Francja: Marine Le Pen u progu zdobycia władzy

W miesiąc poparcie dla liderki Frontu Narodowego skoczyło o 5–7 pkt proc., do niemal połowy elektoratu.

Aktualizacja: 28.02.2017 13:57 Publikacja: 27.02.2017 19:12

Po raz pierwszy w V Republice do drugiej tury może nie dostać się kandydat żadnej z partii umiarkowa

Po raz pierwszy w V Republice do drugiej tury może nie dostać się kandydat żadnej z partii umiarkowanych. Le Pen nie będzie miała z tym problemu.

Foto: AFP

– To jest sytuacja absolutnie wyjątkowa – mówi „Rzeczpospolitej" Edouard Lecerf, dyrektor instytutu badania opinii publicznej Kantar Sofres. Właśnie ta instytucja przeprowadziła zaskakujący sondaż, który opublikowało w poniedziałek „Le Figaro". Wynika z niego, że 7 maja w drugiej turze wyborów prezydenckich Marine Le Pen dostanie 42 proc. głosów, jeśli jej kontrkandydatem będzie Manuel Macron i 45 proc., gdyby musiała się zmierzyć z François Fillonem. To odpowiednio o 7 i 5 pkt proc. więcej niż pod koniec stycznia.

– Dziś nie można już wykluczyć, że Marine Le Pen zostanie nową prezydent Francji – przyznaje Lecerf.

W 2003 r. Jean-Marie Le Pen, jedyny przedstawiciel skrajnej prawicy, który przeszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, otrzymał mniej niż 18 proc. głosów. Dziś jego córka może liczyć na przeszło dwukrotnie większe poparcie przede wszystkim dlatego, że w odczuciu bardzo wielu Francuzów tradycyjne partie nie potrafiły rozwiązać najważniejszych problemów kraju jak bezrobocie, bezpieczeństwo czy integracja imigrantów. Z analizy przeprowadzonej przez paryski instytut Cevipof wynika, że aż 85 proc. Francuzów uważa, iż politycy nie zajmują się sprawami „zwykłych ludzi", dla 77 proc. „politycy są raczej skorumpowani", a dla 80 proc. to, że polityka stała się zawodem, „jest złą rzeczą".

Ale ta rosnąca, długofalowa nieufność do establishmentu w ostatnim czasie nabrała niezwykłego przyspieszenia.

– Półtora roku temu, w wyborach regionalnych, FN dostał swój najlepszy wynik w historii: głosowało na niego 7 mln osób. Ale teraz mówimy o poparciu około 12 mln osób. To skok o 5 mln w tak krótkim czasie – alarmuje Lecerf.

W ogromnym stopniu można to tłumaczyć zawodem u konserwatywnych wyborców kandydaturą Fillona. Dla wielu z nich ten, który miał być wzorem uczciwości i tradycyjnej moralności okazał się zwykłym oszustem: przez dziesięciolecia z pieniędzy publicznych wypłacał jako deputowany i premier sowitą pensję swojej żonie za całkowicie fikcyjne zajęcie. Właśnie dlatego, gdyby do drugiej tury wyborów przeszedł razem z Le Pen Macron, aż 42 proc. wyborców konserwatywnych byłoby gotowych oddać głos na kandydatkę skrajnej prawicy.

– Ten przepływ głosów z umiarkowanej prawicy do FN jest czymś zupełnie nowym i szokującym – przyznaje Lecerf. Ale jego zdaniem dla Republikanów, głównej partii umiarkowanej prawicy, jest już za późno, aby zmieniać swojego kandydata. Kampania wyborcza jest na zbyt zaawansowanym etapie.

Scenariusz, w którym Macron będzie walczył o Pałac Elizejski z Le Pen, jest najbardziej prawdopodobny. Jak wynika z sondażu Kantar, może on już liczyć na 25 proc. głosów w pierwszej turze (Le Pen na 27 proc.), podczas gdy poparcie dla obciążonego skandalami Fillona spadło do ledwie 20 proc.

