Turcja atakuje, Moskwa i Waszyngton milczą

Trwający prawie tydzień turecki atak pokazał jak bardzo osamotnieni są Kurdowie. Stracili wszystkich sojuszników.

Aktualizacja: 24.01.2018 18:45 Publikacja: 24.01.2018 17:52

Czołgi syryjskiej opozycji w drodze na nowy front otwarty przez Turcję

Czołgi syryjskiej opozycji w drodze na nowy front otwarty przez Turcję

Foto: AFP

– Nie chcemy starć z USA, Rosją czy syryjskim rządem. Walczymy tylko z terrorystami – zapewnił turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu.

Wyprodukowane w Niemczech czołgi Leopard 2 należące do tureckiej armii wjechały bowiem w rejon, w którym krzyżują się interesy Waszyngtonu, Moskwy i Damaszku.

Ofensywa Ankary

Ankara wysłała wojska, by zniszczyć kurdyjską enklawę Afrin w północno-zachodniej części Syrii. Przed wybuchem wojny domowej był to najgęściej zaludniony kurdyjski region w tym kraju. Nawet obecnie – w siódmym roku wojny – mieszka tam około 1,5 mln ludzi w ponad 360 wioskach i miasteczkach. Doliny wokół miasta słynne były z gajów oliwnych, a mieszkańcy z dumą opowiadali że – w przeciwieństwie do sąsiednich pustynnych rejonów Syrii – u nich nie ma skorpionów i węży.

Turecki atak na Afrin w zeszłym tygodniu sprowokował Waszyngton. USA zapowiedziały, że w północnej Syrii (oddzielonej od enklawy regionami opanowanym przez proturecką opozycję) będzie formował oddziały „straży granicznej" ze zwolenników Syryjskich Sił Demokratycznych, których większość stanowią kurdyjscy peszmergowie. Amerykańscy dyplomaci mówili o stworzeniu 30-tysięcznych oddziałów.

Ankara zaś cały czas oskarża syryjskich Kurdów o wspieranie organizacji tureckich Kurdów, które uważa za terrorystyczne.

Prezydent Erdogan już zapowiedział, że jego żołnierze zaatakują nie tylko Afrin, ale cały teren przylegający do tureckiej granicy (na wschód i północ od enklawy) opanowany przez Kurdów. Ankara mówi wprost o utworzeniu tam 30-kilometrowej „strefy bezpieczeństwa".

Na miejscu przyszłego ataku Turków są jednak amerykańscy oficerowie i dyplomaci, szkolący tamtejszych Kurdów i przygotowujący program odbudowania regionu, zniszczonego wojną domową. – Przyszłość naszych stosunków zależy obecnie od decyzji jakie podejmą USA – oświadczył Cavusoglu. Ankara domaga się, by Waszyngton natychmiast przestał wspierać Kurdów.

Milczenie stolic

W czasie, gdy natowski sojusznik USA Turcja atakował Kurdów w zachodniej Syrii, Kurdowie we wschodniej części kraju pod dowództwem amerykańskich oficerów cały czas walczyli z niedobitkami dżihadystów. Waszyngton nigdy nie ukrywał, że Kurdowie mają stanowić jego główną, lądową siłę uderzeniową przeciw ISIS w Syrii. – Nasi towarzysze broni posuwają się naprzód – powiedział w środę o peszmergach dowodzący nimi na pustyni generał James Jarrard.

„Erdogan myśli, że może działać wbrew amerykańskim interesom nie ponosząc konsekwencji" – napisał publicysta agencji Bloomberg. „Turcy świetnie wiedzą, że to USA zapłacą polityczną cenę za ich bombardowania Kurdów. Należy zacząć wyobrażać sobie NATO bez Turcji" – dodał.

Ale oficjalnie Waszyngton zareagował bardzo wstrzemięźliwie. Pentagon wezwał jedynie „wszystkie strony do unikania eskalacji", a departament stanu zapewnił, że został „źle zinterpretowany" w spawie tworzenie kurdyjskiej armii w północnej Syrii. Teraz amerykańscy dyplomaci mówią, że „należy poczekać i zobaczyć jak się w Afrinie rozwinie się sytuacja".

Z enklawy uciekło już około 5 tysięcy osób. Nie wiadomo, jakie straty poniosły obie strony. Turcy przyznają się do jedynie trzech zabitych żołnierzy, zapewniając jednocześnie że Kurdowie stracili ponad 260 swoich. Kurdowie odpowiadają, że ich straty „są znacznie zawyżone".

Również Rosja, drugi największy sojusznik Kurdów odwróciła się od nich plecami. Kreml kazał wycofać z Afrin swoich wojskowych doradców dzień przed tureckim atakiem. Jednocześnie tureckie samoloty bez przeszkód latają nad enklawą znajdującą się pod ochroną rosyjskiego lotnictwa, co świadczy o tym że istnieje jakiejś porozumienie wojskowe w tej sprawie między Rosją i Turcją. Mimo, iż w pierwszym odruchu minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow nazwał turecką akcję „szaleństwem", Kurdowie oskarżyli Moskwę o zdradę. Rzecznik Kremla stwierdził że „nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie".

Jednocześnie jednak Rosja cały czas przygotowuje w Soczi spotkanie opozycji syryjskiej, na które chce przywieźć 1,5 tys. różnych polityków i działaczy z Syrii i emigracji. Mimo tureckiego sprzeciwu Moskwa zapowiedziała, że będą tam również Kurdowie.

– Nie chcemy starć z USA, Rosją czy syryjskim rządem. Walczymy tylko z terrorystami – zapewnił turecki minister spraw zagranicznych Mevlut Cavusoglu.

Wyprodukowane w Niemczech czołgi Leopard 2 należące do tureckiej armii wjechały bowiem w rejon, w którym krzyżują się interesy Waszyngtonu, Moskwy i Damaszku.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 787
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 786
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783