Jeszcze kilka lat temu praca na kasie w dyskoncie była synonimem słabo płatnej i niewdzięcznej pracy. Malejące bezrobocie i rosnąca świadomość, że opłaca się dobrze traktować pracownika sprawiły jednak, że ten stan rzeczy się zmienił. Sieci takie, jak Aldi, Biedronka, Lidl czy Netto płacą coraz lepiej. I gdy jedna podnosi płace inne starają się naśladować ten ruch.
Na początku stycznia Biedronka ogłosiła, że rosną płace jej pracowników. Pensje w sieci sklepów należącej do Jeronimo Martins zaczynają się od 2650 zł brutto (ok. 1910 zł netto), razem z premią za frekwencję. W zależności od miejscowości kasjerzy mogą jednak zarabiać nawet 3550 brutto (pracownik z 3-letnim stażem i stuprocentową frekwencją). W warszawskich sklepach Biedronka zachęca do zatrudnienia się obiecując 3000 zł brutto na start i brak okresu próbnego.
Od marca pensje podnosi Lidl i podstawowa, najniższa w sieci pensja zaczynającego pracę sprzedawcy-kasjera wyniesie 2800 zł brutto (2020 netto). W dużych miastach można jednak liczyć już na 3550 zł brutto czyli ponad 2,5 tysiąca na rękę. Niemiecka sieć gwarantuje podwyżki zależne od stażu – dla pracowników z rocznym stażem widełki to 2950 – 3150 brutto, a po dwóch latach 3150 – 4050 zł brutto w zależności od regionu.
W tyle nie zostają też mniejsi konkurenci, u których sprzedawcy również mogą zarobić całkiem przyzwoicie. Duńskie Netto, pytane przez „Rzeczpospolitą" zdradza, że pracownicy rozpoczynający, w zależności od lokalizacji, mogą liczyć na pensję od 2500 do 3100 złotych brutto. Podobnie, jak Biedronka sieć nie zawraca sobie głowy okresem próbnym, chyba że jako taki potraktujemy umowę na 33 miesiące.
Z kolei Aldi nie chce zdradzać szczegółowo wysokości wynagrodzeń swoich pracowników. Biuro prasowe, zapytane przez „Rzeczpospolitą" podkreśliło jednak, że widełki płac zdradzane przez pracowników sieci na internetowych forach (2400 – 2600 zł brutto) nie są zgodne z prawdą – Aldi płaci pracownikom więcej. Oczywiście ta sieć również różnicuje wysokość wynagrodzeń w zależności od regionu i stażu.