Ryszard Czarnecki: Brexit byłby prezentem dla Putina

Tusk nie może śpiewać w chórze razem z tymi, którzy chcą kar dla Polski – mówi europoseł PiS Ryszard Czarnecki.

Aktualizacja: 14.06.2016 16:53 Publikacja: 13.06.2016 18:50

Ryszard Czarnecki: Brexit byłby prezentem dla Putina

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski

Rzeczpospolita: Czy wokół Polski panuje zły klimat?

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS: Tak nie jest. To jest kaszka z mleczkiem, gdyby porównać klimat wokół Polski z tym, który panował wokół Wielkiej Brytanii, kiedy Londyn nie chciał podpisać Traktatu z Maastricht i przez wiele miesięcy Margaret Thatcher i Zjednoczone Królestwo było tarczą strzelniczą dla elit politycznych całej Europy. Porównajmy też naszą sytuację z tym, co się działo wokół Węgier, kiedy doszło do czterech debat w Parlamencie Europejskim zakończonych trzema rezolucjami...

Z których co ostatecznie wynikło dla Węgier?

Nic. Po Orbánie spłynęło to jak woda po kaczce. W tym czasie wzrastał produkt krajowy brutto na głowę mieszkańca, Węgry zyskały doskonałe oceny ze strony ekonomistów, napłynął kapitał zagraniczny. To pokazuje, że krytyczne debaty, uwagi, a nawet rezolucje nie przekładają się na konkrety i na gospodarkę.

Prof. Michał Kleiber, którego trudno zaliczyć do krytyków PiS, twierdzi, że wiele osób na świecie uważa rządy tej partii za autorytarne.

Jeżeli pan prof. Kleiber spotyka na świecie osoby tak twierdzące, to mam nadzieję, że tłumaczy im, że to bzdura.

Spotyka się pan z przedstawicielami zachodnich rządów i mediów i nie widzi negatywnego trend w ocenie Polski?

Krytyczne opinie o Polsce wynikają z tego, że nowe władze w naszym kraju naruszyły interesy ekonomiczne, poczynając od zachodnich banków przez zachodnie korporacje na zachodnich sieciach supermarketów kończąc. Uderz w finansowy stół, a odezwą się nożyce polityczne i medialne. To jest prawdziwe podłoże. Reszta to szukanie pretekstów.

W maju wicepremier Mateusz Morawiecki mówił, że „wpływ zawirowania wokół Polski na inwestycje jest nie za duży, ale zauważalny".

Polska gospodarka jest częścią gospodarki europejskiej i światowej, które mogą mieć przełożenie na nasz kraj. W światowej gospodarce jest tak, że jak ktoś kichnie w Waszyngtonie, to my w Europie mamy katar.

Nie wiąże pan sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego, obniżki ratingu, negatywnych prognoz dla Polski z zawirowaniami ekonomicznymi wokół naszego kraju?

Absolutnie nie.

Nie zaklina pan rzeczywistości?

Nie.

Polska ma coraz gorszą opinie na świecie.

O Polsce mówią źle głównie politycy liberałów i lewicy. Takim politykiem jest Frans Timmermans, wiceszef Komisji Europejskiej, który był posłem holenderskiej Partii Pracy. Timmermans ocenia Polskę przez swoje partyjne, ideologiczne okulary.

Czyli gdyby na czele Komisji Europejskiej stał polityk partii prawicowej, to opinia KE o Polsce byłaby inna?

Timmermans to niegdyś bardzo aktywny polityk holenderskiej lewicy. Jeśli krytykują nas politycy Europejskiej Partii Ludowej, w skład której wchodzą Platforma Obywatelska i PSL, to muszę brać pod uwagę, że patrzą na Polskę także przez pryzmat solidarności z PO i PSL.

Czy sankcje dla Polski są możliwe, jeśli spór wokół TK nie zostanie rozwiązany?

Sankcje to mission imposibble i surrealizm. Scenariusz nierealistyczny. Proszę w te bajki nie wierzyć, choćby ze względów matematycznych. Unia potrzebuje Polski.

Co dla Polski oznaczałby Brexit?

Byłby prezentem dla Putina. Słabsza, podzielona Unia, w której pogłębiłyby się tendencje odśrodkowe, wzmocniłaby Rosję. Ale nawet jeśli dojdzie do Brexitu, to rozwód z Wielką Brytanią potrwa co najmniej dwa lata. Mam jednak nadzieję, podobnie jak PiS, że do Brexitu nie dojdzie. Skądinąd na 751 europosłów jest około 100 eurosceptyków. Za trzy lata może być ich i dwa razy więcej. Eurosceptycyzm będzie narastał w Unii.

Dlaczego?

Dlatego, że elity unijne zachowują się jak pijany zając w kapuście, broniąc się przed demokracją i generując problem eurosceptycyzmu przez niemądre decyzje.

Przykłady?

Kilka lat temu Komisja Europejska zaproponowała Unii „Plan D", uznając że za mało jest demokracji w UE. Ruszyła realizacja planu, z którego nic nie wyszło. Byłem jednym z 10 europarlamentarzystów, którzy w 2006 r. zaproponowali, aby we wszystkich karajach UE odbyły się referenda w sprawie konstytucji Unii. Okazało się, że piszemy na Berdyczów.

Gdyby doszło do Brexitu, PiS nie optowałby za Polexitem?

Nie jestem euroentuzjastą, ale eurorealistą. Unia Europejska, przy wszystkich swoich wadach, jest potrzebna Polsce.

Ze względu na wsparcie finansowe, jakiego udziela Polsce?

Nie tylko dlatego, że Unia na razie jest skarbonką, ale głównie ze względów geopolitycznych. Polska powinna być w Unii Europejskiej, bo to zwiększa nasze bezpieczeństwo. Mam nadzieję, że do Brexitu nie dojdzie, chociaż emocje są po stronie zwolenników wyjścia z UE.

Dlaczego większość Brytyjczyków, jak pokazują sondaże, chciałaby wyjść z Unii?

Bo nie podoba się im federalizacja UE. A nagłaśnianie absurdów biurokratycznych w brytyjskich tabloidach również nie pomaga Unii. Grenlandia, pozostając częścią Danii przegłosowała, że z Unii wychodzi, ponieważ nie zgadzała się na regulacje unijne dotyczące np. rybołówstwa i ochrony środowiska.

Kto zyskałby najbardziej na Brexicie?

Rosja. Jeżeli w następny czwartek okaże się, że Londyn wychodzi z UE, to na Kremlu strzelą korki od szampanów. Wyjście Wielkiej Brytanii oznacza nie tylko osłabienie Unii w relacjach z Rosją, ale także to, że wypada z UE najbardziej rosyjskosceptyczne państwo z czwórki największych.

Jak zmienią się relacji UE z Rosją, jeśli nastąpi Brexit?

UE będzie bardziej skłonna do romansów z Moskwą, do ocieplania relacji z Kremlem. O sankcjach wobec Federacji Rosyjskiej możemy wkrótce zapomnieć. Jak patrzę na europarlament, to największych euroentuzjastów i największych eurosceptyków łączy jedna rzecz – chęć zniesienia sankcji wobec Rosji. Jedni chcą z nią handlować, bo to się opłaca ich krajom, a eurosceptycy uważają, że nie należy drażnić Putina i trzeba z Moskwą kooperować. W samej UE zwiększy się rola Niemiec, które historycznie są uwarunkowane na zawieranie porozumień Berlin-Moskwa ponad głowami reszty Europy.

Czy Polski rząd zgodzi się na przyjęcie uchodźców?

Nie. Poprzedni rząd popełnił błąd, zgadzając się na imigrantów, łamiąc solidarność Grupy Wyszehradzkiej i mówiąc „tak" w sytuacji, gdy Budapeszt, Praga i Bratysława powiedziały „nie". Polska jest jedynym z sześciu najbiedniejszych krajów UE. Nie stać nas na uchodźców. Już ich przyjmujemy, głównie Ukraińców.

Ukraińcy są uchodźcami w Polsce?

Tak, bo tam panuje wojna.

Tylko osiem osób z Ukrainy dostało w tym roku status uchodźcy. W zeszłym roku dwie.

Między 1 stycznia 2014 a 31 sierpnia 2015 r. Polska wydała 1,3 mln wiz Ukraińcom. Wracam ze Lwowa, w którym polski konsulat przeżywa oblężenie, gdzie lawinowo wzrosła liczba wniosków o wizy, także ze względu na wojnę – w praktyce – z Rosją. Według Eurostatu Polska jest drugim krajem w Europie pod względem przyjmowania uchodźców.

Jak informuje Urząd do Spraw Cudzoziemców, w tym roku 38 cudzoziemców dostało w Polsce status uchodźcy. Większość to Syryjczycy.

W tym względzie bardziej ufam Eurostatowi, czyli agendzie UE. Nie róbmy uchodźcom krzywdy i nie przyjmujmy ich do Polski na siłę. Oni tu nie chcą przyjeżdżać. Chcą zamieszkać w krajach bogatych. Polski ze względu ekonomicznych, ale także historycznych – nie mieliśmy nigdy kolonii – nie stać na ich przyjmowanie. Oni wolą także państwa z dużymi już wspólnotami muzułmańskimi.

Od czego PiS uzależnia poparcie dla Donalda Tusk na następną kadencję szefa Rady Europejskiej?

W tej sprawie są rzeczy, które zależą od Donalda Tuska i takie, które od niego nie zależą.

Co zależy od niego?

Tusk robi stójkę na dwunastnicy. Chce uzyskać poparcie krajów, które mają sprzeczne interesy. Popiera fatalną dla naszej ojczyzny propozycję karania kwotą 250 tys. euro krajów członkowskich UE za nieprzyjęcie każdego jednego emigranta. Popiera tą decyzję dlatego, że jest to propozycja dobra dla Angeli Merkel.

Tusk mówi też, że jest przeciwny nadmiernej federalizacji Europy.

Mówi, że jest za tym, żeby funkcjonowały państwa narodowe, kłaniając się tym samym państwom zaniepokojonym sytuacją, że coraz więcej decyzji przechodzi do Brukseli. Tusk tworzy w ten sposób dla siebie zaplecze z myślą o przyszłorocznej elekcji. Ale jego zabiegi na nic się mogą zdać, jeżeli dojdzie do rewizji podziału stanowisk na szczycie UE.

Na razie obowiązuje niepisana umowa, że dwa z trzech stanowisk zajmują chadecy, a jedno socjaliści. Co się stanie, jeżeli w styczniu nowym szefem PE nie zostanie Martin Schultz, czy inny socjalista, tylko przedstawiciel chadecji? Mówi się o, że może nim być szef frakcji Europejskiej Partii Ludowej Niemiec Manfred Weber. Jeżeli socjaliści nie zgodzą się, żeby całą pulę stanowisk, czyli trzy na trzy, wzięli chadecy, to w tym momencie pojawi się kwestia oddania im czegoś. Szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker ma kadencje na pięć lat, jest starym wygą, politycznie bardzo mocnym. Wie, że boksowanie się z Polską jest kontrowersyjne, zużywa i jego w tym nie ma.

A kto się zużywa?

Timmermans. Juncker jest w cieniu, to bardzo charakterystyczne. Nikt nie podważy jego pozycji. W związku z tym zagrożona jest pozycja Tuska.

Czy Tusk może liczyć na poparcie Węgier czy innych krajów Unii, które popierają polski rząd?

Nie sądzę, aby Viktor Orban był entuzjastą Donalda Tuska, który per noga traktował Grupę Wyszehradzką. Tusk robił różne numery, jak np. to, że czmychnął ze szczytu Grupy Wyszehradzkiej w Bratysławie przed przyjazdem prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego, który się wściekł. Jak się dowiedział, że Tusk w tym czasie oprowadza Angele Merkel po gdańskiej starówce, to wściekł się podwójnie. To robiło też fatalne wrażenie na premierach Czech, Słowacji czy Węgier.

Podsumujmy. Jak ocenia pan szanse Donalda Tuska na druga kadencję jako szefa Rady Europejskiej?

Szanse ma i polski rząd ich nie będzie zmniejszał. Jednak nie wyobrażamy sobie, że finalnie poprze kary finansowe dla Polski za nieprzyjmowanie imigrantów.

Czyli coś za coś?

Tusk nie może śpiewać w chórze razem z tymi, którzy chcą kar dla Polski.

I na koniec. Dżuma czy cholera?

Nie jestem lekarzem.

Wicepremier Morawiecki również, a jednak powiedział że wybór między Hillary Clinton a Donaldem Trumpem to wybór między dżumą a cholerą.

Polska będzie współpracować z każdym wybranym prezydentem USA. Clinton jest znacznie wiarygodniejsza od Trumpa, jeśli chodzi o politykę międzynarodową.

Co wygrana Trumpa może oznaczać dla Polski?

Niewiadomą.

A co ta niewiadoma oznacza w polityce międzynarodowej?

Wypowiedzi Trumpa na temat współpracy z Rosją są bardzo niebezpieczne dla Polski i naszego regionu. Ale nie sądzę, żeby Trump-prezydent robił to samo, co mówił w kampanii wyborczej Trump-kandydat, żeby kleił się do Rosji. Administracja amerykańska i lobby zbrojeniowe nie pozwolą mu na to. Warszawa będzie współpracować z każdym prezydentem USA, choć wciąż tęsknimy za Ronaldem Reaganem.

—rozmawiał Jacek Nizinkiewicz

Rzeczpospolita: Czy wokół Polski panuje zły klimat?

Ryszard Czarnecki, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego, europoseł PiS: Tak nie jest. To jest kaszka z mleczkiem, gdyby porównać klimat wokół Polski z tym, który panował wokół Wielkiej Brytanii, kiedy Londyn nie chciał podpisać Traktatu z Maastricht i przez wiele miesięcy Margaret Thatcher i Zjednoczone Królestwo było tarczą strzelniczą dla elit politycznych całej Europy. Porównajmy też naszą sytuację z tym, co się działo wokół Węgier, kiedy doszło do czterech debat w Parlamencie Europejskim zakończonych trzema rezolucjami...

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej
Wydarzenia
#RZECZo...: Powiedzieli nam
Wydarzenia
Kalendarium Powstania Warszawskiego