Ale nawet, gdyby w nadchodzących dwóch miesiącach były premier Nicolasa Sarkozy'ego nadrobił tę stratę, Francja wcale nie okazałaby się lepiej zabezpieczona przed zwycięstwem Le Pen. W takim przypadku aż połowa wyborców lewicy wolałaby zostać w domu, niż pójść do urn, aby zapobiec zwycięstwu liderki Frontu Narodowego.

– Tradycyjnie w pierwszej turze wyborów Francuzi „wybierali" swojego faworyta, w drugiej zaś „eliminowali" większe zło. Ten mechanizm przestał działać. Zwykle w wyborach prezydenckich bierze udział 70–80 proc. uprawnionych, ale teraz to może być nawet tylko połowa. A to sprzyja zwycięstwu Le Pen – mówi Lecerf.

Podobnie jak w Ameryce czy Wielkiej Brytanii, także nad Sekwaną w cenie są teraz politycy bez doświadczenia, którzy „nie umoczyli się" sprawowaniem władzy. Właśnie dlatego z walki o prezydenturę został w prawyborach na prawicy wyeliminowany Nicolas Sarkozy, a na lewicy dotychczasowy premier Manuel Valls. Le Pen, która nigdy nie sprawowała władzy, płynie na tej fali. Ale także 39-letni Macron, który tylko kilkanaście miesięcy był ministrem finansów u François Hollande'a i kandyduje w opozycji do Partii Socjalistycznej, może uchodzić za polityka „przełomu i odnowy". I dla niego brak doświadczenie jest atutem.

Co prawda francuska prokuratura wszczęła także śledztwo przeciwko Le Pen za defraudację funduszy Parlamentu Europejskiego (jest eurodeputowaną), ale to nie wpływa na jej wynik.

– Sprawa dotyczy Brukseli, która przez wyborców FN z zasady jest uważa za podejrzaną – tłumaczy Lecerf.

Liderce skrajnej prawicy sprzyja natomiast rosnąca atmosfera niebezpieczeństwa, przede wszystkim na zamieszkanych przez imigrantów przedmieściach na północy i wschodzie Paryża. W ostatni weekend wybuchły zajścia także w Nantes. Jeśli w nadchodzących tygodniach doszłoby dodatkowo do zamachu terrorystycznego, szanse na zwycięstwo Le Pen zapewne jeszcze bardziej by wzrosły.

Sama Marine Le Pen zasadniczo zmieniła w ostatnich latach charakter Frontu Narodowego. Z partii rasistowskiej i skrajnej ugrupowanie przekształciło się w znacznie bardziej umiarkowaną siłę polityczną. To także w dużym stopniu tłumaczy sukces FN. Pozostaje tylko jeden punkt programu partii, który wciąż wywołuje przerażenie: wyprowadzenie kraju ze strefy euro. Większość Francuzów uważa, że to recepta na kolejny kryzys finansowy, załamanie ich dochodów. Być może właśnie dzięki temu skrajna prawica jeszcze tym razem nie zdobędzie władzy nad Sekwaną.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: jedrzej.bielecki @rp.pl

– To jest sytuacja absolutnie wyjątkowa – mówi „Rzeczpospolitej" Edouard Lecerf, dyrektor instytutu badania opinii publicznej Kantar Sofres. Właśnie ta instytucja przeprowadziła zaskakujący sondaż, który opublikowało w poniedziałek „Le Figaro". Wynika z niego, że 7 maja w drugiej turze wyborów prezydenckich Marine Le Pen dostanie 42 proc. głosów, jeśli jej kontrkandydatem będzie Manuel Macron i 45 proc., gdyby musiała się zmierzyć z François Fillonem. To odpowiednio o 7 i 5 pkt proc. więcej niż pod koniec stycznia.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790