Donald Tusk zostaje na stanowisku, Jacek Saryusz-Wolski na lodzie, a rząd Beaty Szydło walczy o zachowanie twarzy. Nad Wisłą działacze PO zacierają ręce, gratulują „Prezydentowi Europy”. To ci sami politycy, którzy wynosili polskie spory na forum unijne; w Parlamencie Europejskim odbywały się potem sądy nad naszym krajem, które europarlamentarnym zawodnikom wagi ciężkiej dawały okazję do prowadzenia własnych rozgrywek, a różnym miłośniczkom aborcji i wyznawcom skrajnie lewicowych poglądów do pouczania Polski, jak rozumieć demokrację i prawa człowieka.

Dziś radość z upokorzenia rządu, to radość z upokorzenia Polski. Dziwne, że tak otwarcie okazywana.

Jarosław Kaczyński zagrał va banque, najwyraźniej źle ocenił sytuację. Zignorował unijne realia, w których by coś ugrać, w innej sprawie trzeba ustąpić. Przegrał na całej linii. Ale przy okazji mogliśmy zobaczyć, że w UE nie ma oporów przed upokorzeniem krnąbrnego państwa członkowskiego. I ta brutalna uwaga Francois Hollande'a, że „wy macie zasady, a my fundusze strukturalne”...

Ile słyszymy sloganów, że Unia to wielka rodzina. Może to i rodzina, ale najwyraźniej dysfunkcyjna.