Postać Donalda Trumpa oraz obecna kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych z pewnością przejdą do historii. Bogacz, którego rzekomy zmysł do interesów jest kwestionowany, imperium finansowe oparte w dużej mierze na spadku po ojcu, nieskończone pokłady społecznej nienawiści i zaściankowości, poglądy polityczne, których publiczne wygłaszanie jeszcze niedawno skutkowałoby ostracyzmem nie do cofnięcia - to tylko kilka zewnętrznych warstw człowieka, który prawdopodobnie zostanie oficjalnym kandydatem Republikanów w wyborach prezydenckich.

Jego marsz po zwycięstwo w szeregu prawyborów jest imponujący, jednak im dalej w las zdobywanych głosów elektorskich, tym więcej haseł nie do przyjęcia. Niedawno w internecie można było znaleźć gorzkie podsumowanie tego, co zmieniło się przez ostatnie lata w polityce w USA. W 1992 roku szczytem wszystkiego było przyznanie się do palenia marihuany, ale bez zaciągania - jak zrobił to Bill Clinton. Dziś w przypadku Trumpa są to próby wybielania jego poglądów przez politologów, według których nie jest on w dosłownym znaczeniu faszystą.

W niedzielę podczas 29. zlotu amerykańskich motocyklistów przed pomnikiem Lincolna w Waszyngtonie Donald Trump starał się przypodobać kolejnej grupie potencjalnych wyborców. Według wielu uczestników spotkania "Rolling Thunder" bogacz-polityk zachowuje się jak typowy biker. Mówi to, co myśli, nie chodzi na skróty i jest po prostu prawdziwym Amerykaninem. Trump zgodnie z wiarą pokładaną w niego przez nowych kolegów stwierdził, że zawsze od motorów wolał limuzyny.

Fanpage poparcia motocyklistów ma już ponad 50 tys. lajków. Na kurtkach niektórych z nich można było znaleźć hasła "Hillary for Prison 2016", wysyłające jedną z kandydatek Demokratów do więzienia zamiast na fotel prezydencki. Trump szaleje, odwołuje się do pomnikowych postaci swojego kraju (według niego dawni dowódcy z generałem Pattonem na czele przewracają się w grobach widząc, co się obecnie dzieje z ich krajem) i brnie w retorykę nienawiści. Przymierze z motocyklistami może w Polsce budzić skojarzenia z "Nocnymi Wilkami" Putina, ale w końcu Trump nie krył pewnego rodzaju zrozumienia graniczącego z podziwem dla prezydenta Rosji.

Mówienie o Trumpie oraz postępach jego kampanii prezydenckiej w sposób prosty i jedynie informacyjny to oznaka niezrozumienia zagrożeń, jakie niesie ze sobą on i reszta populistów podnoszących na świecie głowy. Po wygranych wyborach może być już o wiele za późno. Historia jest w końcu nauczycielką życia, zatem dlaczego mielibyśmy mylić się po raz kolejny w ciągu tak krótkiego czasu?