Chciałoby się jednak, by nie pozostały w cieniu także inne jego, znacznie poważniejsze dokonania: zabawne libretta do opery Karola Kurpińskiego „Henryk VI na łowach” i „Awantury w Recco” z muzyką Macieja Małeckiego, musicale „Cień”, a zwłaszcza świetny i niedoceniony „Dyzma” z muzyką Włodzimierza Korcza. Można jednak obawiać się, że dzisiejszych czasach, gdy obowiązuje nieustanna pogoń za nowościami, trudno będzie znaleźć tych, którzy zechcą przypomnieć te autentyczne skarby.
Wspomnienia
Miałam dla niego specjalne zadanie i prośbę - Irena Santor, wielka gwiazda polskiej piosenki, dla której Wojciech Młynarski pisał teksty przez wiele lat.
Z myślą o płycie „Punkt widzenia", wydanej w 2014 roku, zadzwoniłam do Wojtka i powiedziałam: „Wojtusiu, mam teraz specjalną prośbę. Do tej pory było wszystkie pięknie, śpiewałam o kwiatkach, o bratkach, ale teraz napisz mi piosenkę o starości". „Proszę?" – odpowiedział. „O starości" – powtórzyłam zdecydowanie. Dopytywał dlaczego. Najważniejszy okazał się argument, że jestem w naszym środowisku najstarsza i mam prawo oraz obowiązek dotknąć tego tematu, ponieważ o nas, starych, się dba, jednak jest zawsze jakieś „ale". Młodzi się denerwują, że wolniej chodzimy, że nie tak sprawnie jak oni myślimy. Nie prosiłam jednak o piosenkę płaczliwą, a jedynie zaznaczającą, że patrzę na życie z dystansem. Wiedział, co mam na myśli, bo znaliśmy się już, gdy byłam w zespole Mazowsze. Mieszkał w pobliskim Komorowie i jego ciotka uczyła nas solfeżu.
Kiedy przeczytałam gotowy tekst „Starość to nie jest wiek", powiedziałam „Wojtuś, całuję cię w serce". Zasugerował też muzykę Seweryna Krajewskiego. Powstała jedna z najważniejszych piosenek w moim repertuarze.
Na „Punkcie widzenia" jest sześć piosenek Wojtka, m.in. „Profesorowie" dedykowani tym, którym coś w życiu zawdzięczam. Pięknie napisał: „Czasem wiosenne pierwsze listki, a czasem mądry wiersz noblistki.../To moi profesorowie".
A parę lat wcześniej napisał dla mnie „List do pana Balzaka". Powiedziałam mu: „My wszyscy śpiewamy twoje piosenki, jakbyśmy byli w twoim chórze, napisz coś specjalnie dla mnie". Napisał i objaśnił w „Liście do pana Balzaka", kim jestem.
Wojtka nie ma z nami, trochę mnie zdradził. Ale są jego piosenki.
Zostały mi jeszcze trzy piosenki - Agnieszka Wilczyńska, piosenkarka jazzowa młodego pokolenia.
Kiedy w 2007 r. powstawała płyta „Pogadaj ze mną" Wojciecha Młynarskiego i Włodzimierza Nahornego, Wojciech przyszedł na mój koncert do Teatru Polonia. Podobał mu się, uściskał mi mocno dłoń i zaprosił do współpracy. Po premierze jeździł z nami i prowadził koncerty. Był dla mnie życzliwy, obdarzył mnie zaufaniem i sympatią. Jednocześnie był wymagający, bezkompromisowy. Nie lubił głupoty, nachalności, braku kultury. To był czas, kiedy byłam nieśmiała i mówił mi: „Agniecha, do przodu". Motywował mnie, wspierał. Potem zaprosiłam Wojciecha na mój koncert jazzowy. Śpiewałam z trio Andrzeja Jagodzińskiego m.in. „Szafę" Młynarskiego do muzyki Komedy. Podobała mu się moja interpretacja i zapytał, dlaczego nie nagrałam jeszcze solowej płyty. Odpowiedziałam, że nie mam tekstów. „To ja ci napiszę!" – zadeklarował. Po dwóch tygodniach zadzwonił i powiedział: „Agniecha, przyjedź do mnie, bo już mam cztery teksty".
Płyta „Tutaj mieszkam" powstała dzięki Wojciechowi! Dopytywał się, czy aranżacje są gotowe. Był obecny podczas pierwszych sesji nagraniowych. Dlatego, odbierając rok temu statuetkę Fryderyka za naszą płytę „Tutaj mieszkam", zadedykowałam nagrodę Wojciechowi Młynarskiemu. Chociaż nie wszystkie historie brzmią optymistyczne, zawsze dają nadzieję. To cenię sobie najbardziej.
Zostały mi jeszcze trzy piosenki z tekstami Wojciecha, w tym „Ja się nie przyzwyczaję" – protest song skierowany przeciwko bylejakości, brakowi kultury, czyli temu, czego nigdy nie tolerował na świecie. „Ja się nie przyzwyczaję" – kompozycja Jerzego Derfla – ma już gotową aranżację. Może to będzie zalążek nowej płyty?