Władysław Kowalski: Skromny człowiek, wielki aktor

Aleksander Bardini mówił o młodym Władysławie Kowalskim, że ma wygląd nastolatka, a duszę 60-letniego człowieka.

Publikacja: 30.10.2017 17:18

Władysław Kowalski (1936–2017)

Władysław Kowalski (1936–2017)

Foto: PAP, Paweł Kula

Z takim wizerunkiem efektownie wkroczył w latach 60. do polskiego filmu rolami u Wojciecha Hasa („Rozstanie", „Złoto"), potem u Morgensterna w serialu „Kolumbowie" czy „Trzeba zabić tę miłość".

Sprawiał wrażenie człowieka nieśmiałego, z kompleksami. Wydawał się silnie wpisany w świat Czechowa. Trudno byłoby znaleźć lepszego odtwórcę Wujaszka Wani niż on. Pojawił się w „Wiśniowym sadzie", „Trzech siostrach".

Kiedy zagrał w „Wujaszku Wani" w Teatrze Powszechnym, był już aktorem dojrzałym. Czasy, kiedy mógł odgrywać czechowowskiego „wiecznego studenta", spędził na Wybrzeżu. Tam wystąpił w najważniejszych spektaklach za dyrekcji Hübnera u Wajdy, Swinarskiego, Golińskiego.

Po przenosinach do Warszawy było Ateneum, potem na długo Powszechny. Znów Wajda, Bardini i Hübner, ale i młodzi poszukujący reżyserzy. Świetnie czuł się w rosyjskiej dramaturgii. Stąd kolejna wybitna rola, Mistrz w telewizyjnym „Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa. Ukazał dramat artysty bezbronnego wobec totalitaryzmu, którego jedynym orężem jest zawarta w sztuce prawda i piękno.

Lubił zaskakiwać. Jako reżyser sięgał po Mrożka czy Głowackiego. Zaskoczył też decyzją o opuszczeniu Powszechnego i przejściu do Drama- tycznego, gdzie wystąpił w spektaklach Krystiana Lupy. Świat tego reżysera, toczący się ponad czasem, wkrótce stał się jego światem.

W spektaklu „Na szczytach panuje cisza" Bernharda podejmującym temat artysty i sztuki zagrał Moritza Meistera, pisarza, który celebrował własną wielkość kosztem (granej przez Maję Komorowską) żony. Roztaczał opiekę artystyczną nad spektaklami młodych reżyserów. A z pewnością szczególnie dumny był z osiągnięć reżyserskich syna Jakuba Kowalskiego. Ojcowskiego wsparcia udzielił mu też w akcji przeciw homofobii.

Z takim wizerunkiem efektownie wkroczył w latach 60. do polskiego filmu rolami u Wojciecha Hasa („Rozstanie", „Złoto"), potem u Morgensterna w serialu „Kolumbowie" czy „Trzeba zabić tę miłość".

Sprawiał wrażenie człowieka nieśmiałego, z kompleksami. Wydawał się silnie wpisany w świat Czechowa. Trudno byłoby znaleźć lepszego odtwórcę Wujaszka Wani niż on. Pojawił się w „Wiśniowym sadzie", „Trzech siostrach".

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej