Tydzień przed przyjazdem rosyjski przywódca ogłosił powrót swoich wojsk z Damaszku. Ale cień na wizytę rzuciły terrorystyczne zamachy w Brukseli.
„W naszym interesie jest utrzymanie zawieszenia broni (w Syrii)" – powiedział jeden z rosyjskich dyplomatów. Jednak Kreml groził już „jednostronnymi krokami" przeciw opozycyjnym ugrupowaniom, które oskarża o jego łamanie. Waszyngton z kolei wezwał Moskwę, by tego nie robiła.
„Seria konfrontacyjnych kroków podjętych przez Waszyngton zaburzyła naszą współpracę" – zdążył już przywitać Kerry'ego rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. Kreml jednak zaproponował „stworzenie wspólnego (rosyjsko-amerykańskiego) mechanizmu nadzorowania rozejmu". Waszyngton uchylił się od odpowiedzi.
Ale głównym celem wizyty amerykańskiego sekretarza stanu będzie usłyszenie odpowiedzi na pytanie: co dalej. Zachód, kraje arabskie i Turcja domagają się ustąpienia syryjskiego prezydenta Baszara Asada. „Teraz jest właściwy moment, by wbić gwoździe do jego trumny" – powiedział anonimowo „Washington Times" jeden z amerykańskich dyplomatów.
Jednak Rosja wcześniej domagała się, by pozostawić Asada u władzy do czasu przeprowadzenia wyborów i wprowadzenia zmian w konstytucji kraju, czyli jeszcze na rok–półtora. Przy czym mógłby on startować w wyborach, a nawet – teoretycznie – wygrać je. Ale dla syryjskiej opozycji taka propozycja była nie do przyjęcia. Niechęć do niego jest tak wielka, że nawet na rozmowach pokojowych w Genewie liderzy opozycji nie chcieli siadać do jednego stołu z wysłannikami Damaszku, a rozmowy trzeba było prowadzić poprzez pośredników z ONZ.