Karlyn Bowman o wyborach w USA: Ostatni raz decydują biali wyborcy

Za cztery lata nikt nie wygra wbrew mniejszościom etnicznym – mówi Karlyn Bowman, specjalistka ds. badania opinii publicznej.

Aktualizacja: 07.11.2016 20:43 Publikacja: 06.11.2016 17:46

Karlyn Bowman o wyborach w USA: Ostatni raz decydują biali wyborcy

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Donald Trump może zostać prezydentem?

Karlyn Bowman: Tak, to możliwe, choć trudne. Hillary Clinton wciąż ma lepsze notowania w większości kluczowych stanów, co daje jej sporą przewagę w kolegium elektorów. Ale trzeba zachować ostrożność w ocenach. Co prawda w żadnym kraju świata nie poświęca się tylu środków na przeprowadzenie sondaży, ale przecież w ostatnim czasie mieliśmy bardzo wiele wpadek renomowanych instytutów badania opinii publicznej: nikt nie przewidział wielkiego zwycięstwa Davida Camerona w wyborach 2015 r., a potem jego spektakularnej klęski w sprawie Brexitu. Ankieterzy całkowicie pomylili się także co do wyniku referendum pokojowego w Kolumbii.

Przewaga Clinton to wynik osiągnięć Baracka Obamy?

Nie. Raczej tego, że Clinton jest Amerykanom lepiej znana. No i w ogóle w USA jest więcej demokratów niż republikanów.

W ostatnich dniach jej przewaga nad Trumpem szybko maleje. Jedna afera, jak wznowienie śledztwa w sprawie e-maili Clinton przez dyrektora FBI Jamesa Comeya, może zmienić wynik wyborów?

Może, bo wciąż 16 proc. Amerykanów nie zdecydowało, na kogo głosować: to wielka liczba. Ale śledztwo Comeya nie jest taką aferą. Przewaga Clinton zaczęła maleć przed 28 października, kiedy FBI wznowiło śledztwo. Sukces Trumpa ma dwie głębsze przyczyny. Po pierwsze, został wylansowany przez media. Jest barwną postacią, potrafi prowokować, odwoływać się do frustracji ludzi. W telewizji znakomicie się „sprzedaje". Ale przecież w amerykańskiej historii żaden kandydat już w prawyborach nie zyskał tak wielkiego zainteresowania mediów. Kiedy w 2012 r. Obama czy Mitt Romney powiedzieli coś zaskakującego, oczywiście media się tym interesowały. Ale to nie było stałe bombardowanie widzów, jak w przypadku Trumpa. Po wtóre, Trump znakomicie zrozumiał głęboki podział na dwie Ameryki. Serfuje na ogromnej niechęci części społeczeństwa do establishmentu, na odradzającym się nacjonalizmie, na frustracji z powodu pogarszających się dochodów, w szczególności białych, gorzej wykształconych i starszych mężczyzn.

Ze względu na płeć Clinton łatwiej jest zdobyć głosy kobiet?

To kluczowe pytanie, bo kobiety będą stanowiły 53–54 proc. Amerykanów, którzy pójdą w tym roku głosować. Będzie ich o około 8 milionów więcej niż mężczyzn. Kobiety, w przeciwieństwie do mężczyzn, od 1980 r. głosują w większości na demokratów. Dotyczy to w szczególności tych, które ukończyły studia. Tak się dzieje, bo w latach 70. udział pracujących kobiet gwałtownie wzrósł, zaczęły robić karierę, mogły same się utrzymać, same wychować dzieci i często zdecydować się na rozwód. To jest ogromna zmiana społeczna: w 2020 r. niezamężne będą stanowiły połowę dorosłych kobiet w USA. Dla nich program demokratów jest atrakcyjny, bo zakłada pomoc państwa w wychowaniu dzieci. Fundamentalne pytanie dotyczy tego, czy Clinton zdoła przekonać także zamężne kobiety z zamożnych przedmieść, które do tej pory głosowały na republikanów. Za wcześnie, aby przesądzić, czy ostatnie skandale obyczajowe Trumpa wystarczyły, aby to zmienić.

Inną grupą, na którą chyba może liczyć Clinton, są milenialsi, młodzi Amerykanie, którzy weszli w wiek dorosły już w XXI. To oni stali za wielkim ruchem, jaki w prawyborach demokratów rozpoczął Bernie Sanders. A Sanders dziś popiera Clinton.

8 listopada milenialsi w większości pozostaną w domu. To nie jest grupa wyborców, na których Clinton może liczyć, nie tylko dlatego, że nie wywołuje u nich takiego entuzjazmu, jak Sanders. W poglądach politycznych młodych Amerykanów nigdy nie było jakiejś konsekwencji. Raczej stawiali na kandydata, który w ich oczach uosabiał działanie, odmienność. Na początku lat 80. to był Ronald Reagan, w 1994 r. inny, konserwatywny republikanin, Newt Gingrich, ale już w 2008 Barack Obama, a teraz Bernie Sanders. Ta zmienność to wielki problem Clinton, bo milenialsi stanowią już największą grupę wyborców i bez ich znaczącego poparcia, podobnie jak bez poparcia czarnych, nie wygra wyborów.

Dlaczego Clinton nie wywołuje entuzjazmu czarnych? Włożyła przez lata ogromny wysiłek, aby utrzymać więź z tą wspólnotą.

To prawda, w szczególności odwiedzała wiele afroamerykańskich kościołów, apelowała o mobilizację afroamerykańskich kobiet. Ale głosowanie pocztą pokazuje, że frekwencja będzie tu wyraźnie słabsza niż za Obamy. Ale Obama był wyjątkowy, jego wyniku Clinton powtórzyć nie może.

Pozostają Latynosi. To ogromna i szybko rosnąca grupa: 60 milionów osób. Po deklaracji Trumpa o murze z Meksykiem Clinton ma ich poparcie w kieszeni?

Ta grupa będzie rzeczywiście w wyborach znaczyła coraz więcej, ale na razie na 100 Latynosów tylko 44 ma prawo głosować wobec 78 wśród białych. Wielu jest jeszcze za młodych albo żyje w USA nielegalnie lub nie zarejestrowało się w wyborach. Uregulowanie ich statusu zajmie czas. Ale wśród tych, którzy mają prawo głosu, w 2012 r. 3/4 poparło Obamę i tak samo może być z Clinton. Tylko że to nie musi być trwała tendencja, jak z poparciem demokratów przez niezamężne kobiety. Jeśli Trump teraz przegra, wątpię, aby startował ponownie. A republikanie mają znacznie więcej atrakcyjnych dla Latynosów kandydatów niż demokraci. Za dwa lata to oni mogą zdobyć ich poparcie w wyborach do Kongresu, a potem w walce o Biały Dom.

To ostatnie wybory, w których kandydat może zdobyć Biały Dom wbrew mniejszościom etnicznym?

Prawdopodobnie tak. Co cztery lata udział nielatynoskich białych w elektoracie spada o 2 punkty procentowe. W 1972 r. stanowili 90 proc. wyborców, w 2012 r. już tylko 72 proc. Wtedy Romney otrzymał większy udział głosów białych (59 proc.) niż Reagan (56 proc.), a jednak przegrał. Teraz przedstawiciele mniejszości etnicznych będą stanowili ok. 30 proc. wyborców. Ale to nie jest blok monolityczny.

Nawet jeśli Clinton wygra te wybory, nie zdobędzie większości w Kongresie. Dlaczego?

Bo ludzie nie pasjonują się tak wyborami parlamentarnymi, frekwencja jest tu o wiele niższa niż w wyborach prezydenckich, choć przecież to jest ten sam dzień, ten sam lokal wyborczy. Ale na kongresmenów głosują zasadniczo pasjonaci polityki, ludzie mocno zaangażowani. W 2008 r. Obama wywoływał taki entuzjazm, że na krótko zdobył także i większość w Kongresie dla demokratów. Clinton tego nie potrafi, co najwyżej może jej się udać przejąć Senat, ale już nie Izbę Reprezentantów. To mocno ograniczy jej możliwości działania, gdyby zdobyła Biały Dom.

Co się wówczas stanie z frustracją tych wyborców, którzy występują przeciwko establishmentowi i poparli Trumpa?

Jeśli pan pyta, czy chwycą za broń i pójdą na Waszyngton, to tak się nie stanie. Nie wiadomo nawet czy ci ludzie po prostu nie wycofają się z polityki, nie przestaną głosować. Ale jest też możliwe, że Partia Republikańska się podzieli. W USA jest co prawda niezwykle trudno zbudować nową partię, Amerykanie od dziesięcioleci twierdzą, że potrzebują większego wyboru, ale w końcu masowo głosują na kandydata na prezydenta jednej z dwóch głównych partii. Po części to kwestia tradycji, po części ogromnego wyzwania, jakim jest zbudowanie struktur w każdym z 50 stanów. Ale tym razem jest możliwie, że z ruchu, który zainicjował Tea Party, a teraz uosabia Trump, powstanie odrębna partia w opozycji do tradycyjnych republikanów, Johna McCain, Condoleezzy Rice, Paula Ryana. O tym przekonamy się w nadchodzących sześciu miesiącach.

Rzeczpospolita: Donald Trump może zostać prezydentem?

Karlyn Bowman: Tak, to możliwe, choć trudne. Hillary Clinton wciąż ma lepsze notowania w większości kluczowych stanów, co daje jej sporą przewagę w kolegium elektorów. Ale trzeba zachować ostrożność w ocenach. Co prawda w żadnym kraju świata nie poświęca się tylu środków na przeprowadzenie sondaży, ale przecież w ostatnim czasie mieliśmy bardzo wiele wpadek renomowanych instytutów badania opinii publicznej: nikt nie przewidział wielkiego zwycięstwa Davida Camerona w wyborach 2015 r., a potem jego spektakularnej klęski w sprawie Brexitu. Ankieterzy całkowicie pomylili się także co do wyniku referendum pokojowego w Kolumbii.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782