Syryjczycy. Siedem lat cierpienia

Po tragedii Aleppo o Syrii zapomniano, teraz nagle w telewizjach i internecie pojawiła się wschodnia Ghuta – mówi rzecznik Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża w Damaszku, Paweł Krzysiek .

Aktualizacja: 01.03.2018 06:02 Publikacja: 28.02.2018 17:34

27 lutego. Widok z Damaszku na wschodnią Ghutę, gdzie w warunkach oblężenia od czterech lat żyje oko

27 lutego. Widok z Damaszku na wschodnią Ghutę, gdzie w warunkach oblężenia od czterech lat żyje około 400 tysięcy ludzi

Foto: AFP

Rzeczpospolita: Czy w Damaszku słychać odgłosy bombardowań?

Paweł Krzysiek: Teraz nie. Ostatnie dni i tygodnie nauczyły nas jednak, że spokój jest ulotny. Poniedziałek zaczął się spokojnie, a skończył na intensywnym bombardowaniu samej Ghuty przez stronę rządową oraz kilkudziesięciu pociskach wystrzelonych z moździerzy rebeliantów we wschodniej Ghucie, które spadły na centrum Damaszku.

Wschodnia Ghuta, o której mówi się teraz na całym świecie, to są właściwie przedmieścia syryjskiej stolicy.

Zaczyna się siedem kilometrów od miejsca, w którym pracuję, czyli od samego centrum Damaszku. Częściowo są to tereny zurbanizowane, a im dalej od stolicy, tym bardziej prowincjonalne. Przed wojną Ghuta zaopatrywała Damaszek w owoce i warzywa.

Teraz giną tam setki cywilów. Dlaczego zostali z rebeliantami?

Ludność cywilna zazwyczaj nie ma wyboru. Intensywne walki na tym terenie wybuchły wiosną 2013 roku, choć niespokojnie było tam już od początku wojny, od 2011 roku. Na początku tych intensywnych walk wielu ludzi stamtąd uciekło, część za granicę, bo wtedy to jeszcze było możliwe, potem kraje sąsiednie zamknęły granice dla uchodźców syryjskich. Niektórzy uciekli w inne regiony kraju, także do Damaszku, choćby Syryjczyk, który mieszka teraz w tym samym budynku co ja, dokładnie nade mną. Wielu nie miało dokąd pójść, to obszar raczej biedny. Od czasu oblężenia, od ponad czterech lat, właściwie nie można się ze wschodniej Ghuty wydostać.

A organizacje humanitarne miały w tym czasie dostęp do wschodniej Ghuty?

Czerwony Krzyż po raz ostatni był tam w grudniu ubiegłego roku, ewakuowaliśmy wówczas 29 osób wymagających pilnej opieki medycznej. Ale nasz ostatni konwój humanitarny wjechał w listopadzie 2017. Wcześniej do miast we wschodniej Ghucie dojeżdżaliśmy w miarę regularnie.

Rząd Baszara Asada nie dopuszcza tam teraz pomocy humanitarnej?

To obszar oblężony, taktykę oblężenia stosują w Syrii wszystkie strony konfliktu. Wschodnia Ghuta jest okrążona. Wysłanie konwoju humanitarnego wymaga negocjacji, nie tylko z rządem, ale i uzgodnień: z tymi, których samoloty nad tym terenem latają, i z grupami zbrojnymi, które ten obszar kontrolują, a jest ich wiele.

Chodzi panu o konieczność uzgodnień z Rosją, bo jej lotnictwo uczestniczy w bombardowaniach, a z drugiej strony z rebeliantami, głównie dżihadystami?

Musimy uzyskać gwarancje bezpieczeństwa od wszystkich stron, w tym od Rosjan i organizacji zbrojnych ze wschodniej Ghuty.

Do społeczności międzynarodowej docierają fotografie zbombardowanych szpitali, rannych dzieci pokrytych pyłem, pogrzebów na świeżych cmentarzach w środku miast. Do pana dociera zapewne więcej wstrząsających świadectw z Ghuty?

To nie jest pierwszy raz, gdy świat ogląda takie zdjęcia. To, co widzimy dzisiaj we wschodniej Ghucie, widzieliśmy ponad rok temu we wschodnim Aleppo. Boli, że historia się powtarza. Otrzymuję informacje od pracowników Czerwonego Półksiężyca, którzy wciąż są na miejscu. O braku żywności i lekarstw. Wiele punktów medycznych w ostatnich tygodniach zamieniło się w ruiny. A rannych jest z każdym bombardowaniem coraz więcej.

Mówi pan, że historia się powtarza. Czyli że świat jest wstrząśnięty masakrą, a po chwili o tym zapomina?

Niewątpliwie zmalało zainteresowanie opinii publicznej i mediów wojną w Syrii. Po tragedii Aleppo o tym kraju zapomniano, teraz nagle w telewizjach i internecie pojawiła się wschodnia Ghuta.

Ale to zainteresowanie nie ma żadnego wpływu na działania wojenne.

Niestety tak. Jest jeszcze jedno negatywne zjawisko. Pomoc humanitarna została upolityczniona, zinstrumentalizowana. Powiązano ją z negocjacjami politycznymi o przyszłości Syrii. To błąd. Pomoc powinna być bezwarunkowa. Bo inaczej sytuacja cywilów w strefach konfliktu się jeszcze pogarsza. Pomoc humanitarna czy aktywność na Twitterze oczywiście nie doprowadzą do zakończenia wojny, ale do czasu politycznego rozwiązania trudno o inną formę wspierania cywilów. Do czasu osiągnięcia porozumienia ludzie muszą przecież jeść, pić, mieć dostęp do jakiejkolwiek opieki medycznej dla nich i dla ich dzieci.

Co będzie najbardziej potrzebne cywilom ze wschodniej Ghuty, gdy będzie można do nich dotrzeć?

Mówimy o obszarze, na którym jest około 400 tysięcy ludzi, to są zresztą szacunki, nikt ich tam nie liczy. Potrzeby są zróżnicowane. Czerwony Krzyż szykuje się do konwoju z pomocą medyczną, lekarstwami i innymi środkami potrzebnymi do ratowania rannych.

Czy jest tam woda?

Tak. Ale nie wszyscy mogą do niej bezpiecznie dotrzeć. Jak to będzie tylko możliwe, dostarczymy tam plastikowe kanistry.

Na dodatek panuje zima.

Nie ma temperatur takich jak teraz w Europie. Ale jest chłodno, w nocy od zera do około pięciu stopniu, w dzień 10–12 stopni. Nie ma tam prądu, nie ma benzyny, by korzystać z agregatów prądotwórczych. Ludzie ogrzewają się, paląc tym, co mają pod ręką. Inni ukrywają się pod kocami.

Wspominał pan o kolegach z Czerwonego Półksiężyca, którzy pracują we wschodniej Ghucie. Co udaje im się zrobić?

Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża wspiera ekipy pierwszej pomocy na terenach konfliktu, taki jest nasz mandat w Syrii. Niestety, kilka dni temu dwa punkty medyczne Czerwonego Półksiężyca zostały zniszczone w wyniku bombardowań. Pracownicy Czerwonego Półksiężyca we wschodniej Ghucie to są bohaterowie, po każdym ataku jadą na miejsce, wyciągają ludzi spod gruzu, ratują ich. Jest im bardzo ciężko, od czterech lat żyją w warunkach oblężenia, pod wielką presją. Są to Syryjczycy.

Powiedział pan, że granice są teraz zamknięte. Uchodźcy nie mogą się teraz wydostać z Syrii do sąsiednich krajów?

Dotyczy to Jordanii, Libanu, Turcji, które wcześniej przyjmowały masy uchodźców. Uciekinierzy z prowincji Hama i Idlib utknęli po syryjskiej stronie granicy z Turcją, gdzie toczą się działania wojenne, jest niebezpiecznie. Na dodatek warunki atmosferyczne są tam gorsze niż w okolicach Damaszku, jest zimniej i pada deszcz.

W kierunku Damaszku lecą rakiety ze wschodniej Ghuty. Czyli ci, co mieszkają w stolicy, w znacznej części zwolennicy Baszara Asada, też żyją w lęku?

Organizacje humanitarne troszczą się o ludność cywilną, niezależnie od miejsca, zarówno we wschodniej Ghucie, jak i w Damaszku. Namawiam, by nie przypisywać sympatii politycznych cywilom w centrum syryjskiej stolicy. To ludzie, którzy z dnia na dzień znaleźli się po jednej ze stron frontu. Ich życie też jest ciężkie. Wielu rodziców nie wysyła dzieci do szkół.

Jeszcze niedawno mieszkańcy Damaszku pewnie myśleli, że wojna zaraz dobiegnie końca.

Przez kilka miesięcy było spokojniej. Niepewność powróciła. Rakiety wystrzeliwane są zazwyczaj na oślep. Gdy leci ich szczególnie dużo, ulice na starym mieście i innych dzielnicach Damaszku sąsiadujących z Ghutą są puste. Ludzie po tylu latach konfliktu wiedzą, kiedy lepiej nie wychodzić, zamknąć sklep czy stoisko na bazarze.

Z miejsca pana pracy widać samoloty, które bombardują Ghutę?

Widać ślady na niebie. Natomiast wszystko słychać. Odgłosy wybuchów dobiegają do nas zwłaszcza w nocy. Słyszymy też oczywiście pociski moździerzowe i rakiety spadające na Damaszek. Przedwczoraj jeden taki pocisk spadł na ulicę obok mojego biura, nikomu na szczęście tym razem się nic nie stało.

Po paru latach pracy w Damaszku dostrzega pan coś optymistycznego?

Wojna trwa siedem lat, ludzie wciąż cierpią. Najbliższe tygodnie dla cywilów we wschodniej Ghucie będą bardzo trudne. Z umiarkowaną nadzieją patrzę na negocjacje polityczne. Bo to politycy mogą zakończyć cierpienia ludzi. Do tego czasu będziemy robić wszystko, co w mocy Czerwonego Krzyża, aby pomóc przeżyć cywilom, którzy cierpią w tym konflikcie.

Pomoc dla Syryjczyków

Zachęcamy do wspierania ofiar wojny w Syrii.

Pomoc niosą im organizacje humanitarne. Na miejscu Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (ICRC), biuro damasceńskie.

W Polsce jest kilka organizacji niosących pomoc Syryjczykom, niektóre w samej Syrii, inne uchodźcom syryjskim w krajach sąsiednich. Są to Caritas Polska, Polska Akcja Humanitarna (PAH) i Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM).

Jak pomóc mieszkańcom Syrii czy uchodźcom z Syrii w sąsiednich krajach?

Zajmują się tym m.in.

- Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża (ICRC) - biuro w Syrii, wsparcie poprzez stronę internetową:

https://www.icrc.org/en/donate/syria-crisis-appeal

- Polska Akcja Humanitarna (PAH)

przelewem na konto: 02 2490 0005 0000 4600 8316 8772 w Alior Bank S.A. (z dopiskiem Syria) poprzez stronę internetową: www.pah.org.pl/wplac

dołączając do klubu PAH SOS: www.pah.org.pl/klub-pah-sos i wspierając PAH comiesięczną darowizną

- Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM)

poprzez stronę internetową

http://pcpm.org.pl/pomoc-humanitarna/liban-pomoc-dla-uchodzcow-syryjskich#donate

przelewem dla Fundacji Polskie Centrum Pomocy Międzynarodowej: 61 1140 1010 0000 5228 6800 1003 (mBank)  Tytuł wpłaty: Wsparcie dla uchodźców syryjskich (mBank)

- Caritas Polska

przelew bankowy o treści "Syria" na konto 77 1160 2202 0000 0000 3436 4384 (Bank Millenium SA)

SMS o treści "Syria" na nr 72052 (koszt: 2,46 zł z VAT)

udział w programie "Rodzina Rodzinie" (www.rodzinarodzinie.caritas.pl).

Rzeczpospolita: Czy w Damaszku słychać odgłosy bombardowań?

Paweł Krzysiek: Teraz nie. Ostatnie dni i tygodnie nauczyły nas jednak, że spokój jest ulotny. Poniedziałek zaczął się spokojnie, a skończył na intensywnym bombardowaniu samej Ghuty przez stronę rządową oraz kilkudziesięciu pociskach wystrzelonych z moździerzy rebeliantów we wschodniej Ghucie, które spadły na centrum Damaszku.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia