Krytyczne głosy ze strony przedstawicieli rządu oraz szefów polskich firm węglowych na temat australijskich inwestycji w naszym kraju w kuluarach słychać było od kilku lat. Teraz jednak jest to już oficjalne stanowisko resortu środowiska. Wiceminister i główny geolog kraju Mariusz Jędrysek w liście do samorządowców z Lubelszczyzny pisze wprost o wątpliwościach co do szans szybkiej budowy kopalni węgla Jan Karski przez firmę PD Co, należącą do giełdowego Prairie Mining.
Australijczycy nie kryją zaskoczenia. – Ostatnie wypowiedzi przedstawicieli ministerstwa oczywiście nas niepokoją. Jesteśmy tu po to, by budować kopalnie, a nie walczyć z urzędnikami – mówi „Rzeczpospolitej" Ben Stoikovich, prezes Prairie Mining, i ostrzega: – W skrajnym scenariuszu istnieje możliwość wniesienia sprawy do międzynarodowych trybunałów i wywalczenia dużego odszkodowania.
Prairie ma w planach budowę dwóch kopalń – Jan Karski na Lubelszczyźnie oraz Dębieńsko na Śląsku.
Co tak bardzo zaniepokoiło resort środowiska? Przede wszystkim długi czas prac Prairie na złożu Lublin. Australijczycy rozpoczęli działalność rozpoznawczą na tym terenie w 2012 r. i jak dotąd nie złożyli jeszcze wniosku o koncesję wydobywczą. Wykonali przy tym tylko osiem z planowanych 23 odwiertów badawczych. „Ponadto zarówno prowadzone obecnie badania, jak i liczba wykonanych przez inwestora otworów wiertniczych nie poszerzają w sposób znaczący merytoryczno-geologicznego zasobu wiedzy na temat budowy Lubelskiego Zagłębia Węglowego, bo złoża te dawno zostały już udokumentowane" – pisze Jędrysek.
Inwestor wyjaśnia, że wykonał wystarczającą liczbę odwiertów. Prace te były konieczne, by przekonać do projektu zagranicznych inwestorów. Prairie finansowo wspierają China Coal oraz brytyjski fundusz CD Capital. Inwestor przekonuje też, że zdąży na czas ze złożeniem wniosku o koncesję wydobywczą. Pierwszeństwo w uzyskaniu tego dokumentu przysługuje mu tylko do kwietnia 2018 r.