Rzeczpospolita: W wypowiedziach Donalda Trumpa jest wiele elementów wskazujących, że zmierza do autarkii gospodarczej USA. Porozumienie transpacyficzne TTP to według niego śmiertelne zagrożenie dla amerykańskich wytwórców. Mówi w tym kontekście sporo o konieczności zmiany relacji handlowych z Chinami. Czy grozi to otwartym konfliktem z Pekinem?
Guy Sorman: Mam wrażenie, że Donald Trump nie rozumie lub też nie bierze pod uwagę faktu, że prezydent USA nie jest dyktatorem i jego legalna władza jest mocno ograniczona. Funkcjonuje system check and balances i naruszenie tego systemu musiałoby się zakończyć poważnym konfliktem politycznym. Próba realizacji licznych zapowiedzi Trumpa musiałaby doprowadzić do prawdziwej wojny handlowej z wieloma państwami Partnerstwa Transpacyficznego (TTP). Przede wszystkim jednak z Chinami, które nie są sygnatariuszem TTP. Na to w elitach politycznych i gospodarczych USA nie ma zgody. Realizując swe zamiary, Trump musiałby przekroczyć zakres prezydenckich kompetencji, naruszając konstytucję. A to prosta droga do impeachmentu.
Ameryka ma jednak poważny problem z Chinami. Nie brak głosów, że Pekin zmierza do rewizji systemu globalizacji, prowadzi też agresywną politykę w Azji, czego przykładem militaryzacja Morza Południowochińskiego, co już obecnie wywołuje jednoznaczną reakcję Waszyngtonu w postaci obecności amerykańskiej floty w tym regionie.
Jest wiele napięć. Ale USA są związane z Chinami całym splotem nierozerwalnych powiązań gospodarczych. W takich warunkach nie ma mowy o rozpoczęciu jakiejś wojny, handlowej nie wyłączając. Skutkiem byłoby natychmiastowe spowolnienie nie tylko gospodarki chińskiej, ale i amerykańskiej. O katastrofalnych konsekwencjach. Także wewnętrznych. Nietrudno sobie wyobrazić, że w takiej sytuacji amerykańscy konsumenci nie mogliby nagle albo też w niedalekiej perspektywie nabyć iPhona czy komputera produkowanych w Chinach. Ceny natychmiast poszybowałyby w górę. Nie sposób sobie wyobrazić, aby prezydent był w stanie podjąć decyzje o takich konsekwencjach. Nie można odizolować zglobalizowanej gospodarki amerykańskiej od reszty świata. To byłby nonsens.
Jednak z Pekinu słychać głosy że czas już na zmianę zasad współpracy z USA. Chiny dążą wyraźnie do hegemonii co najmniej w Azji.