Alboth wyjaśnia, że nie mogła dłużej siedzieć i obserwować doniesień z Aleppo z założonymi rękoma. Dlatego postanowiła zorganizować marsz, którego uczestnicy mają pokonać 3400 km dzielących Niemcy od Syrii.
Kobieta przyjęła już w domu syryjskiego uchodźcę, ale teraz wyjaśnia, że doniesienia o bombardowaniu szpitali w Aleppo sprawiły, iż postanowiła działać.
- Ludzie tacy jak ja, żyjący w bezpiecznych krajach nie mogą tego dłużej znosić, musimy spróbować coś zmienić. Uchodźcy, którym opowiedziałam o moim pomyśle przyznają, że gdybyśmy wyrzekli się naszego wygodnego życia i zrobili to (udali się na marsz - red.), byłaby to prawdziwa demonstracja - podkreśla kobieta.
Jak dotąd gotowość do udziału w marszu wyraziło 2500 osób. Alboth liczy na zebranie 5000 ochotników.
Kobieta przyznaje, że jej pomysł jest ryzykowny. - Ale będziemy w kontakcie z organizacjami dostarczającymi pomoc humanitarną i będziemy korzystać z ich rad - mówi. Zapewnia też, że jeśli nikt nie powstrzyma maszerujących, zamierzają oni dotrzeć do Syrii.