Donald Trump: Kandydat przegranych

Cruz w ostatniej chwili odmówił poparcia dla Trumpa. To może przesądzić o klęsce miliardera w wyborach.

Aktualizacja: 22.07.2016 06:21 Publikacja: 21.07.2016 18:27

Wiceprezydentem u Donalda Trumpa byłby ultrakonserwatysta, gubernator Indiany Mike Pence. To nie pos

Wiceprezydentem u Donalda Trumpa byłby ultrakonserwatysta, gubernator Indiany Mike Pence. To nie poszerza elektoratu republikańskiego kandydata.

Foto: AFP

Donald Trump zaryzykował. W poniedziałek zaprosił senatora z Teksasu i jeszcze do niedawna głównego rywala w walce o nominację republikanów do wygłoszenia przemówienia na konwencji partii w Cleveland. Ted Cruz uczciwie zapowiedział, że nie wyrazi poparcia dla rywala. Ale ten wierzył, że w ostatniej chwili zmieni zdanie: w końcu jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby na ostatniej prostej w walce o Biały Dom nie doszło do zjednoczenia republikanów wokół swojego kandydata na prezydenta.

A jednak. Cruz utrzymał napięcie do końca. Przedłużył z uzgodnionych 12 do 21 minut swoje przemówienie, przez co odebrał możliwość wystąpienia w momencie największej oglądalności w telewizji następnemu w kolejce kandydatowi na wiceprezydenta, Mike'owi Pence'owi.

Cruz stawia na 2020 rok

I do samego końca, mimo narastających gwizdów i buczenia działaczy republikanów, a także coraz cięższego wzroku samego Trumpa i jego rodziny, nie powiedział, na kogo będzie głosować.

– Cruz mierzy w wybory prezydenckie 2020 r. Liczy, że Trump teraz przegra, a wtedy będzie mógł powiedzieć, że był pierwszym, który dostrzegł, jak tragicznym wyborem dla republikanów był kontrowersyjny miliarder – mówi „Rz" Willem Post, amerykanista w Holenderskim Instytucie Spraw Międzynarodowych Clingendeal w Hadze.

Wystąpienie Cruza było zwieńczeniem pełnej wpadek konwencji. Zaczęła się od przemówienia żony Trumpa, Melanii, które okazało się plagiatem wystąpienia w podobnych okolicznościach Michelle Obamy z 2008 r. Kamery pokazywały masę wolnych miejsc w hali, a swoją ostentacyjną nieobecnością wyróżniali się szanowani w środowisku amerykańskiej prawicy obaj prezydenci Bush, a przede wszystkim bohater narodowy John McCain.

– Porażka w Cleveland okaże się ważnym argumentem wykorzystywanym do listopada przez sztab Clinton. Narracja będzie brzmiała tak: skoro Trump nie był w stanie zorganizować własnej konwencji, to jak ma zarządzać całą Ameryką z Białego Domu – przekonuje Post.

Oficjalna nominacja kandydata jednej z dwóch głównych partii w USA zawsze powoduje wzrost jego poparcia w sondażach, przynajmniej przejściowo. Tak się stało także teraz z Trumpem. Z ankiety przeprowadzonej przez Reutera wynika, że przewaga Clinton nad rywalem zmalała w ciągu miesiąca z 15 do 7 pkt proc. Teraz miałoby na nią głosować 43 proc. wobec 36 proc. dla Trumpa.

Ale to zjawisko może być przejściowe, bo już na początku przyszłego tygodnia konwencja demokratów w Filadelfii będzie spektaklem jedności partii wokół Clinton i powinna spowodować wzrost poparcia w sondażach dla jej kandydatury.

Co ważniejsze, Trump, od kiedy miał już nominację w kieszeni, nie zdołał poszerzyć swojego elektoratu. Nadal jego podstawą są biali mężczyźni w starszym wieku ze wsi i małych miast, przegrani globalizacji ze słabym wykształceniem, którzy przełkną każdą prowokacyjną wypowiedź swojego faworyta, byle dopiec establishmentowi, który obwiniają za swoje kłopoty.

Tęczowa koalicja Clinton

– Ten elektorat się zmobilizował i zapewnił Trumpowi nominację republikanów. Ale nie wystarczy, żeby zdobyć Biały Dom, bo do tego potrzeba kilkakrotnie więcej głosów – mówi Post.

Za Clinton stoi „tęczowa koalicja", różni wyborcy: białe kobiety w średnim wieku, młodzi wszystkich ras, słabo wykształceni Murzyni, ale także biali profesjonaliści, no i największa mniejszość kraju – Latynosi.

Różnice w strategii obu obozów widać także po wyborze kandydatów na wiceprezydentów. Trump postawił na gubernatora Indiany Mike'a Pence'a, ultrakonserwatysty, który przemawia do amerykańskiej prowincji. Tym samym jeszcze bardziej zamknął się w kozim rogu własnego, zawężonego elektoratu.

Inaczej Clinton. W czwartek spodziewano się, że na wiceprezydenta zaproponuje senatora z Virginii Tima Kaine'a, polityka może nie charyzmatycznego, ale znanego z bardzo poważnego podejścia do problemów bezpieczeństwa kraju. W ten sposób kandydatka demokratów chce odebrać Trumpowi jeszcze jeden, tradycyjnie głosujący na republikanów segment społeczeństwa: Amerykanów szczególnie zaniepokojonych sprawami bezpieczeństwa kraju.

– Gdy przygotowywałem biografię Clinton, zrozumiałem, jak bliskie są jej związki z armią, jak głęboka jest jej wiedza w tej dziedzinie. To może być poważnym atutem w debacie z Trumpem – mówi Post.

W czasie konwencji w Cleveland były burmistrz Nowego Jorku Rudolf Giuliani zwracał uwagę na poważne błędy, jakich się dopuściła Clinton, gdy była sekretarzem stanu. Mówił o resecie z Rosją, arabskiej wiośnie, wycofaniu się Ameryki z Bliskiego Wschodu. Ale po ostatnim wywiadzie dla „New York Timesa", w którym podważył wypełnienie zobowiązań USA wobec sojuszników z NATO i zapowiedział, że dojdzie do porozumienia z Putinem, Trump i na tym polu traci punkty.

Donald Trump zaryzykował. W poniedziałek zaprosił senatora z Teksasu i jeszcze do niedawna głównego rywala w walce o nominację republikanów do wygłoszenia przemówienia na konwencji partii w Cleveland. Ted Cruz uczciwie zapowiedział, że nie wyrazi poparcia dla rywala. Ale ten wierzył, że w ostatniej chwili zmieni zdanie: w końcu jeszcze nigdy się nie zdarzyło, aby na ostatniej prostej w walce o Biały Dom nie doszło do zjednoczenia republikanów wokół swojego kandydata na prezydenta.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782