Czas goni. Jeśli trwające od dwóch i pół roku rokowania nie zostaną zakończone jesienią, nie podpisze ich Barack Obama. A jego następca może się okazać zdecydowanym przeciwnikiem porozumienia o połączeniu Unii i Ameryki w jeden wspólny rynek. Obecny prezydent wyprowadza się z Białego Domu w styczniu.
– Zaplanowaliśmy kluczowe rundy negocjacji na kwiecień i lipiec. Staramy się przyspieszyć rokowania. Porozumienie jeszcze w tym roku jest wciąż możliwe – przekonywała w ub. tygodniu komisarz ds. handlu Unii Cecilia Malmström.
TTIP miałby zwiększyć dochód narodowy zarówno USA, jak i UE o ok. 100 mld euro rocznie. To byłby potężny impuls do wzrostu europejskiej i amerykańskiej gospodarki w sytuacji, gdy Chiny coraz mocniej spowalniają.
Jednak czołowi reprezentanci Kongresu ostrzegają, że poddanie umowy pod obrady parlamentarzystów jeszcze za kadencji Obamy jest praktycznie wykluczone.
Nie zależy na tym ani republikanom, którzy mają w obu izbach większość, ani demokratom.