W podwyżkach Śląsk na czele

Na razie zarobki rosną głównie tam, gdzie najbardziej brakuje rąk do pracy. Jednak presja płacowa będzie rozlewać się na kolejne branże i regiony.

Aktualizacja: 05.10.2017 06:51 Publikacja: 04.10.2017 21:34

W podwyżkach Śląsk na czele

Foto: Fotorzepa, Mateusz Pawlak

– Mamy już rynek pracownika, bardzo trudno jest o specjalistów i fachowców praktycznie w każdej branży – mówi Konrad Bajger, doradca zarządu Śląskiego Związku Pracodawców Lewiatan. – Brakuje też pracowników z tzw. miękkimi umiejętnościami, np. handlowców. Nic dziwnego, że firmy biją się o nich, oferując m.in. wyższe płace.

Specjaliści żądają więcej

Na Śląsku wzrost przeciętnego wynagrodzenia w przedsiębiorstwach płac w sierpniu okazał się na tle kraju rekordowy – 8,9 proc. w porównaniu z sierpniem zeszłego roku. Po części to efekt ogromnych podwyżek w górnictwie, aż 28,5 proc., ale szybko płace też rosną w hotelarstwie i gastronomii – o 12,1 proc. – czy branży telekomunikacyjnej i informacyjnej – o 8,2 proc. (choć są i takie sektory, gdzie zarobki praktycznie stoją w miejscu).

Silną presję płacową odczuwają też dolnośląskie przedsiębiorstwa – wynagrodzenia są tam o 7,9 proc. większe niż rok wcześniej. – Problem z niedoborem rąk do pracy widać wszędzie już od wielu miesięcy – podkreśla Artur Mazurkiewicz, prezes organizacji Dolnośląscy Pracodawcy. – Ostatnio bardzo uwidocznił się w budownictwie. Napływ pracowników z Ukrainy nie wystarczy, bo tamtejsi specjaliści cenią się nawet bardziej niż polscy – dodaje Mazurkiewicz.

Ale nie wszędzie w Polsce płace rosną równie szybko. Z danych wojewódzkich urzędów statystycznych wynika, że wyższe podwyżki na razie dosyć skutecznie omijają głównie takie regiony, jak: lubelskie, podkarpackie, mazowieckie czy warmińsko-mazurskie. Na Mazowszu (gdzie płace w sierpniu wzrosły rok do roku o 5,2 proc., a w okresie styczeń–sierpień o 4,2 proc.), przyczyną może być przede wszystkim efekt tzw. wysokiej bazy. W tym województwie przeciętna płaca jest bowiem najwyższa i przekracza już 5,3 tys. zł. brutto. Nawet w handlu zarabia się średnio 5,3 tys. zł (tak przynajmniej podają statystyki), a w ICT – 8,5 tys. zł.

Wschód czeka

Z kolei w woj. podkarpackim czy lubelskim przyczyną jest raczej w miarę zrównoważony rynek pracy. Pracodawcy mają nieco mniejsze problemy ze znalezieniem chętnych do pracy, mniej też tworzy się w ogóle miejsc pracy. W woj. podkarpackim (wzrost płac o 5,7 proc. w sierpniu) zgłoszono w ciągu miesiąca 6,5 tys. ofert pracy, a średnio o jedną ofertę pracy „biło" się 21 bezrobotnych. Dla porównania – w Wielkopolsce pracodawcy poszukiwali 11,3 tys. pracowników, a na jedną ofertę przypadało siedmiu bezrobotnych.

W województwie lubelskim (gdzie płace rosną o 4,9 proc.) większość firm na dzień dobry proponuje chętnym wynagrodzenie minimalne, obecnie 2 tys. zł brutto. – Czyli tak jak w latach poprzednich – przyznaje Monika Różycka-Górecka, rzecznik Powiatowego Urzędu Pracy w Lublinie.

Idą zmiany

– Ale to się powinno zmienić – dodaje rzecznik. – Rynek pracy także w Lublinie staje się coraz bardziej rynkiem pracownika. Przekonujemy więc pracodawców, że jeśli chcą zachęcić specjalistę w jakiś dziedzinie, to nie można zaczynać negocjacji od minimalnego wynagrodzenia – mówi Różycka-Górecka.

– Na Warmii i Mazurach presja płacowa jest już bardzo odczuwalna w niektórych branżach i zapewne wkrótce należy spodziewać, że rozleje się na inne sektory – zaznacza Mirosław Hiszpański, prezes Warmińsko-Mazurskiego Związku Pracodawców Prywatnych.

Czy dostałeś ostatnio podwyżkę lub inne bonusy od pracodawcy?

Podyskutuj z nami na: facebook.com/ dziennikrzeczpospolita

Opinie

Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz i komunikacji Work Service

W mocno rozwiniętych regionach i wielkich aglomeracjach najbardziej widać niedobory kadrowe, co siłą rzeczy wymusza największy wzrost wynagrodzeń. Na wschodzie kraju, choć też nie wszędzie, rynki pracy są w większej równowadze. Ale i kondycja przedsiębiorstw nie jest na tyle dobra, żeby mogły sobie pozwolić na mocny wzrost kosztów pracy. Już skokowe podwyżki płacy minimalnej czy wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej wymusiły na nich mocno dostosowania. Ale oczekiwania płacowe mają także pracujący w mniej rozwiniętych regionach. A firmy wcześniej czy później będą musiały na te oczekiwania odpowiedzieć.

Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP

Coraz mniej prawdopodobna wydaje się materializacja dosyć idealistycznej wizji, promowanej przez niektórych członków RPP, utrzymania się względnej równowagi na rynku pracy. Napięcia na rynku pracy będą rosły w kolejnych miesiącach i kwartałach. Widać wyraźnie, że płace rosną w odpowiedzi na silną barierę w podaży pracy, a nie na wzrost wydajności. Przewiduję, że wzrost wynagrodzeń w IV kwartale tego roku sięgnie 7–8 proc., a w przyszłym roku pojawią się zwyżki dwucyfrowe. Sporych podwyżek można też oczekiwać tam, gdzie ich na razie nie ma – presja płacowa rozlewa się stopniowo z firmy na firmę, z branży na branżę, z regionu na region.

– Mamy już rynek pracownika, bardzo trudno jest o specjalistów i fachowców praktycznie w każdej branży – mówi Konrad Bajger, doradca zarządu Śląskiego Związku Pracodawców Lewiatan. – Brakuje też pracowników z tzw. miękkimi umiejętnościami, np. handlowców. Nic dziwnego, że firmy biją się o nich, oferując m.in. wyższe płace.

Specjaliści żądają więcej

Pozostało 92% artykułu
Wynagrodzenia
Premie i nagrody zaburzyły dane o średniej płacy. Kto dostał najwięcej?
Wynagrodzenia
Może być trudniej o podwyżkę. Wielu odczuje realny spadek swoich dochodów
Wynagrodzenia
Polacy chcą skończyć z płacowym tabu, ale nie do końca
Wynagrodzenia
Wzrośnie dofinansowanie do wynagrodzeń dla osób z niepełnosprawnościami
Wynagrodzenia
Daleko do równych zarobków kobiet i mężczyzn na Wyspach