A Trzaskowski nie wejdzie?
To, co na razie Trzaskowski pokazuje jest głęboko rozczarowujące, to taka trochę ławeczka Bronisława Komorowskiego. Z drugiej strony mamy Jakiego, który faktycznie gryzie trawę i stara się jak może w tym czymś, tej nie-kampanii. To, co dla nie ciekawe, to to, że Platforma, która zazwyczaj przedstawia się jako główna siła anty-PiS, ta siła, która PiS punktuje, jest bierna.
Dlaczego o tym mówię? W ciągu ostatnich tygodni Patryk Jaki organizuje liczne spotkania w warszawskich dzielnicach. Wiemy o tym, że one mają miejsce, bo przychodzą na nie działacze partii Razem i punktują Patryka Jakiego. Przyjechał np. na kilka dni do Warszawy Michał Pytlik, który z Patrykiem Jakim toczy boje od czasów opolskich, od czasów walki o samorządność w Dobrzeniu Wielkim. Przyjechał i na tych spotkaniach konfrontuje Patryka Jakiego z jego własną działalnością w Opolu, z tym, mówiąc językiem Prawa i Sprawiedliwości, oblepiającym to miasto układem, który Jaki zbudował w oparciu o swoich kolegów. Potraktował miasto jak paśnik dla swoich kolegów. Wsadzał na miejsca w spółkach miejskich w firmach zależnych od miasta ludzi kompletnie pozbawionych kompetencji, na stanowiska, na których zarabiali olbrzymie pieniądze. I jest z tego dumny. To, co od kilku dni robimy, to ludziom, z którymi Jaki się spotyka w warszawskich dzielnicach, którzy często patrzą na niego jak na szeryfa, który uwolni miasto od złodziejstwa, od tego, co działo się przy okazji reprywatyzacji, tym ludziom mówimy, kim Patryk Jaki jest naprawdę.
Dlaczego o tym mówię a propos PO? Dlatego, że Platformy tam nie ma. Ludzie z Platformy Obywatelskiej nie konfrontują się z Jakim, nie demaskują go. Mam podejrzenia, dlaczego tak się dzieje. Pierwsza sprawa - dlatego, że PO nie może krytykować Jakiego za to, co robił w Opolu, bo sama takie rzeczy robi w Warszawie. A druga sprawa - to taka establishmentowa bliskość, która łączy...
Jakiego i Trzaskowskiego?
Nie, te dwie partie. Wydaje im sie na przykład, że to ok, że jak się wygra wybory, to się bierze swoich kolegów, którzy nie mają skończonych studiów, wsadza się ich na dyrektorskie stołki i pozwala się im rozwalać miejskie spółki. Im się wydaje, że to jest normalność i polityka tak ma wyglądać. Dlatego dla ludzi Platformy to, co Patryk Jaki wyczyniał w Opolu, to nie jest jakiś szczególny powód do hańby.
Przecież pan wie, że to jest cecha wyróżniająca polską politykę od prawie 30 lat...
Więc trzeba to zmienić.
Tak mówią wszyscy, którzy idą po władzę, szczególnie jeśli idą po raz pierwszy - a pamiętam, jak się tworzyła PO jako platforma obywateli i właśnie po to, by tak nie było - każda partia, która aspiruje do udziału w tym torcie takie rzeczy powtarza. A dlaczego mielibyśmy wierzyć Razem?
Jestem w stanie się z tym zgodzić. Platforma Obywatelska, już kiedy szła do władzy, była w dużym stopniu partią samorządowców, i to takich, którzy na lokalnym poziomie w takie praktyki sami byli umoczeni. Nie można więc powiedzieć, że PO była "nową siłą". Platforma była siłą z recyklingu.
PO jako partia była siłą nową.
Jako partia tak, ale jeśli chodzi o jej zaplecze i jego praktyki, to śmiem się nie zgodzić. Myślę, że ta kontynuacja to była cecha charakterystyczna, na której PO zbudowała w pierwszych latach swoje struktury.
PiS też walczył z układem. Do dziś walczy.
Chodzi mi o jedną bardzo prostą rzecz. Kiedy Patryk jaki przyjeżdża do Warszawy i mówi: teraz będę tym szeryfem, który oczyści miasto, to jest jakiś straszny fałsz, zakłamanie i sporo obłudy.
Ale jego komisja reprywatyzacyjna swoje zapowiedzi realizuje. Miały być po kolei wszystkie sprawy rozpatrywane - i są. Decyzje są cofane, miasto ma także płacić odszkodowania, i to się dzieje.
Problem polega na tym, że Patryk Jaki nalepił kilka plastrów, ale cały czas nie spełnił swojej podstawowej obietnicy. Jaki obiecał, a to już będzie rok, ustawę, która przetnie roszczenia reprywatyzacyjne. Świetnie to pamiętam, bo wtedy duża część mediów liberalnych, ale i duża część opozycji zaczęły kręcić nosem i krytykować w pierwszych tygodniach te pomysły, które jaki przedstawił. Pamiętam, bo powiedziałem wtedy jasno, że to, co Jaki obiecał, to jest dobry kierunek, i ja to popieram.
Ustawa jest napisana, tylko nie ma decyzji politycznej.
Minął rok, od kiedy Patryk Jaki obiecał, a nie dostarczył. Obiecał warszawiakom, że przetnie kwestię roszczeń reprywatyzacyjnych. Ustawy nie ma.
Ustawa jest i podobno jest konsultowana. Dwa dni temu Sebastian Kaleta, wiceszef komisji mówił: my zrobiliśmy, co mogliśmy, ale nie ma decyzji. Dlaczego nie ma tej decyzji?
