nie powinien jednak nawiązywać. Wtedy Polska była biednym krajem, w którym brakowało kapitału i który otoczony był przez nieprzyjazne państwa. Dziś gospodarczo gonimy Zachód (choć coraz wolniej), mamy silny rynek kapitałowy i dobrze działające prywatne firmy. I to na prywatny kapitał rząd powinien stawiać.

Jedną z najważniejszych branż jest przemysł stoczniowy. Nie z uwagi na tysiące pracujących w nim ludzi, ale dlatego, że na jego produkcję składa się praca wielu innych firm. Zaczynając od producentów blach przez przedsiębiorstwa montujące silniki czy elektronikę. Jeśli nasze stocznie upadną, pracę stracą nie tylko stoczniowcy, ale i tysiące zatrudnionych w zakładach rzadko kojarzonych z gospodarką morską. Wspieranie przemysłu stoczniowego ma więc większy sens niż na przykład marnotrawienie publicznych pieniędzy na dotowanie coraz droższego wydobycia węgla.

Ale czy jedyną drogą do ratowania przemysłu stoczniowego jest jego przejęcie przez państwo? Nie sądzę. Jest wiele metod skutecznego wspierania prywatnych firm przez państwo. Czasami nawet nie trzeba wydawać pieniędzy podatników, czego bardzo nie lubią w Brukseli. Wystarczą zamówienia, gwarancje, budowa infrastruktury, atmosfera poparcia, wydatki na naukę czy mobilizacja kapitału. Dobre efekty przynoszą fundusze inwestycyjne, które kupując mniejszościowe udziały w prywatnych firmach, wspierają je w trudnych chwilach. Te pieniądze wracają potem do państwowej kasy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że hasło repolonizacji (czyli nacjonalizacji) przemysłu stoczniowego ma korzenie polityczne. Że politycy chcą odtworzyć gospodarczą potęgę i państwowy układ właścicielski dwóch stoczni będących symbolem polskich przemian. Niestety, mieszanie celów politycznych z gospodarczymi bardzo rzadko daje pozytywne efekty.

Nawet jeżeli uda się uratować stocznie, ich rola i potęga już nie wrócą. Świat się zmienił. W Europie powodzi się tylko wyspecjalizowanym stoczniom budującym bardzo skomplikowany sprzęt. Jeśli nasze firmy budujące statki będą miały prywatnych właścicieli i poparcie państwa, to na pewno kiedyś skutecznie będą konkurować z zachodnimi. Rolą państwa niech pozostanie dbanie o symbole, ale nie przejmując zakłady, tylko poprzez budowę muzeów i pielęgnowanie tradycji.

Gorszy rok przed stoczniami >B2-3

To, że rząd propaguje wykupywanie z zagranicznych rąk ważnych dla kraju przedsiębiorstw, nie jest takie złe. Gorzej, że zamiast popierać prywatną własność, ciągle inwestuje w nie pieniądze podatników. Niestety, historia pokazuje, że w polskich warunkach państwowe, czyli polityczne zarządzanie firmami, zazwyczaj przynosi marne efekty.

Nacjonalizacja niesłusznie kojarzy się powojennymi działaniami komunistów. W Polsce międzywojennej państwo często ratowało bankrutujące, ale ważne dla gospodarki przedsiębiorstwa. Szczególnie te zbrojeniowe. Powstała nawet olbrzymia grupa przemysłowa (tzw. koncern BGK). To chlubna tradycja, do której obecny rząd nie powinien jednak nawiązywać. Wtedy Polska była biednym krajem, w którym brakowało kapitału i który otoczony był przez nieprzyjazne państwa. Dziś gospodarczo gonimy Zachód (choć coraz wolniej), mamy silny rynek kapitałowy i dobrze działające prywatne firmy. I to na prywatny kapitał rząd powinien stawiać.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację