Warszawa: Pożar barki na Wiśle wywołany podpaleniem?

Trwa wyjaśnianie przyczyn pożaru barki cumującej na lewym brzegu Wisły w Warszawie, w okolicy Mostu Łazienkowskiego. Wszystko wskazuje na to, że było to podpalenie - informuje Onet.pl.

Aktualizacja: 09.07.2018 18:27 Publikacja: 09.07.2018 18:18

Warszawa: Pożar barki na Wiśle wywołany podpaleniem?

Foto: Mazowiecka Straż Pożarna

Statek Maristo kiedyś można było wynająć na imprezę, o czym przypominał jeszcze do ostatniego weekendu znajdujący się nad drzwiami napis, z podanym numerem telefonu i mailem kontaktowym. Od dłuższego czasu obiekt był opuszczony i bardzo zaniedbany.

Statek osiadł na dnie i przechylił się na bok. Wygląda to tak, jakby tonął – zwłaszcza kiedy poziom Wisły jest wyższy niż obecnie, a wrak jest w dużej części zanurzony w wodzie. To właśnie dlatego wśród spacerujących bulwarami zyskał przydomek "warszawskiego Titanica". W przeciwieństwie jednak do tego brytyjskiego transatlantyku, którego pierwszy rejs zakończył się katastrofą po zderzeniu z górą lodową, Meristo na razie nie zniknął z powierzchni wody i szpecił okolicę, budząc zainteresowanie "grafficiarzy", którzy zaczęli ozdabiać go swoimi malunkami.

Tymczasem w sobotę późnym wieczorem na statku wybuchł pożar. Ogień zauważyła jedna z osób przebywających na moście Łazienkowskim i wezwała straż pożarną. - Powiadomienie otrzymaliśmy o godz. 22.11. Na miejsce wysłanych zostało sześć zastępów straży. W chwili przybycia ich na miejsce płomienie obejmowały już dużą część pokładu. Gaszenie przebiegało zarówno z brzegu, jak i z poziomu rzeki, przy użyciu łodzi – powiedział Onetowi kpt. Piotr Świerkot ze stołecznej straży pożarnej.

Akcja gaśnicza trwała blisko cztery godziny. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Na koniec strażacy zdemontowali część spalonych elementów i zabezpieczyli teren. - Na razie nie wiadomo, dlaczego doszło do pożaru. W trakcie działań z obiektu wyniesiono butle gazowe, jednak były one puste, a ich opróżnienie nastąpiło prawdopodobnie wcześniej – podkreśla Piotr Świerkot.

Czekają na opinię biegłego

Sprawą zajęła się policja. - Trwają czynności zmierzające do ustalenia przyczyny pojawienia się ognia. Przeprowadzono oględziny miejsca zdarzenia, z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Teraz czekamy na jego opinię – mówi Robert Szumiata.

Z nieoficjalnych informacji Onetu wynika, że ślady wskazują wstępnie na podpalenie. Świadczyć o tym może także fakt, że świadkowie pożaru, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali, że oprócz dymu czuli wyraźnie zapach benzyny. Służby rozważają dwie hipotezy: że był to akt wandalizmu lub świadome działanie. - Możliwe, że ktoś chciał się pozbyć problemu. Nie wygląda na to, że przebywali tam np. bezdomni i zaprószyli ogień – komentują nieoficjalnie świadkowie i służby.

Od blisko trzech lat o usunięcie tego wraku walczy Urząd Żeglugi Śródlądowej w Warszawie. Jeszcze w sierpniu 2015 roku dyrektor tej instytucji nałożył na armatora obowiązek "skierowania statku o nazwie Maristo (…) do najbliższego bezpiecznego miejsca postoju, tj. w górnym awanporcie, przy stopniu wodnym w Dębem na Jeziorze Zegrzyńskim". Niestety, bez skutku. Dotychczasowy właściciel obiektu stwierdził bowiem, że nie jest on już jego własnością i że nie jest on również jego armatorem.

Sprawa dotarła do ministerstwa i NSA

- On twierdzi, że sprzedał ten obiekt i nie ma już z nim nic wspólnego. Jednak nie przedstawił do tej pory żadnych dokumentów, które by to potwierdzały – mówił Onetowi Arkadiusz Fastyn z Urzędu Żeglugi Śródlądowej w Warszawie.

Sprawa dotarła już nawet do Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Te niedawno podtrzymało decyzję UŻiŚ. Dotychczasowy właściciel złożył skargę do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Procedery zmierzającego do rozwiązania tej sytuacji trwają więc nadal. - Co istotne, to, czy budynek jest zniszczony przez ogień, nie ma żadnego znaczenia, jeżeli chodzi o dalszą drogę prawną – mówi Arkadiusz Fastyn.

Statek Maristo kiedyś można było wynająć na imprezę, o czym przypominał jeszcze do ostatniego weekendu znajdujący się nad drzwiami napis, z podanym numerem telefonu i mailem kontaktowym. Od dłuższego czasu obiekt był opuszczony i bardzo zaniedbany.

Statek osiadł na dnie i przechylił się na bok. Wygląda to tak, jakby tonął – zwłaszcza kiedy poziom Wisły jest wyższy niż obecnie, a wrak jest w dużej części zanurzony w wodzie. To właśnie dlatego wśród spacerujących bulwarami zyskał przydomek "warszawskiego Titanica". W przeciwieństwie jednak do tego brytyjskiego transatlantyku, którego pierwszy rejs zakończył się katastrofą po zderzeniu z górą lodową, Meristo na razie nie zniknął z powierzchni wody i szpecił okolicę, budząc zainteresowanie "grafficiarzy", którzy zaczęli ozdabiać go swoimi malunkami.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej