Jakich Stanów Zjednoczonych potrzebuje Polska

Dyskusja przed wyborami skupiła się na sprawach wewnętrznych, pokazała jednak wyzwania, jakie stoją przed USA w skali globu.

Aktualizacja: 08.11.2016 19:26 Publikacja: 08.11.2016 19:18

Andrzej Talaga

Andrzej Talaga

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Te wyzwania mają konsekwencje dla bezpieczeństwa Polski. Staliśmy się bowiem krajem frontowym nie tylko NATO, ale zachodniej demokracji w ogóle, co sprawia, że każda administracja amerykańska musi nas brać pod uwagę.

Dla Stanów Zjednoczonych nijak nie będziemy „chatą z kraja", choć nie powinniśmy też przeceniać swojego znaczenia. Mamy jednak podstawy, by budować naszą pozycję jako kluczowego elementu amerykańskiej „pierwszej linii obrony" w Europie.

Rzeczywistość geopolityczna nowego prezydenta bardzo się różni od tej, jaką zastał Barack Obama po pierwszym zwycięstwie. Aby trzymać się tylko spraw dotyczących Polski – dziś jego deklaracje o zlikwidowaniu światowych arsenałów nuklearnych albo słynny reset stosunków z Rosją brzmią jak bajanie. Niemało wskazuje na to, że obecne trendy utrzymają się przez całą kadencję prezydencką, a nawet dłużej. Prezydent musi się z nimi zmierzyć, czy tego chce czy nie.

Zamiast świata Obamy lokator Białego Domu ma przed sobą zalążek kolejnej zimnej wojny z Moskwą, zmianę granic w Europie dokonaną siłą (Krym), modernizację arsenałów atomowych, wojnę w Syrii z udziałem Rosji. Dodatkowo UE drży w posadach, a największy partner strategiczny USA, czyli Wielka Brytania, przymierza się do jej opuszczenia. Na te wyzwania USA będą musiały znaleźć odpowiedź. Nawet prezydent USA – niewątpliwie najpotężniejsza osoba na globie – nie ma dość mocy, by zmienić światowe trendy, może co najwyżej próbować nimi sterować.

Długofalowa strategia amerykańska cechuje się trwałością, mimo pozornych zmian kierunków. Nowy prezydent będzie także się nią kierował. Wyraża ona bowiem fundamentalny interes bezpieczeństwa USA i jest wyrazem mądrości zbiorowej, a nie tylko decyzji kolejnych prezydentów.

W swojej strategii generalnej Waszyngton ma cel zasadniczy – przetrwanie amerykańskiego państwa i zapewnienie bezpieczeństwa jego terytorium. Dopiero na drugim miejscu jest szerzenie wartości demokratycznych oraz wolnego rynku.

Polska dołączyła do cywilizowanych narodów dwie dekady temu. Teraz czas, by Waszyngton uznał Polskę za trwały element swojego systemu bezpieczeństwa. Takie spozycjonowanie daje dużo większe gwarancje niż odwoływanie się do wspólnych wartości. Niekiedy trzeba je wszak zawiesić na kołku w imię wyższych celów, bezpieczeństwo zaś zawsze będzie najważniejszym interesem. W imię własnego bezpieczeństwa USA były gotowe na przystąpienie do dwóch wojen światowych i poświęcenie życia setek tysięcy swoich obywateli. Wątpliwe, by uczyniły to samo, broniąc gdzieś demokracji.

Podstawy amerykańskiej doktryny bezpieczeństwa to: kontrola północnego Atlantyku i północnego Pacyfiku, czyli morskich dróg dojścia do USA, uniemożliwienie jakiemukolwiek mocarstwu usadowienia się w Ameryce Północnej i Południowej, uniemożliwienie jakiemukolwiek mocarstwu zdominowania Eurazji. W praktyce oznacza to z jednej strony utrzymywanie bariery ochronnej na Pacyfiku, z drugiej zaś za Atlantykiem – przyjazne państwa w Europie złączone sojuszem. W takim układzie USA nie grozi żadna inwazja lądowa ani atak morski.

Gdzie zatem jest miejsce dla Polski w systemie bezpieczeństwa USA? Na przedpolach Europy. Z naszego położenia geopolitycznego zamiast przekleństwa możemy uczynić atut. Polska i tak jest krajem frontowym wobec zagrożenia rosyjskiego. Chodzi o to, by nowa administracja amerykańska zaczęła traktować nas jako pierwszą linię obrony swojego bezpieczeństwa. Dotychczas byliśmy raczej wschodnim przyczółkiem, a linię obrony stanowiły Niemcy i Beneluks. Takie przesunięcie postrzegania Polski jest czołowym zadaniem naszych władz wobec nowego prezydenta. Czy zechce przyjąć taką optykę – czas pokaże. Nie jest to jednak zadanie beznadziejne, bo Polska znakomicie nadaje się do tej roli. I odegrałaby ją perfekcyjnie, zwiększając bezpieczeństwo USA, ale przede wszystkim swoje własne.

Te wyzwania mają konsekwencje dla bezpieczeństwa Polski. Staliśmy się bowiem krajem frontowym nie tylko NATO, ale zachodniej demokracji w ogóle, co sprawia, że każda administracja amerykańska musi nas brać pod uwagę.

Dla Stanów Zjednoczonych nijak nie będziemy „chatą z kraja", choć nie powinniśmy też przeceniać swojego znaczenia. Mamy jednak podstawy, by budować naszą pozycję jako kluczowego elementu amerykańskiej „pierwszej linii obrony" w Europie.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany
Kraj
Posłowie napiszą nową definicję drzewa. Wskazują na jeden brak w dotychczasowym znaczeniu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Kraj
Zagramy z Walią w koszulkach z nieprawidłowym godłem. Orła wzięto z Wikipedii