Debata Clinton - Trump: Trump stracił inicjatywę

Clinton wygrała pierwszą debatę z miliarderem. Ale Amerykanie mają tak dość establishmentu, że Trump może jeszcze zdobyć Biały Dom.

Aktualizacja: 29.09.2016 00:17 Publikacja: 27.09.2016 18:48

Clinton z uśmiechem się przygląda, jak Trump nie potrafi się opanować. Ta wystudiowana poza pozostan

Clinton z uśmiechem się przygląda, jak Trump nie potrafi się opanować. Ta wystudiowana poza pozostanie w pamięci Ameryki

Foto: PAP/EPA

To były najcenniejsze 90 minut w całej kampanii prezydenckiej. A może nawet tylko pierwsze 15–20 minut starcia, po których dziennikarze zaczynają już przygotowywać komentarze, a pierwsi widzowie zmieniają programy na coś lżejszego. W tym czasie przynajmniej co szósty wyborca, który do tej pory nie wiedział, na kogo oddać głoś, zaczął wyrabiać sobie zdanie. A 60 milionów Amerykanów w ogóle po raz pierwszy odkrywało, kim są Clinton i Trump.

Każdy głos jest na wagę złota, bo choć ostatnie sondaże dawały Hillary Clinton niewielką przewagę, to dynamika wzrostu była wyraźnie po stronie Donalda Trumpa. Amerykańskie media mówiły więc o „najważniejszej debacie od dziesięcioleci".

Ukryte dochody

– Clinton będzie starała się pokazać, że jest politykiem z krwi i kości, a nie sztywnym przedstawicielem establishmentu, Trump – że ma cechy „prezydenckie", potrafi się opanować – mówił „Rz" przed rozpoczęciem starcia Bruce Stokes z instytutu badania opinii publicznej Pew.

I rzeczywiście, Trump, który ostatnie dni poświęcił na odwiedzenie kolejnych stanów, zamiast przygotować się do telewizyjnej rozgrywki, na podium starał się zachować spokój. W stonowanym błękitnym krawacie i z flagą USA w klapie, jaką noszą prezydenci, powstrzymywał się od ataku.

– Chciałem powiedzieć coś bardzo ostrego, ale uznałem, że jednak nie mogę – zwierzał się już po debacie, mając zapewne na uwadze zdrady Billa Clintona.

W pierwszych minutach Trump zagrał ulubioną bronią – atakiem na NAFTA, TTIP i inne umowy handlowe, które „prowadzą do ruiny Ohio, Michigan, Amerykę" (w rzeczywistości w obu stanach bezrobocie jest mniejsze niż 5 proc.). Przypomniał też, że te bardzo niepopularne umowy Clinton nazywała „złotym wzorcem". Była sekretarz stanu nie miała na to przekonywującej odpowiedź.

Ale z każdą chwilą przewagę zyskiwała kandydatka demokratów. Przełomem był zarzut, że Trump popierał inwazję na Irak, o co, dość zresztą stronniczo, dopytywał prowadzący Lester Holt, gwiazda NBC. Zaraz potem Clinton naciskała, aby miliarder wyjaśnił, dlaczego nie publikuje danych o dochodach, „jak to robili kandydaci na prezydentów od 40 lat". Punktowała: może by się okazało, że nie jest aż tak bogaty albo że jako prezydent byłby zależny od wierzycieli o podejrzanej reputacji, albo że przez lata nie płacił do skarbu państwa żadnych podatków. Trump na to, że 600 mln dolarów, jakie jest winien, to „wcale nie jest dużo". I że gdyby płacił podatki, władze „i to by zmarnowały". Mało przekonywujące.

To już był moment, w którym mocno pomalowana Clinton, ubrana w kostium o zdecydowanym czerwonym kolorze, z szerokim uśmiechem przyglądała się, jak Trump traci panowanie nad sobą. Kandydatka demokratów, która jeszcze kilka dni temu niemal zemdlała z powodu zapalenia płuc, teraz była pełna wigoru. Emanowała doświadczeniem ćwierć wieku na szczytach polityki i udziałem w 40 podobnych debatach.

