Czyli mszczą się na tych, co do ostatniej chwili przetrwali w zbuntowanej części Aleppo. Mordują także kobiety i dzieci. Nie jest to czcze oskarżenie zaślepionych nienawiścią do Asada. ONZ już kilkanaście godzin po tym, jak zwolennicy dyktatora zaczęli świętować odbicie miasta, miała dowody na egzekucję 82 cywilów.
Nie jest to zresztą nic nowego. Od wielu tygodni syryjskie siły rządowe z pomocą Rosjan mordowały we wschodnim Aleppo cywilów, zrzucały bomby na szkoły, szpitale. Albo na tłum, który się zebrał przy zabitych w wyniku przeprowadzonego chwilę wcześniej nalotu.
Czym jak nie zbrodnią są ataki z powietrza na ludność cywilną, której zresztą nikt nie był w stanie obronić - bo rebelianci nie mieli broni przeciwlotniczej, a Zachód nie powstrzymywał działań Kremla w Syrii? Zachód zawiódł totalnie. Nie reagował, gdy Asad przekraczał kolejne czerwone linie, z użyciem broni chemicznej włącznie. W tym czasie, nie wiadomo, czy tylko z powodu braku reakcji Zachodu, totalnie zradykalizowali się rebelianci. Trudno już odnaleźć takich, którym bliżej do naszej cywilizacji niż do dżihadyzmu. Fundamentaliści, nie tylko ci z tzw. Państwa Islamskiego, także popełniają zbrodnie na cywilach, są okrutni i mściwi.
Jednak radykalizm po stronie przeciwników Baszara Asada nie usprawiedliwia równania z ziemią wschodniego Aleppo, bombardowania każdego szpitala. A teraz rozstrzeliwania cywilów. Czy nie jest to zbrodnia wojenna? Czy trzeba czekać wiele lat, by nazwać ją po imieniu i przyznać, że znowu nic się nie udało zrobić. Znowu wygrał zbrodniarz.
Odpowiedzialni są znani: Baszar Asad i tryumfująca w tej chwili razem z nim Rosja.