Talaga: Trump nie odpuści Polski

Rosja najwyraźniej przywiązała się do uprawiania polityki siły. Nie tylko przed wyborami w USA, ale także po nich wciąż gra zagrożeniem militarnym.

Aktualizacja: 23.11.2016 05:13 Publikacja: 22.11.2016 16:40

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Eskaluje napięcie, by mieć jak najszersze pole do negocjacji, gdyby nowy amerykański prezydent zdecydował się na reset, jak zapowiadał w kampanii wyborczej.

Z punktu widzenia interesów Polski najlepiej byłoby, gdyby ta eskalacja ugruntowała w USA przekonanie, że Putina trzeba jednak powstrzymywać, a nie układać się z nim. Jest spora szansa, iż właśnie tak się właśnie stanie. Moskwa może się poważnie przeliczyć w swoich kalkulacjach, ponieważ gra za ostro.

Po zwycięstwie Trumpa wydawałoby się, że najkorzystniejsza dla Rosji polityka powinna polegać na wyciszeniu militarnej eskalacji i cierpliwym czekaniu na zaproszenie do rozmów, a jeśli by się takie nie pojawiło, wznowieniu napięcia. Dzieje się jednak inaczej.

Wiktor Ozierow, szef komisji obrony Rady Federacji, czyli izby wyższej rosyjskiego parlamentu, zapowiedział, iż w odpowiedzi na rozmieszczanie w Polsce amerykańskich systemów przeciwrakietowych Rosja przerzuci na stałe do Królewca wyrzutnie przeciwlotnicze S-400 oraz rakiety Iskander. Oba te systemy są fundamentalnym wyzwaniem dla wschodniej i północnej flanki NATO, taka zapowiedź z ust tej rangi polityka musi więc być potraktowana poważnie. I została, spotkała się bowiem z ostrą reakcją Departamentu Stanu, który uznał takie ruchy za zagrożenie bezpieczeństwa w Europie.

Iskandry już były w Królewcu na manewrach, a według planu modernizacji rosyjskich sił zbrojnych mają tam trafić na stałe do 2018-2020 r. Stacjonująca w Królewcu 152. brygada rakietowa jest bowiem ostatnią z dziesięciu podobnych jednostek, które nie zostały jeszcze przezbrojone w ten system. Dodatkowo, Rosjanie w ostatnich dniach wprowadzili na uzbrojenie dywizjonu rakietowego obrony wybrzeża w Królewcu system rakiet manewrujących Bastion, wcześniej zaś przebazowali na Bałtyk dwie korwety uzbrojone w system rakiet manewrujących Kalibr.

Ta broń może razić cele naziemne w odległości do 1500 km, a Kalibr i Bastion także cele nawodne. W połączeniu z systemem obrony powietrznej S-400 tworzą one rodzaj zaczepno- obronnej kopuły o potężnej mocy rażenia, która w razie wojny może sparaliżować Bałtyk, uniemożliwiając udzielenie zaatakowanym przez Rosję państwom bałtyckim i północno- wschodniej Polsce pomocy drogą morską i powietrzną. Wymienione systemy są na tyle zaawansowane, że mogą z powodzeniem podjąć walkę z siłami zbrojnymi Stanów Zjednoczonych, zadając im duże straty. Z takim przeciwnikiem nigdy się one dotąd nie mierzyły i nie mają w tym doświadczenia. A to już dzwonek alarmowy dla każdej administracji amerykańskiej, nawet takiej o skłonnościach izolacjonistycznych.

Militaryzacja Królewca to poważna zmiana sytuacji strategicznej na niekorzyść NATO, której nowy prezydent USA nie może nie zauważyć. Nie chodzi bowiem tylko o Estonię, Łotwę, Litwę czy piętę achillesową paktu, czyli Przesmyk Suwalski w Polsce, ale o cały region obejmujący także Skandynawię, północne Niemcy, a nawet cieśniny duńskie. W takiej sytuacji brak reakcji Waszyngtonu nie wchodzi w grę, bo ruchy Moskwy zagrażają bezpośrednio interesom USA w Europie.

Możliwa jest zatem dwojaka reakcja – albo wzmocnienie obrony tej części świata, co się właśnie dzieje, albo zmuszenie Rosji do demilitaryzacji Królewca poprzez negocjacje. Moskwa nie bardzo ma czym zapłacić USA za ewentualny reset we wzajemnych relacjach, a wycofanie zaawansowanych systemów broni znad Bałtyku zostanie uznane przez rosyjską opinię publiczną za ustępowanie Zachodowi, czyli za zaprzeczenie całej dotychczasowej polityki Putina, na której zbudował poparcie wewnętrzne dla swojego reżimu. Bardziej prawdopodobne pozostaje zatem wzmocnienie amerykańskiej i europejskiej obrony, ponieważ lepiej posłuży to interesom USA, których Trump chce przecież bronić, a przy okazji także interesom Polski.

Eskaluje napięcie, by mieć jak najszersze pole do negocjacji, gdyby nowy amerykański prezydent zdecydował się na reset, jak zapowiadał w kampanii wyborczej.

Z punktu widzenia interesów Polski najlepiej byłoby, gdyby ta eskalacja ugruntowała w USA przekonanie, że Putina trzeba jednak powstrzymywać, a nie układać się z nim. Jest spora szansa, iż właśnie tak się właśnie stanie. Moskwa może się poważnie przeliczyć w swoich kalkulacjach, ponieważ gra za ostro.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii