Coraz więcej kandydatów na stanowiska w dyplomacji USA

Trump organizuje nowe wydanie show „The Apprentice", tylko w realu. Stawką jest amerykańska dyplomacja.

Aktualizacja: 07.12.2016 17:34 Publikacja: 06.12.2016 18:40

John Bolton, były ambasador USA przy ONZ, zawsze podzielał wizję świata Trumpa. Dziś jest poważnym k

John Bolton, były ambasador USA przy ONZ, zawsze podzielał wizję świata Trumpa. Dziś jest poważnym kandydatem na stanowisko sekretarza stanu w jego gabinecie.

Foto: AFP

W słynnym programie, który obecny prezydent elekt prowadził w NBC, chodziło o desygnowanie kandydata do prowadzenia jednego z biznesów miliardera. Stopniowo lista się zawężała, aż w końcu padało nazwisko szczęśliwego finalisty.

Tym razem jest odwrotnie. Ameryka już trzeci tydzień żyje telenowelą o tym, kto dostanie najważniejsze stanowisko w administracji nowego prezydenta. Ale zamiast się zawężać, lista potencjalnych kandydatów coraz bardziej się wydłuża.

Na początku murowanym kandydatem wydawał się Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, który od początku wspierał Trumpa w kampanii wyborczej. Ale jego pozycję osłabiły niejasne powiązania biznesowe z ostatnich lat, a także, podobno, nadmierna nachalność w ubieganiu się o stanowisko sekretarza stanu (Trump oferował mu funkcję prokuratora generalnego).

Prezydent elekt już dwukrotnie przyjmował nieszczęśliwego kandydata republikanów z 2012 r. Mitta Romneya: najpierw na swoim polu golfowym w Bedminster w New Jersey, a pod koniec zeszłego tygodnia w restauracji Jean Georges na dole Trump Tower na Manhattanie. Tu Romney, do tej pory zaciekły wróg Trumpa, rozpływał się w komplementach i uśmiechach, jedząc na koszt miliardera zupę z żabich udek. Ale od tej pory zapadła cisza. Dlatego amerykańskie media zaczynają podejrzewać, że Trumpowi chodziło głównie o upokorzenie swojego arcywroga.

Do złotej windy, która wiedzie na sam szczyt Trump Tower, wsiadło bowiem w ostatnich dniach kilku innych potencjalnych kandydatów na sekretarza stanu. To w szczególności Bob Corker, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, który w wywiadzie dla „Rz" sprzed kilkunastu miesięcy pokazał się jako zdecydowany przeciwnik rosyjskiego imperializmu i obrońca NATO. Teraz, po wyjściu od Trumpa, zapowiedział jednak, że jest gotów być bardzo lojalnym wobec prezydenta szefem dyplomacji, choć ten chce zawrzeć z Putinem „deal" o podziale wpływów w Europie i na Bliskim Wschodzie.

Na swoim koncie na Twitterze Trump przyznał z kolei, że jest „pod wrażeniem" spotkania z byłym szefem CIA i jednym z czołowych dowódców amerykańskich ostatnich lat Davidem Petraeusem. Z powodu romansu generał rozstał się jednak w kontrowersyjnych warunkach z administracją Baracka Obamy i jest podejrzewany o ujawnienie tajnych informacji swojej biografce i kochance Pauli Broadwell.

We wtorek w Trump Tower pojawił się kolejny kandydat – szef megakoncernu ExxonMobil Rex Tillerson. Parę godzin wcześniej był tu też w podobnym celu były admirał i dowódca wojsk amerykańskich w Europie (SACEUR), a dziś dziekan prestiżowej Fletcher School of Law and Diplomacy James Stavridis. Ten wybitny wojskowy, który był rozważany jako kandydat na wiceprezydenta u boku Hillary Clinton, niedawno wyśmiewał wątpliwości Trumpa dotyczące NATO. Czy i jego miliarder chciał upokorzyć?

Jedno jest pewne: potencjalnych kandydatów do kierowania dyplomacją ma więcej. W Trump Tower rozmawiał o tym także z Johnem Boltonem, ultrakonserwatywnym ambasadorem USA przy ONZ za czasów George'a W. Busha. Na giełdzie nazwisk pojawił się również były gubernator Utah i miliarder Jon Huntsman, demokratyczny senator Joe Manchin, a nawet republikanin z Kalifornii i znany sympatyk Putina Dana Rohrabacher.

Ale za tą paradą postaci kryje się poważny dylemat Trumpa. Czy wybrać wiernego sojusznika, który jednak nie będzie korygował jego błędów, czy raczej postawić na wybitnego, niezależnego polityka, który uratuje prezydenta od wielu wpadek, ale z którym też miliarder będzie musiał się liczyć. Można odnieść wrażenie, że rozum dyktuje Donaldowi Trumpowi to drugie rozwiązanie, ale serce – pierwsze.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: jedrzej.bielecki@rp.pl

W słynnym programie, który obecny prezydent elekt prowadził w NBC, chodziło o desygnowanie kandydata do prowadzenia jednego z biznesów miliardera. Stopniowo lista się zawężała, aż w końcu padało nazwisko szczęśliwego finalisty.

Tym razem jest odwrotnie. Ameryka już trzeci tydzień żyje telenowelą o tym, kto dostanie najważniejsze stanowisko w administracji nowego prezydenta. Ale zamiast się zawężać, lista potencjalnych kandydatów coraz bardziej się wydłuża.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 788