Debata prezydencka w USA: Clinton może polec jak Carter

Za pięć dni pierwsza debata telewizyjna kandydatów. Wtedy pozna ich 60 mln Amerykanów.

Aktualizacja: 21.09.2016 19:49 Publikacja: 20.09.2016 18:46

„A pan znowu swoje” – powtarzał Carterowi Reagan w debacie z 1980 r. Ameryka go za to pokochała.

„A pan znowu swoje” – powtarzał Carterowi Reagan w debacie z 1980 r. Ameryka go za to pokochała.

Foto: Bettmann Archive/Getty Images

Kandydatka demokratów wydobrzała po ostrym zapaleniu płuc, ale w tym tygodniu odwiedzi tylko dwa stany – Florydę i Pensylwanię – i to na krótko. Wszystko po to, aby zachować jak najwięcej czasu na przygotowanie się do pierwszej bezpośredniej konfrontacji z Donaldem Trumpem.

– Sztab Hillary Clinton liczył, że na tym etapie kampanii jej przewaga nad Trumpem będzie na tyle bezpieczna, iż bez trudu pokona go w telewizyjnym studiu. Tak się jednak nie stało ze względu na narastającą atmosferę zagrożenia w USA, a także powszechne zmęczenie politycznym establishmentem, który nie potrafi wyprowadzić kraju na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego, oraz wątpliwości co do stanu zdrowia Clinton – mówi „Rz" Bruce Stokes, dyrektor w waszyngtońskim instytucie badania opinii publicznej Pew.

Spocony Nixon

Opublikowany we wtorek sondaż NBC daje co prawda po raz pierwszy od wielu dni przewagę Clinton. Miałaby uzyskać 8 listopada 50 proc. głosów wobec 45 proc. dla Trumpa. Jednak poniedziałkowa debata telewizyjna może te proporcje zmienić diametralnie. 90-minutowe starcie obu kandydatów na Hofstra University w stanie Nowy Jork będzie oglądało trzy czwarte Amerykanów, którzy mają „poważny" zamiar wziąć udział w wyborach. To jakieś 100 mln osób, spośród których 60 mln tak naprawdę po raz pierwszy odkryje oboje kandydatów.

– Celem Clinton jest pokazanie, że nie tylko posiada ogromną wiedzę, wielkie doświadczenie, ale potrafi także być politykiem z krwi i kości, który wczuwa się w problemy zwykłych Amerykanów – mówi „Rz" proszący o zachowanie anonimowości dyplomata USA. – Trump ma potencjalnie łatwiejsze zadanie. Będzie chciał przekonać widzów, że wbrew swojej reputacji jest politykiem poważnym, zrównoważonym, „prezydenckim". Jeśli Clinton nie uda się wyprowadzić go z równowagi, to on wygra debatę – dodaje nasz rozmówca.

W historii Ameryki debaty prezydenckie radykalnie zmieniły kierunek kampanii wyborczej kilkakrotnie. Słynna pozostała pierwsza z nich z 1960 r. między senatorem Johnem F. Kennedym a wiceprezydentem Richardem Nixonem. Ten ostatni był niewątpliwie lepiej przygotowany do objęcia najwyższego urzędu w państwie, miał większą wiedzę. Ale w czasie debaty pocił się, nie zgodził się na makijaż, garnitur na nim źle leżał, a kamera filmowała go pod złym kątem. Wypadł źle w stosunku do młodego, przystojnego Kennedy'ego i nie tylko debatę, ale i wybory przegrał.

Zrażony takim wynikiem Nixon, już jako prezydent, nigdy nie zgodził się na udział w debacie. Następna odbyła się więc dopiero w 1976 r. między prezydentem Geraldem Fordem a gubernatorem Georgii Jimmym Carterem. Tym razem o wyniku wyborów przesądził nie wygląd kandydatów, ale słynna wpadka Forda: „Związek Radziecki nie dominuje nad Europą Wschodnią i nigdy nie będzie dominował nad nią, póki działa administracja Forda".

Ale cztery lata później role się odwróciły. Gubernator Kalifornii Ronald Reagan wszedł do studia z dużo niższym poparciem w sondażach niż Carter. Ale jego wyniesione z Hollywood wielkie doświadczenie w występowaniu przed kamerami, jasny plan działania i znakomite repliki (kilkakrotnie powtarzane „pan znowu swoje – there you go again") przesądziły nie tylko o zwycięstwie republikanów, ale także o rozwoju przez dekady: nie tylko Ameryki, ale i świata.

– To właśnie takiego scenariusz najbardziej obawia się Clinton, bo pod wieloma względami Trump przypomina w stylu działania i osobowość Reagana – mówi Bruce Stokes.

Schwartz zna błędy Trumpa

Sekretarz stanu co prawda brała udział łącznie w 40 debatach telewizyjnych na najwyższym szczeblu, w tym z Barackiem Obamą osiem lat temu i Berniem Sandersem na początku tego roku. Ale Trump prowadził przez lata jedną z najbardziej popularnych satyrycznych audycji w amerykańskiej telewizji, show to jego żywioł.

Dlatego od początku tygodnia w swoim nowojorskim domu w Chappaqua Clinton starannie analizuje zachowanie Trumpa w trakcie starć w telewizji, w szczególności gdy walczył z Tedem Cruzem o nominację republikanów. Stara się rozpoznać, co wyprowadza miliardera z równowagi. O radę poprosiła także autora bestsellerowej książki o Trumpie Tony'ego Schwartza „Art of the Deal"

– Może postawić na wytykanie Trumpowi kłamstw, ale to ryzykowna strategia, bo ten może tych kłamstw wystrzelać tyle, że Clinton nie nadąży z prostowaniem, a wyjdzie na osobą o wiele nudniejszą – mówi Bruce Stokes.

Wiele wskazuje więc na to, że kandydatka demokratów postawiła na inny plan: licytację z Trumpem, kto będzie bardziej radykalny. To po części narzuca sekwencja wydarzeń tuż przed debatą: serię w większości nieudanych zamachów w Nowym Jorku, New Jersey i Minnesocie. Choć sprawca tych pierwszych, Amerykanin afgańskiego pochodzenia Ahmad Khan Rahami, został błyskawicznie schwytany już w nocy w poniedziałku na wtorek, nie jest pewne, na ile to uspokoi Amerykanów. Dlatego Clinton woli podbijać napięcie. Telewizji izraelskiej powiedziała już, że terroryści z Państwa Islamskiego modlą się, aby Trump wygrał wybory, bo to będzie początek światowej konfrontacji między cywilizacjami. W poniedziałek może pójść jeszcze dalej.

Kandydatka demokratów wydobrzała po ostrym zapaleniu płuc, ale w tym tygodniu odwiedzi tylko dwa stany – Florydę i Pensylwanię – i to na krótko. Wszystko po to, aby zachować jak najwięcej czasu na przygotowanie się do pierwszej bezpośredniej konfrontacji z Donaldem Trumpem.

– Sztab Hillary Clinton liczył, że na tym etapie kampanii jej przewaga nad Trumpem będzie na tyle bezpieczna, iż bez trudu pokona go w telewizyjnym studiu. Tak się jednak nie stało ze względu na narastającą atmosferę zagrożenia w USA, a także powszechne zmęczenie politycznym establishmentem, który nie potrafi wyprowadzić kraju na ścieżkę szybkiego wzrostu gospodarczego, oraz wątpliwości co do stanu zdrowia Clinton – mówi „Rz" Bruce Stokes, dyrektor w waszyngtońskim instytucie badania opinii publicznej Pew.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790