Amerykański prezydent elekt nazwał teorię o wpływie człowieka na zmianę klimatu „mistyfikacją". Przy innej okazji mówił, że została ona wymyślona przez Chińczyków, żeby uczynić gospodarkę USA niekonkurencyjną. Zapowiedział też, że zrobi wszystko, żeby renegocjować paryską umowę klimatyczną, a nawet wycofać się z niej. W tej sprawie polskiemu rządowi jest więc z Trumpem bardzo po drodze.
Prezydent elekt zapowiada wycofanie się z umowy paryskiej. Jeśli będzie rządził jedną kadencję, teoretycznie nie ma na to szans. Bo umowa weszła już w życie i muszą minąć przynajmniej cztery lata od ogłoszenia chęci wycofania się z niej do faktycznego zerwania porozumienia.
W praktyce jednak to prawne opóźnienie nie ma wielkiego znaczenia. W Paryżu uzgodniono ramy obniżania emisji CO2, natomiast kraje mają swobodę wyznaczania indywidualnych celów czy sposobów realizacji tego planu. USA mogą więc z łatwością wypowiedzieć umowę, tym bardziej że Trump będzie miał poparcie zdominowanych przez republikanów obu izb Kongresu. A potem przez cztery lata nic nie robić i faktycznie nie realizować porozumienia. Równocześnie cofać wszystkie te reformy Obamy (i ich finansowanie), które służyły odejściu od gospodarki opartej na węglu, promocji standardów ekologicznych, odnawialnych źródeł energii, elektrycznych samochodów.
Jednak nawet w takim scenariuszu nie wszystko musi wrócić do punktu wyjścia. Bo, po pierwsze, amerykańskie stany mają dużą swobodę w kształtowaniu własnej polityki klimatycznej, co widać w Kalifornii. Po drugie, jego plany mogą spotkać się z oporem społeczeństwa obywatelskiego. Wreszcie, po trzecie, biznesowo sprawa nie jest oczywista. Są interesy starych gałęzi przemysłu, ale też nowoczesnych branż związanych z czystą energią, które bardzo szybko się rozwijają. A przecież Trump jest biznesmenem.
Ewentualne wycofanie się USA ze światowego konsensusu klimatycznego będzie miało poważne konsekwencje. Bo jeśli jeden z największych trucicieli chce nie przestrzegać uzgodnień, to inni będą mieli mniej determinacji. Ale i w tym wypadku sprawa nie jest przesądzona. Tacy wielcy truciciele, jak Chiny czy Indie zapowiedzieli, że nie zmienią już zamiarów i będą dążyć do zmniejszenia emisji CO2, która dla ich społeczeństw jest szczególnie dotkliwa.