Jedną z tyrad miliardera była sekretarz stanu podsumowała znaczącym „wow, OK", inną ironicznym „mam wrażenie, że pod koniec tego wieczoru zostanę oskarżona o całe zło, jakie kiedykolwiek się zdarzyło". – Czemu nie? – odpowiedział wyraźnie zaskoczony Trump. – Dlaczego nie? A właściwie, czemu nie. Wiecie co, niech każdy przyłączy się do debaty mówiąc więcej bzdur – ripostowała.

Kandydatka, która przez wiele miesięcy pozostawała bezbronna wobec brutalnego sposobu prowadzenia polityki przez Trumpa, teraz przygotowała więcej niespodzianek. Zaprosiła architekta, któremu Trump nie zapłacił za wykonaną pracę. Przypomniała postać laureatki organizowanego przez Trumpa konkursu Miss Universe z 1996 r., którą miliarder nazwał „Miss Piggy" i „panią gospodynią domową". – Ona ma imię – nazywa się Alicia Machado – dodała Clinton.

Świnie, brudasy, psy

Gdy znów prowokacyjnie Lester Holt przypomniał, że dla Trumpa Clinton „nie ma wyglądu prezydenta", miliarder umiejętnie zastąpił słowo „wygląd" mniej seksistowskim „temperamentem". – Może mówić o temperamencie, kiedy jak ja objedzie 112 krajów, aby negocjować traktaty pokojowe, umowy, uwolnić dysydentów – odparowała Clinton. I zaraz potem przypomniała, jak Trump nazywał kobiety „świniami, brudasami, psami".

Gdy zaś była mowa o dyskryminacji czarnych, punktowała, że Trump jeszcze do zeszłego roku wbrew wszelkim dowodom podważał amerykański akt urodzenia Baracka Obamy, pierwszego czarnego prezydenta USA.

Doradcy najwyraźniej podpowiedzieli miliarderowi, aby powstrzymał się od najbardziej radykalnych tez, jakie od miesięcy wygłaszał na wiecach. Nie było więc mowy o budowie muru z Meksykiem, deportacji muzułmanów, wypowiedzeniu gwarancji bezpieczeństwa krajom NATO, chwaleniu Putina. Trump kilkakrotnie nawet przyznał, że „zgadza się z Clinton" (jego oponentka nigdy się tym nie odwdzięczyła), a na początku nawet zwrócił się do niej per „sekretarz stanu".

Ale taka taktyka okazała się najwyraźniej dla Trumpa pułapką. Samoograniczając się stracił ze swojej naturalności, powstrzymywał się od odpowiedzi na słowne ciosy Clinton. To może nastąpi w drugiej z trzech debat w St. Louis 9 października, w trakcie której zwykli wyborcy mają zadawać kandydatom pytania.

Na razie z pierwszego starcia wyłania się bardzo odmienna wizja Ameryki każdego z kandydatów. Bo choć miliarder pozostał wstrzemięźliwy w polityce zagranicznej, to jego program gospodarczy, od którego zaczął i na którym skończył debatę, ma, jak sam mówi, doprowadzić do największej obniżki podatków od czasów Ronald Reagana (m.in. CIT z 35 do 15 proc.). – To będzie piękny widok – zapowiedział Trump.

Ale Clinton wolała mówić o powrocie do „otchłani", z jakiej już w 2009 r. trzeba było wydobywać Amerykę, bo ultraliberalna polityka republikanów doprowadziła do niemal zupełnego zniesienia kontroli nad rynkiem finansowym i ogromnej polaryzacji dochodów. Zapomniała jednak dodać, że jej mąż przez osiem lat w Białym Domu niewiele zrobił, aby zapobiec nadchodzącej katastrofie.

To były najcenniejsze 90 minut w całej kampanii prezydenckiej. A może nawet tylko pierwsze 15–20 minut starcia, po których dziennikarze zaczynają już przygotowywać komentarze, a pierwsi widzowie zmieniają programy na coś lżejszego. W tym czasie przynajmniej co szósty wyborca, który do tej pory nie wiedział, na kogo oddać głoś, zaczął wyrabiać sobie zdanie. A 60 milionów Amerykanów w ogóle po raz pierwszy odkrywało, kim są Clinton i Trump.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 804
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 803
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 801
Świat
Chciał zaprotestować przeciwko wojnie. Skazano go na 15 lat więzienia
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 800