Donald Trump odzyskuje Amerykę

Amerykańska kampania prezydencka w USA wchodzi w ostatnią fazę prawyborów.

Aktualizacja: 08.02.2016 14:07 Publikacja: 08.02.2016 14:00

Donald Trump odzyskuje Amerykę

Foto: AFP

W ostatnich dniach z wyścigu do Białego Domu wycofali się dwaj Republikanie: były gubernator Arkansas Mike Huckabee oraz nadzieja środowiska libertariańskiego senator Randall Paul. Niekwestionowanym liderem wyścigu po stronie republikańskiej pozostaje Donald Trump, który skupił się niemal całkowicie na problemach polityki imigracyjnej.

Nie po raz pierwszy Donald Trump zabiega o poparcie Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich. Nigdy wcześniej nie stosował jednak tak agresywnej strategii jak obecnie. Niektóre jego wypowiedzi są tak radykalne, że wywołują rosnący niepokój kierownictwa Partii Republikańskiej.

Podczas ubiegłorocznej konwencji wyborczej w Las Vegas Trump nazwał np. społeczność meksykańską żyjącą w Stanach Zjednoczonych ,,bandą gwałcicieli i przestępców, którzy sprowadzają narkotyki". Wypowiedź o tak silnym zabarwieniu emocjonalnym i rasistowskim wywołała konsternację wśród większości polityków republikańskich na Kapitolu.

Wypowiedź Trumpa spotkała się też z nieukrywaną krytyką środowisk biznesowych, w tym m.in. współpracujących z firmami Trumpa przedstawicielami telewizji NBC, Univision, Macy's, NASCAR, PGA i wielu innych, którzy albo już zerwali z nim współpracę, albo zamierzają to zrobić.

69-letni miliarder wydaje się jednak tym w ogóle nie przejmować. Czym ostrzej atakuje środowiska imigracyjne, tym bardziej rosną bowiem jego notowania.

Szczególnym obiektem ataków republikańskiego kandydata stali się Meksykanie, którzy stanowią dziś 10,9 proc. populacji Stanów Zjednoczonych.

- Meksykanie wlewają się do USA jak woda i zabijają nas na granicy. Meksyk wypycha ludzi przez amerykańską granicę – grzmiał Trump do oklaskującego go tłumu. - Rząd meksykański powinien płacić Ameryce 100 tys. dolarów za każdego swojego obywatela, który przedostanie się nielegalnie do USA.

- Jak można iść naprzód... – pytał dalej. - ...skoro tak naprawdę nie mamy granicy? 

Zarówno w Las Vegas jak i w Arizonie Trump przemawiał do swoich zwolenników w obecności matki Jamiela Shawa, 17-letniego czarnoskórego Amerykanina, który został zamordowany przez nieudokumentowanego przybysza z Meksyku.

Innym gościem często pokazującym się na wiecach Donalda Trumpa jest Joe Arpaio, szeryf powiatu Maricopa w Arizonie, który w 2013 r. został oskarżony o celowanie pistoletem do Latynosów podczas akcji wyłapywania handlarzy narkotyków.

Donald Trump podkreśla, że nie jest przeciwnikiem legalnej imigracji, ale utrzymywanej w ściśle wyznaczonych ramach prawnych. - Może powinniśmy ułatwić i przyspieszyć legalną imigrację – podkreślił. - Ale na pewno nie nagradzając obywatelstwem ludzi, którzy świadomie złamali prawo przekraczając granicę państwa bez odpowiednich dokumentów.

Wielu obserwatorów kampanii wyborczej zadaje się sobie pytanie dlaczego Trump skupił się na problemie nielegalnej imigracji skoro istnieją poważniejsze problemy, a w dodatku istnieją podejrzenia, że w jego przedsiębiorstwach zatrudniani byli nieudokumentowani cudzoziemcy. Na tak postawione pytanie miliarder odpowiada w rozbrajająco szczery sposób: - Myślałem, że będę kandydatem, który skupi swą kampanię na budowaniu nowych miejsc pracy, ale muszę się zająć bardziej palącym problemem jakim jest imigracja.

Media zarzucają Trumpowi, że on wcale nie ma żadnych rozwiązań, a jedynie rozbudza nienawiść do imigrantów i bazuje na ksenofobicznym strachu amerykańskiej prowincji wobec innych kultur. Na tak postawiony zarzut sztab kandydata zaprezentował pięciopunktowy plan radykalnej reformy polityki imigracyjnej

Trump proponuje więc rozbudowę płotu na granicy z Meksykiem, zatrudnienie 25 tys. agentów służb imigracyjnych i granicznych, odkupienie od Departamentu Obrony przeznaczonych do utylizacji dronów zwiadowczych oraz zbudowanie specjalnych skanerów do obserwacji ruchu w strefie przygranicznej.

Miliarder zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa w tegorocznych wyborach prezydenckich   nakaże już na początku 2017 roku likwidację tzw. wygodnych ośrodków zatrzymań, w których przetrzymywani są do czasu deportacji ludzie złapani na nielegalnym przekraczaniu amerykańskiej granicy. W ich miejsce powstaną zwykłe więzienia, a procedury deportacyjne zostaną skrócone do minimum.

Ogłoszoną 20 listopada 2014 roku propozycję reformy imigracyjnej Baracka Obamie zwaną potocznie DREAM Act nazwał Trump wielkim narodowym nieszczęściem. Zresztą pod każdym względem uważa on Obamę za najgorszego prezydenta w historii. Obecnemu gospodarzowi Białego Domu wytyka nie tylko brak stanowczości wobec nielegalnych imigrantów, ale nieskuteczność na niemal wszystkich polach amerykańskiej polityki krajowej i zagranicznej.

Niepoprawne politycznie poglądy na temat imigrantów z krajów Trzeciego Świata wcale nie szkodzą notowaniom Donalda Trumpa. Wręcz przeciwnie, od czasu, kiedy zapowiedział, że będzie się ubiegać o nominację Partii Republikańskiej, jego popularność wśród wyborców rośnie z dnia na dzień.

Niemal wszystkie liczące się ośrodki badania opinii publicznej w USA wskazują na Donalda Trumpa jako niekwestionowanego lidera wyścigu wyborczego. W najnowszym sondażu CNN/OCR nowojorski krezus zdobył 41 punktów procentowych poparcia, czyli tyle, ile łącznie mają trzej następni na liście kandydaci republikańscy: Ted Cruz, Marco Rubio i Ben Carson.

W połowie 2015 r. większość obserwatorów amerykańskiej sceny politycznej oczekiwała szybkiego zdystansowania Donalda Trumpa przez Jeba Busha. Jednak po krótkim przejęciu koszulki lidera peletonu Trump nie tylko dogonił już Busha, ale swoją brutalną krytyką zepchnął go na czwarte miejsce w sondażach.

Zdecydowana krytyka polityki imigracyjnej obecnej administracji oraz skupienie wszystkich negatywnych emocji na meksykańskich imigrantach przyczyniło się do stworzenia przez Trumpa zjednoczonego frontu białych i czarnych Amerykanów. Trumpowi udało się dokonać rzeczy niemal niemożliwej: zespolenia zantagonizowanych ras przeciw jednemu wspólnemu wrogowi i to w czasie, kiedy przez Amerykę przeszła fala największa fala zamieszek rasowych od wielu lat.

Obserwatorzy sceny politycznej podkreślają, że Jeb Bush wpadł we własne sidła eksponując swoje małżeństwo z meksykańską imigrantką Columbą Bush.

Uderzając w liberalną politykę imigracyjną demokratycznej administracji Obamy, Donald Trump celnie wymierzył cios w byłego gubernatora Florydy, który jest z góry skazany na wspieranie społeczności latynoskiej. Z jednej strony zapewnia mu to wsparcie największej mniejszości etnicznej Ameryki, z drugiej zaś powoduje wzrost niechęci ze strony jednoczącej się pod hasłami antyimigracyjnymi większości białych i czarnych Amerykanów.

Trump doskonale wyczuł tą zależność. - Jak Jeb Bush zostanie prezydentem to oj, oj, oj... – drwił sobie podczas konwencji w Iowa. – On jest beznadziejny. Bardzo słaby w sprawach imigracyjnych.

Nowojorski miliarder wypomniał byłemu gubernatorowi Florydy, że ten sam określił swoje stanowisko oświadczając podczas wywiadu w Fox News, że ,,imigranci, którzy nielegalnie przyjeżdżają do Stanów Zjednoczonych nie są przestępcami, bo podejmując decyzję o przekroczeniu granicy, kierują się miłością do własnej rodziny”.

Większość republikanów określiła takie stanowisko jako niezgodne z ich poglądami. Niektórzy uznali Jeba Busha za większe zagrożenie od Hillary Clinton czy wiceprezydenta Joe Bidena.

Próbując się tłumaczyć przed falą krytyki Jeb Bush oświadczył: - Ktoś, kto z narażeniem życia przekracza naszą granicę, robi to w poszukiwaniu pracy na utrzymanie rodziny, ponieważ we własnym kraju nie może znaleźć zatrudnienia. Przedziera się przez granicę nielegalnie, bo nie ma szans na legalny przyjazd. Owszem, naruszył prawo, lecz nie popełnił zbrodni, popełnił czyn świadczący o miłości do rodziny, co nie powinno nikogo drażnić.

Na takie słowa czekał Trump, który błyskawicznie zarzucił Bushowi lawiranctwo polityczne, ponieważ to właśnie blisko związani z rodziną Bushów republikanie zablokowali w 2013 r. propozycję uchwalenia amnestii imigracyjnej.

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych propozycji Donalda Trumpa jest koncepcja zniesienia XIV poprawki do Konstytucji, która ustanawia obywatelstwo amerykańskie dla wszystkich osób urodzonych na terytorium USA bez względu na status imigracyjny ich rodziców. Miliarder nazwał tę poprawkę prawem niezgodnym z konstytucją, ponieważ jak pozwala na zalegalizowanie pobytu ,,meksykańskich gwałcicieli”.

Zapytany przez znanego, konserwatywnego dziennikarza telewizyjnego Billa O'Reilly'ego czy jako prezydent będzie przestrzegał praw dzieci nielegalnych imigrantów urodzonych na ziemi amerykańskiej do świadczeń i opieki społecznej odpowiedział: - Nie, ponieważ uważam, że oni nie mają amerykańskiego obywatelstwa i jeżeli zapytasz się wielu bardzo, bardzo dobrych prawników, to się przekonasz, że mam rację...

- Musimy rozpocząć proces odzyskiwania naszego kraju, ponieważ obecnie nasz kraj idzie do piekła – mówił dalej Trump dramatycznym tonem, po czym dodał nieco ściszonym głosem: -  My naprawdę musimy odzyskać ten kraj.

Autor jest redaktorem naczelnym "Uważam Rze Historia".

W ostatnich dniach z wyścigu do Białego Domu wycofali się dwaj Republikanie: były gubernator Arkansas Mike Huckabee oraz nadzieja środowiska libertariańskiego senator Randall Paul. Niekwestionowanym liderem wyścigu po stronie republikańskiej pozostaje Donald Trump, który skupił się niemal całkowicie na problemach polityki imigracyjnej.

Nie po raz pierwszy Donald Trump zabiega o poparcie Partii Republikańskiej w wyborach prezydenckich. Nigdy wcześniej nie stosował jednak tak agresywnej strategii jak obecnie. Niektóre jego wypowiedzi są tak radykalne, że wywołują rosnący niepokój kierownictwa Partii Republikańskiej.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779