Zbigniew Brzeziński nigdy nie przestał być Polakiem

Zbigniew Brzeziński poświęcił się walce z ZSRR. To go z czasem zaślepiło.

Aktualizacja: 28.05.2017 22:50 Publikacja: 28.05.2017 21:24

Rozmowy o układzie SALT. W Gabinecie Owalnym siedzą radziecki ambasador Siergiej Dobrynin, doradca d

Rozmowy o układzie SALT. W Gabinecie Owalnym siedzą radziecki ambasador Siergiej Dobrynin, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński i prezydent USA Jimmy Carter.

Foto: PAP/newscom

Zapamiętałem go najlepiej z lat 2006–2007, gdy Ameryka George'a W. Busha coraz mocniej brnęła w konflikt iracki. To był okres, gdy USA wciąż jeszcze wierzyły w „koniec historii": utrzymanie na wieczność Pax Americana po załamaniu Związku Radzieckiego kilkanaście lat wcześniej.

Ale nam, korespondentom polskich mediów w Waszyngtonie, Brzeziński konsekwentnie powtarzał, że interwencja przeciw Saddamowi była błędem, oznaczała roztrwonienie pozycji światowego hegemona uzyskanej dzięki wygraniu zimnej wojny.

W opublikowanej kilka lat później książce „Strategic Vision: America and the Crisis of Global Power" także jako jeden z pierwszych napisze, że USA nie utrzymają statusu jedynego supermocarstwa bez uporządkowania sytuacji na własnym podwórku poprzez poskromienie „pazerności" Wall Street i budowę bardziej sprawiedliwego społeczeństwa. Tak jakby już przeczuwał wygraną Donalda Trumpa, o którym zresztą w lutym tego roku napisze, że nie ma żadnej polityki zagranicznej.

W artykule opublikowanym po śmierci w piątek wieczorem (czasu waszyngtońskiego) 89-letniego Brzezińskiego „New York Times" nie miał wątpliwości, że jego wpływ na amerykańską politykę zagraniczną długo po odejściu z Białego Domu można tylko porównać z tym, jaki zachował Henry Kissinger.

Ale gdy jako doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jimmy'ego Cartera miał w latach 1977–1981 bezpośredni wpływ na strategię Ameryki na świecie, jego rady nie zawsze były tak trafne. To Brzeziński, w zasadzie wbrew sekretarzowi stanu Cyrusowi R. Vance'owi, przekonał Jimmy'ego Cartera do wysłania w kwietniu 1980 r. komandosów do Teheranu i odbicia zakładników przetrzymywanych w ambasadzie USA. Operacja skończyła się całkowitą porażką i bezpośrednio przyczyniła się do przegranej Cartera w wyborach z Ronaldem Reaganem.

Znacznie skuteczniejsza w dłuższej perspektywie okazała się natomiast strategia, jaką w znacznym stopniu Brzeziński narzucił Carterowi po inwazji przez Związek Radziecki na Afganistan w grudniu 1979 r. Waszyngton nie tylko zerwał wtedy negocjacje rozbrojeniowe SALT, ale też rozpoczął intensywny pogram zbrojenia afgańskich mudżahedinów. Ta polityka bezwzględnej opozycji wobec Moskwy będzie kontynuowana przez Reagana i doprowadzi dziesięć lat później do upadku „imperium zła".

Wrogość Brzezińskiego wobec Związku Radzieckiego okazała się tak wielka, że dla liberalnych amerykańskich mediów był on tylko „nominalnie" demokratą. Zawsze sceptyczny wobec polityki odprężenia z Moskwą, z czasem dał się zaślepić nienawiścią do komunizmu. Bardzo długo nie wierzył w sprzeczność interesów Chin i Związku Radzieckiego, rozbicie sojuszu obu potęg przez jego wielkiego rywala Henry'ego Kissingera uważał za niebezpieczną „ekwilibrystykę". To także w imię powstrzymania wpływów pozostającego w sojuszu z Kremlem Wietnamu Brzeziński godził się na tolerowanie w Kambodży zbrodniczego reżimu Pol Pota. A już wiele lat później, gdy rozpadł się Związek Radziecki, zalecał tylko bardzo ostrożną współpracę z nową Rosją. Dla części ekspertów to była zmarnowana szansa na zbudowanie trwałej demokracji w Moskwie w latach 90., co ostatecznie doprowadziło do powstania autorytarnego reżimu Władimira Putina.

Brzeziński znalazł się w Białym Domu w kluczowym momencie zimnej wojny przez niezwykły zbieg okoliczności. Tuż przed wybuchem drugiej wojny jego ojciec, Tadeusz, został wysłany jako polski dyplomata do Kanady, skąd już do ojczyzny nie wrócił. Brzeziński, absolwent Harvardu, wykładowca Uniwersytetu Columbia, już jako wybitny znawca spraw międzynarodowych został powołany przez Davida Rockefellera do Komisji Trójstronnej (stanął na jej czele), która miała koordynować współpracę USA, Europy Zachodniej i Japonii. W 1974 r. zaprosił do udziału w jej pracach gubernatora Georgii Jimmy'ego Cartera, który dwa lata później uzyskał niespodziewanie nominację Partii Demokratycznej, został prezydentem i „w sposób naturalny" wybrał „Zbiga" na swojego doradcę.

Ale mimo tak błyskotliwej kariery Brzeziński nigdy nie przestał być mocno przywiązany do ojczyzny, której pozbawili go komuniści.

– Będziemy mówić po polsku – uciął, gdy w jednym z wywiadów chciałem podpowiedzieć po angielsku słowo, którego profesorowi akurat brakowało. Tu nie było miejsca na żadne negocjacje.

Zapamiętałem go najlepiej z lat 2006–2007, gdy Ameryka George'a W. Busha coraz mocniej brnęła w konflikt iracki. To był okres, gdy USA wciąż jeszcze wierzyły w „koniec historii": utrzymanie na wieczność Pax Americana po załamaniu Związku Radzieckiego kilkanaście lat wcześniej.

Ale nam, korespondentom polskich mediów w Waszyngtonie, Brzeziński konsekwentnie powtarzał, że interwencja przeciw Saddamowi była błędem, oznaczała roztrwonienie pozycji światowego hegemona uzyskanej dzięki wygraniu zimnej wojny.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej