Petru: Brexit może być szansą dla Europy

Plan Morawieckiego zakłada, że rząd da pieniądze i wszystko samo ruszy. Pieniędzy nie ma, szukają ich w naszych przyszłych emeryturach. I na tym zwykle kończą się innowacje – mówi Pawłowi Jabłońskiemu Ryszard Petru, lider Nowoczesnej.

Aktualizacja: 14.07.2016 17:19 Publikacja: 13.07.2016 18:23

Ryszard Petru

Ryszard Petru

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Rzeczpospolita: Czy Brexit stworzył w Polsce nową rzeczywistość gospodarczą, czy są nowe wyzwania, zagrożenia?

Brexit to poważny wstrząs dla Europy, ale szczególnie dla Wielkiej Brytanii. Kraje, które są przygotowane na takie wstrząsy lepiej je znoszą niż te, które przygotowane nie są. Polska dzisiaj nie jest zabezpieczona na wypadek tego typu wstrząsów. W czasach niepewności czy w kryzysach wygrywają ci, którzy mają zdrowe gospodarki, zrównoważone finanse publiczne, są innowacyjni i przedsiębiorczy.

Co do Brexitu – nie wiemy jeszcze, czy czeka nas kryzys polityczny i czy przerodzi się on w gospodarczy. Brexit tworzy chaos i niepewność, w skali jakiej jeszcze nie znaliśmy. Co gorsza, uderzenie idzie z kraju, który był zawsze ostoją demokracji i stabilności Europy. Nie wiemy jeszcze, jaką formę przyjmie wychodzenie Wielkiej Brytanii i czy nie nastąpią kolejne działania dezintegracyjne ze strony innych państw Europy.

To co wiemy o najbliższej przyszłości Europy?

Są dwa warianty wychodzenia. Norweski – pseudowychodzenie z Unii, które de facto wyjściem nie będzie. Wyjście z opłacaniem składek i ścisłą koordynacją z Brukselą. Drugi wariant to zdecydowane rozejście się Unii i Wielkiej Brytanii. Obstawiam, że będą poszukiwane rozwiązania bliższe rozwiązaniom norweskim.

Ale ten pierwszy norweski wariant jest chyba mało prawdopodobny. Bruksela raczej się nie zgodzi, by Londyn nadal zarabiał kolosalne pieniądze na Unii i jednocześnie płacił do jej budżetu jeszcze mniej niż dziś. A przecież jego składka jest i tak względnie niższa od płaconej przez inne kraje.

Dzisiaj jest wszystko możliwe. Wyjście Wielkiej Brytanii z UE nie może być bezbolesne. Gdyby tak się stało, to kolejne kraje mogą zacząć wysuwać żądania wobec Brukseli. To jest najgorszy scenariusz. Osłabia się cała Unia, jesteśmy rozgrywani, a Polska pozostaje na obrzeżach. Brexit może jednak być szansą dla Europy. Szansą na ułożenie zasad jej funkcjonowania na bardziej efektywnych zasadach. I nie oznacza to rozluźnienia związków między państwami. Potrzeba do tego liderów z wizją i wyobraźnią. Myślących kategoriami XXI, a nie XIX wieku. Inaczej mogą nas czekać kolejne exity.

Jednak dla Polski groźne jest, że Unia, która niedawno była jednolita, zaczyna się dzielić na mniejsze grupy. Na pierwszą, drugą i trzecią ligę. W takiej sytuacji powinniśmy robić wszystko, aby grać w grupie najważniejszych państw Unii – czyli w pierwszej lidze. Ale biorąc pod uwagę eurosceptyczne podejście naszego rządu, nic nie wskazuje na to, żeby było to możliwe. Ten podział Unii na grupy państw integrujących się w różnym tempie może spowodować wzrost spodziewanego ryzyka związanego z poszczególnymi krajami, takimi jak Polska. Czy nawet wzrost zagrożeń zewnętrznych. Nie sądzę jednak, by Brexit jako taki doprowadził do poważnego chaosu w gospodarce, ale może przyczynić się do osłabienia fundamentów Unii.

Czyli z punktu widzenia Polski powinniśmy się starać, by Brexit miał jak najspokojniejszy przebieg?

Rządy PiS osłabiają nasze fundamenty. Nieodpowiedzialne rozdawnictwo, rosnące represje wobec przedsiębiorców ze strony urzędów skarbowych, pomysły nacjonalizacji spółek prywatnych z portfeli OFE, szalone pomysły industrializacji w stylu PRL, przejadanie pieniędzy przeznaczonych na nasze przyszłe emerytury itd. Do tego dochodzi łamanie konstytucji i wprowadzanie bolszewickich przepisów prawa, takich jak choćby możliwość przejęcia całego majątku przedsiębiorcy w przypadku postawienia zarzutów prokuratorskich. Ręce opadają.

Do tego antyunijna retoryka PiS włącznie z pomysłami rozluźnienia współpracy unijnej i pomysły nowych traktatów odbierane są w Brukseli jako skrajnie niepoważne. Wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego – również te w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej" – stoją w pełnej kontrze w stosunku do tego, co chce dziś robić Unia. I wreszcie wyraźny sygnał dany przez prezydenta Obamę na szczycie NATO. Politycy Unii mają inne źródła informacji niż telewizja Jacka Kurskiego i widzą, że nie są jedyni, którzy uważają, że łamane są u nas standardy demokratyczne.

To co konkretnie powinna robić Polska?

Po pierwsze, zakończyć spory z Unią Europejską albo przynajmniej zminimalizować ich liczbę. Bo dziś jesteśmy postrzegani jako kraj, z którym się nie da dogadać. Po drugie, dołączyć do grona państw, które decydują o przyszłości Unii. Nasza pozycja geopolityczna, a nie gospodarcza, daje nam takie prawo, ale my tego nie wykorzystujemy. Antyunijna retoryka, konfliktowość, mrzonki i tworzenie wielkiego Międzymorza – to wszystko w tym momencie jest śmieszne i nas tylko osłabia. Taki rząd nie będzie traktowany poważnie.

Trzecia sprawa to rozpoczęcie debaty o wejściu do strefy euro. Nie wchodzić, tylko rozpocząć debatę w tej sprawie. Historia może potoczyć się tak, że tylko strefa euro będzie główną Unią. I tam będzie dzielony budżet.

Czyli wsunąć nogę w drzwi z napisem euro?

Ja już dawno, jeszcze jako nie polityk, proponowałem stworzenie umowy stowarzyszeniowej ze strefą euro. Taką formę trzymania nogi w drzwiach. To nie oznaczałoby, że zaraz tam wejdziemy, tylko byłoby polityczną deklaracją, że zamierzamy to zrobić. To miałoby też wymiar gospodarczy, bo byłoby to symbolem stabilizacji. Badania opinii pokazują, że Polacy coraz lepiej to rozumieją.

Czy takie stowarzyszenie wiązałoby się to ze sztywnym kursem złotego wobec euro?

Na pewno nie. To byłoby za duże ryzyko, trzeba tego kursu umieć bronić.

A w przypadku wariantu dezintegracji Unii co powinniśmy robić?

Musimy wejść do pierwszej ligi europejskiej. Rozmawiałem ostatnio z kilkoma premierami europejskimi, ministrami spraw zagranicznych i obrony. Nie rozumieją tego, co robi PiS. Wiedzą, że ze względu na geopolitykę mamy realną szansę należeć do tej grupy państw, a PiS ją zaprzepaszcza. Przypomnę, że gdy Polska wchodziła do Unii, obniżyło się ryzyko naszego kraju, spadła rentowność naszych obligacji, czyli zaczęliśmy płacić niższe odsetki za pożyczane przez państwo pieniądze, zaczął napływać kapitał. W wariancie dezintegracji wszystkie te procesy zaczęłyby się toczyć w odwrotną stronę. Przestałyby płynąć pieniądze unijne, zniknąłby parasol unijnego standardu, wzrosłoby ryzyko związane z wątpliwościami dotyczącymi przyszłości Polski poza Unią. Pojawiłyby się też kłopoty z Rosją. Dziś mamy przełożenie na unijne sankcje wobec Moskwy. W sytuacji dezintegracji nie będziemy mieli takich możliwości.

Niestety, może być tak, że nawet gdyby tu nikt nie mówił o wychodzeniu z Unii, to będziemy postrzegani jako kraj wychodzący.

A jak w świetle tych nowych zagrożeń wygląda program gospodarczy naszego rządu, czyli plan Morawieckiego?

Ja bym bardziej szukał rozwiązań stawiających na innowacyjność i efektywność, a nie załatwianie wszystkich problemów przez państwo.

Przecież stawianie na innowacyjność to bardzo silny punkt tego programu.

To nie tak. Publiczne środki nigdy nie wpłynęły na poprawę innowacyjności. Ani na rozwój przedsiębiorczości. Nie bierze się pod uwagę, że przedsiębiorstwa i ludzie mogą być innowacyjni sami z siebie. Jest kilka elementów, które powinny być zrobione zupełnie inaczej.

Po pierwsze, państwo musi działać skutecznie i efektywnie, i w tych sprawach powinno się skupić na kilku najważniejszych obszarach. Zaczynać trzeba od wspierania innowacji, choćby poprzez instrumenty podatkowe.

Kolejny bardzo ważny punkt to stworzenie nieistniejącej dziś symbiozy między nauką a prywatnym, a nie państwowym biznesem. Potrzebne jest także wspieranie najbardziej ryzykownych faz, wczesnych etapów transferu odkryć do gospodarki i w ogóle zmiana podejścia urzędników do ryzyka. Jest wiele regulacji, które utrudniają innowacje i prowadzenie działalności. W Polsce niełatwo się patentuje, trudno wprowadza się innowacje. Ludzie boją się rozpoczynać działalność, bo koszty wejścia na rynek są bardzo wysokie. Trzeba im to ułatwiać.

Trzeba szukać nowych rozwiązań. Na przykład rynek pracy. Dziś mamy urzędy, które powinny zająć się poszukiwaniem miejsc pracy, a w rzeczywistości tylko rejestrują bezrobotnych. Teraz oczekuję rozwiązań, które będą premiować osiągnięcia, np. że te urzędy oraz prywatne firmy będą dostawać pieniądze za osiągnięcia, czyli za znalezienie pracy dla ludzi. Chodzi o to, by cały plan był nastawiony na cel. W wielu obszarach: nauka, edukacja, ochrona zdrowia itp.

Wszędzie trzeba wprowadzić mechanizmy promujące innowacyjność. Dzięki temu firmy będą wypłacać znacznie wyższe wynagrodzenia, polska gospodarka będzie tworzyć więcej nowych miejsc pracy.

A tego wszystkiego nie ma w planie rządu PiS?

Plan Morawieckiego zakłada, że rząd da pieniądze i wszystko samo ruszy. Pieniędzy nie ma, widać, że szukają ich w naszych przyszłych emeryturach. A do tego państwo, przejmując odpowiedzialność za gospodarkę, zwykle zajmuje się głównie obsadzaniem stanowisk swoimi kolegami. I na tym zwykle kończą się innowacje. Proszę zobaczyć, jak innowacyjna była budowa elektrowni atomowej przez rząd PO–PSL. Utworzono spółkę, wypłacano sowite wynagrodzenia, a energii z tego jak nie było, tak nie będzie.

W energetyce zaś tkwi olbrzymi potencjał innowacyjny rozwoju firm, poszukiwania nowych bardziej efektywnych rozwiązań, poszukiwania technologii eksportowych itp.

Ale zarówno PO, jak i PiS upierały się przy państwowym węglu. Taka polityka dobija polską energetykę, a przecież w naszym interesie leży energia tania, z różnych źródeł – od OZE poprzez biopaliwa, gaz ziemny, w tym również z węgla. Chodzi jednak o to, aby te źródła konkurowały między sobą. Nie było takiego myślenia w poprzednim rządzie i nie ma w obecnym.

Zmiany w edukacji są też niestety przykładem chybionych działań. Zaproponowano powrót do systemu osiem plus cztery. Pytanie, czy dzięki temu poprawi się jakość nauczania, choćby na terenach wiejskich, czy poprawi się jakość nauczania języków obcych. Nie! Dzięki tym zmianom nic nie zostanie załatwione. Powstanie chaos, będziemy dalej tracić czas. I wreszcie ta antyreforma zwiększy nierówności edukacyjne. Wydłużenie podstawówki i opóźnienie rozpoczęcia edukacji przedszkolnej zmniejszy szanse, szczególnie dzieci wiejskich i z małych miasteczek, na lepszą edukację i dobre życie.

