Rzeczpospolita: W Harlow w Wielkiej Brytanii grupa nastolatków, Brytyjczyków, zaatakowało dwóch Polaków. Jeden z mężczyzn zmarł. Brytyjska policja twierdzi, że do śmiertelnego pobicia doszło na tle uprzedzeń narodowościowych. Czy Polacy mieszkający w Wielkiej Brytanii mają powody do obaw?
Magdalena Grzymkowska: Incydent w Harlow to kolejny w krótkim czasie niebezpieczny sygnał. Na fali wyników czerwcowego referendum w sprawie Brexitu na Wyspach Brytyjskich dochodzi do aktów ksenofobicznych wobec Polaków. Pierwszy z nich miał miejsce w Londynie. Na polskim ośrodku społeczno-kulturalnym namalowano bardzo wulgarne graffiti. Drugi – w Huntingdon, gdzie rozrzucano agresywne antypolskie ulotki. Trzeci – w Plymouth, gdzie podpalono szopę w ogródku. Podpalacz podrzucił list z pogróżkami.
Co było w tym liście?
Wymowa listu była następująca: „Polacy, wracajcie do domu". Wyniki referendum dla tych Brytyjczyków, którzy są negatywnie nastawieni do imigrantów, mogą stanowić pewną legitymizację ich ksenofobicznego zachowania. Trzeba jednak dodać, że antypolskie incydenty zostały stanowczo potępione przez brytyjskie władze. Ponadto znany publicysta Andrew Marr w „The Times" ostatnio dziękował Polsce, że użyczyła Wielkiej Brytanii swoich młodych zdolnych ludzi. Podkreślał, że jesteśmy pracowitym narodem. Że nie jesteśmy tu dopiero od 2004 r. Przywoływał historię polskich lotników itd. Niemniej nasilające się incydenty wzbudzają niepokój...
Dlaczego Brytyjczycy, którzy dobrze przyjęli np. muzułmanów, czują niechęć do polskiej mniejszości?