To, że Sebastian Kaleta i Patryk Jaki spotykają się wieczorem przy piwie i opowiadają sobie nawzajem, że mają pomysł na ustawę, to nie znaczy, że ustawa jest, Ustawa charakteryzuje się tym, że musi wejść do Sejmu i zostać przegłosowana.
Dlaczego nie ma tej decyzji?
To jest odpowiedź, której my od kilku tygodni nie możemy się doprosić od Patryka Jakiego. Między innymi dlatego ludzie z razem przychodzą na te spotkania i bombardują Jakiego między innymi tym pytaniem. Żeby Jaki odpowiedział, dlaczego obiecał ustawę i jej nie dostarczył. A jaki po prostu kręci. Usiłuje nie odpowiedzieć na pytania. Dla mnie to jest niezrozumiałe. Jego wiarygodność zależy od tego, czy ta ustawa zostanie przegłosowana i przyjęta przed wyborami w Warszawie, czy nie. Tymczasem już wiemy, że w programie lipcowego posiedzenia Sejmu tej ustawy nie ma. Co oznacza, że tej ustawy nie ma i nie będzie. Oczekuję od Patryka Jakiego, żeby powiedział jedną z dwóch rzeczy: albo w jaki sposób doprowadzi do tego, żeby ustawa reprywatyzacyjna stała się prawem już, natychmiast, albo żeby wystąpił w mediach i powiedział: przepraszam, okłamałem was, obiecywałem ustawę, ale jej nie będzie, musicie sobie jakoś z tym poradzić. Tymczasem Patryk Jaki tym ludziom, z którymi się spotyka na Pradze, Mokotowie czy w Śródmieściu cały czas przedstawia się jako szeryf, który tę sprawę skończy. Nie można jednocześnie obiecywać i nie dotrzymywać, a potem udawać, że się dotrzymało, bo to jest dobre na krótką metę.
Zobaczymy, na ile mieszkańcy Warszawy będą wierzyć w to, że można chociaż odwracać te przypadki niesprawiedliwości, którymi się zajmuje komisja.
To, że nakleimy kilka plasterków, a za chwileczkę kolejni złodzieje i oszuści będą robili kolejne przekręty, na wielką skalę, a pan minister jaki wtedy rozłoży ręce albo powie, że będzie ich ścigać w komisji za parę lat, to naprawdę nie jest rozwiązanie.
Mamy pierwszy dzień lata, a w razem wciąż wiosna, i to w dodatku Europejska. Robicie w weekend wielką imprezę, przyjedzie postać charyzmatyczna dla lewicy, a właściwie, powiem złośliwie: dla centrolewicy, Janis Warufakis. Co chcecie osiągnąć? Co to jest Europejska Wiosna?
To sojusz nowoczesnej lewicy, która będzie startować w zbliżających się wyborach europejskich. Częścią tego sojuszu jest razem, które wspólnie z naszymi przyjaciółmi z całej Europy będzie się upominać o Europę bardziej solidarną i bardziej demokratyczną. Bo to są dwie rzeczy, których dziś w Europie bardzo mocno brakuje. Z jednej strony dlatego, że brak solidarności wyhodowaliśmy sobie - różne ruchy populistyczne, prawicowe przez tych kilka lat urosły w siłę na tyle, że pod znakiem zapytania postawiły przyszłość Unii jako projektu. A druga sprawa, która jest równie ważna, to że potrzebujemy Europy demokratycznej, w której decyzje podejmowane są w sposób jasny i czytelny przez ludzi, którzy mają demokratyczny mandat, a nie przy zielonych stoliczkach.
Odpowiedź na plan Macrona, na działania Macrona i Merkel?
To jest bardzo proste stwierdzenie, że jest możliwa lepsza Europa niż Europa Angeli Merkel. Bo Europa Angeli Merkel to jest taka trochę europejska Platforma Obywatelska z 2014-2015 roku, która mówi: jest jak jest, ale my jesteśmy gwarantami tego, że tak jak jest będzie zawsze.
Polityka ciepłej wody w europejskim kranie?
Tylko że tak się nie da i to, co widzieliśmy w Polsce w 2015 roku, upadek PO, moim zdaniem jest bardzo podobne do tego, co grozi dziś projektowi europejskiemu, jeśli będzie się trzymało tego sposobu myślenia, którego symbolem jest Merkel. Potrzebujemy Europy ambitnej, która weźmie odpowiedzialność za prawa pracownicze, prawa socjalne, Europy, która weźmie się na serio za walkę z rajami podatkowymi i zdobędzie środki na to, by przełamać podział na Wschód i Zachód. Na to, żeby spowodować w perspektywie 10 lat, żeby płace w zachodniej i wschodniej Europie zaczęły się do siebie realnie zbliżać. Żeby nie budować Europy dwóch prędkości nie tylko w sensie procesów decyzyjnych, ale w tym, co ważniejsze - w jakości życia ludzi.
Te prędkości są różne między najlepiej i najgorzej zarabiającymi grupami, i choćby to była Francja czy Holandia, te prędkości są obecne w tych społeczeństwach, a o zróżnicowanie pewnie można się dopominać przy okazji Europejskiej Wiosny,
Europa ma wiele narzędzi, żeby skończyć z oszustwami podatkowymi, żeby przeprowadzić wielką zieloną rewolucję i przejść na technologie, które nie szkodzą środowisku. Europa ma olbrzymie pole do popisu, jeśli chodzi o wyrównanie praw socjalnych, bezpieczeństwa socjalnego czy praw pracowniczych.