Plan Morawieckiego to nostalgia za PRL. Dlatego tak podoba się Kaczyńskiemu, który PRL-em jest mentalnie przesiąknięty.

Państwo powinno skupiać się na rzeczach najważniejszych i robić to dobrze. A nie ingerować w sprawy, na których się nie zna, czyli np. zajmować się produkcją stali.

Czyli plan Morawieckiego oznacza powrót do socjalizmu?

Powrót do przeszłości. W połączeniu z nacjonalizacją OFE to powrót do dominacji państwowej. Nieefektywnego sektora państwowego. Skazany jest na bankructwo albo porażkę. Co więcej, zabije inicjatywę i innowacje...

Jak to? Przecież innowacje to jeden z filarów tego planu...

Deklaracje, a nie działania. Państwowe firmy niczego nowego nie wymyślą. Ten program nie daje szans konkurencji, nie wspiera możliwości intelektualnych młodych Polaków.

To co w Polsce w obecnej sytuacji powinniśmy robić?

Nowoczesna zgłosiła ustawę o zrównoważonym budżecie. Polska powinna być krajem stabilnym makroekonomicznie. Zrównoważony budżet działa w ten sposób, iż w okresie przyspieszenia gospodarczego pojawia się nadwyżka w finansach publicznych, przy recesji – deficyt. W średnim okresie to się równoważy.

Zgłosiliśmy też ważny projekt ustawy upraszczającej życie przedsiębiorców. Jest w niej zapisana chociażby przyśpieszona amortyzacja i niższa 15-proc. stawka CIT. W tym tygodniu zgłosimy kolejnych pięć ustaw wspierających polską przedsiębiorczość.

Chcemy też zmienić system budowania mieszkań na wynajem. To jest działalność, która mogłaby uruchomić bardzo duży obszar prywatnego biznesu i stworzyć nowe miejsca pracy. Warunkiem jednak takich inwestycji jest przewidywalność prawa i warunki pozwalające na podpisywanie z lokatorami takich umów, które dają wynajmującemu bezpieczeństwo. Gdyby towarzyszyła temu szybsza amortyzacja, uruchomiłoby to koło zamachowe będące podstawą budowy mieszkań na wynajem w krajach zachodniej Europy. Pieniądze na to są, tylko nikt nie chce wchodzić w biznes, w którym trzeba konkurować z państwowym BGK, który de facto niszczy rynek.

Dlaczego państwo poprzez BGK miałoby niszczyć rynek mieszkaniowy?

BGK miał wart 5 miliardów plan budowania mieszkań na wynajem po cenach niższych od rynkowych. W efekcie nikomu prywatnemu nie opłacało się tego robić. Na świecie są rozwiązania, które pozwalają i zachęcają prywatnych deweloperów do budowania tańszych mieszkań. Mam o to pretensje do Platformy, a teraz do PiS. O takie podejście do gospodarki.

Co jeszcze powinniśmy zmieniać w gospodarce?

Obecna polityka utrzymywania państwowych firm do niczego nie prowadzi. To są synekury niedające wartości dodanej. Przy błędach i obecnej koniunkturze to może się bardzo źle skończyć. Wiele z tych firm powinno znaleźć prywatnego właściciela.

Np. prywatne kopalnie mają szansę przetrwać, a publiczne nie. Komisja Europejska już prowadzi z polskim rządem rozmowy w sprawie ciągłego dofinansowywania ze środków publicznych kopalń, co jest niezgodne z zasadami Unii i stanowi niedozwoloną pomoc publiczną.

Może skończyć się z zamykaniem nierentownych kopalń z powodu niezgodnej z prawem pomocy publicznej. Z dnia na dzień. Bez żadnych programów dla pracowników, którzy tracą pracę.

W planie Morawieckiego dużo miejsca poświęcono sprawie budowania polskiego długoterminowego kapitału. Czy to jest rzeczywiście potrzebne Polsce?

Polski kapitał już jest. Może jest rozproszony. Jego bazą są małe i średnie firmy.

Ale one nie są w stanie sfinansować niezbędnych dla Polski wielkich inwestycji, np. w energetyce.

Kapitał do takich inwestycji bierze się z oszczędności. Jedni odkładają oszczędności – inni z tych pieniędzy finansują inwestycje. Jest natomiast potrzeba, by była skłonność do inwestowania w realną gospodarkę. To jest możliwe, gdy prawo sprzyja inwestycjom, rządy są przewidywalne, a sytuacja makroekonomiczna stabilna. Tego wszystkiego w Polsce zaczyna brakować. Co do sytuacji makro, rośnie niepewność fiskalna wynikająca nie tylko ze wzrostu wydatków, np. na program 500+, ale całej serii nieodpowiedzialnych obietnic wyborczych. Choćby wyjątkowo kosztowne pomysły pomocy dla frankowiczów, obniżka wieku emerytalnego, czy też nacjonalizacja OFE. W Polsce mamy oszczędności na poziomie 20 proc. PKB – brak jest tylko warunków, by je chciano inwestować.

Ale struktura tych oszczędności nie sprzyja inwestycjom. Ta są przede wszystkim krótkoterminowe depozyty.

W Polsce tak jest od dawna. Fundusze emerytalne, które były źródłem takich inwestycji, wydłużają okres oszczędzania – niestety, kolejne rządy je likwidują i przejadają nasze oszczędności emerytalne. Wraz z zespołem ekspertów w zeszłym roku przedstawiliśmy prezydentowi Komorowskiemu propozycję rozbudowy III filara – czyli dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych. Propozycja ta polegała m.in. na tym, aby Polacy obowiązkowo zapisywali się do pracowniczych programów emerytalnych, a potem najwyżej mogliby się z nich wycofać. To pozwoliłoby na w miarę masowe uczestnictwo w tych funduszach i niskie ich koszty i wydłużyłoby okres oszczędności. Niestety, w Polsce po skoku na OFE każdy ma prawo zapytać, jak długo taki projekt będzie realizowany. Zaufanie do państwa zostało zniszczone.

Gdyby pan był na miejscu premiera Morawieckiego, to co by pan jeszcze wpisał do swojego programu gospodarczego?

Chciałbym, by państwo było przede wszystkim skuteczne. Zacząłbym więc od prostych podatków. Prosty CIT, prosty VAT. W odróżnieniu do tego, co dziś szykuje nam PiS. A więc jak najmniej ulg, tożsamość PIT z CiT-em przy działalności gospodarczej i obniżka stawek w miarę możliwości budżetu. Chciałbym państwa przyjaznego, wspierającego inicjatywy i pomagającego naprawdę potrzebującym. Niestety, boję się, że w najbliższym czasie takich możliwości nie będzie. Przy podatkach kluczową sprawą powinna być kwestia przejrzystej interpretacji prawa. Pensja minimalna powinna być równa połowie średniej płacy w danym powiecie, a pomoc społeczna powinna być kierowana tylko do tych, którzy naprawdę jej potrzebują. To dotyczy również programu 500+. Trzeba wprowadzić powszechny program mieszkaniowy polegający na budowie na dużą skalę mieszkań. Zachęty powinny być kierowane do tych, którzy budują te mieszkania. No i na koniec, podwyższenie wieku emerytalnego z powrotem do 67 lat.

Wycofanie się z programu 500+ nie przysporzyłoby pańskiej partii zwolenników.

My proponujemy, by dodatki na dzieci były wypłacane tylko rodzinom, w których dochód na głowę członka rodziny nie przekraczałby 2,5 tys. zł miesięcznie. Uważam, że nie stać nas na program zaproponowany przez PiS. Nie zarobiliśmy na taki luksus. Powinniśmy być fair wobec ludzi i publicznymi pieniędzmi wspierać tylko tych, którzy potrzebują.

Rzeczpospolita: Czy Brexit stworzył w Polsce nową rzeczywistość gospodarczą, czy są nowe wyzwania, zagrożenia?

Brexit to poważny wstrząs dla Europy, ale szczególnie dla Wielkiej Brytanii. Kraje, które są przygotowane na takie wstrząsy lepiej je znoszą niż te, które przygotowane nie są. Polska dzisiaj nie jest zabezpieczona na wypadek tego typu wstrząsów. W czasach niepewności czy w kryzysach wygrywają ci, którzy mają zdrowe gospodarki, zrównoważone finanse publiczne, są innowacyjni i przedsiębiorczy.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej