Chiny mistrzem świata?

Ostatnimi czasy mówi się wiele o tzw. chińskim śnie, marzeniu o osiągnięciu światowej potęgi gospodarczej. Okazuje się, że kraj marzy także o mistrzostwie na innym polu.

Publikacja: 19.08.2015 20:19

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Dokładniej rzecz biorąc jest to głównie marzenie samego prezydenta Xi Jinpinga. Przed czterema laty, gdy jeszcze sprawował urząd wiceszefa kraju, twierdził, że życzy sobie trzech rzeczy: by Chiny zakwalifikowały się na mundial, by byly gospodarzem tej imprezy oraz by ostatecznie zdobyły mistrzostwo w piłce nożnej. Obecny prezydent Chin jest bowiem zagorzałym fanem futbolu.

Od lat, gdy tylko może, spotyka się z gwiazdami futbolu i rozmawia z nimi o tym, jak osiągnąć w piłce sukces. W 2012 roku podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych sam David Beckham sprezentował mu koszulkę z autografem, Xi kopał piłkę podczas wizyty na jednym z irlandzkich stadionów, długo słuchał rad znakomitego niegdyś holenderskiego bramkarza Edwina van der Sara oraz zbierał stroje światowych drużyn zawsze z numerem 10. Gdy koszulkę wręczał mu argentyński Boca Juniors, prezydent zażartował, ile klub jest gotów zapłacić za jego transfer. List intencyjny w sprawie rozwoju chińskiej ligi podpisywano także przy udziale księcia Williama z brytyjską Premier League.

Trudno uwierzyć, że kraj o ludności przekraczającej 1,3 mld nie jest w stanie wystawić jedenastki najlepszych z najlepszych. Statystycznie przecież szans na trafienie na chińskiego Messiego byłoby wiele. Chińska kadra zajmuje jednak niezbyt zaszczytne 79. miejsce w najnowszym rankingu FIFA i niewiele wskazuje na możliwości szybkich zmian.

Xi nie przestaje jednak wierzyć w futbolówkę cuda. Chińczycy, noszący na boisku przydomek "Wielki mur", grali na mundialu tylko raz. W 2002 roku przegrali wszystkie 3 grupowe mecze tracąc 9 bramek i zajmując ostatecznie 31. na 32 pozycję. Gorzej wypadła jedynie Arabia Saudyjska, której łącznie strzelono 12 goli. Spotkania z Brazylią, Turcją i Kostaryką przegrywali odpowiednio do czterech, trzech i dwóch mogąc co najwyżej tłumaczyć się później, że w grupie trafili na późniejszych mistrzów i sensacyjnych zdobywców trzeciego miejsca (Turcja pokonała w walce o brąz współgospodarzy turnieju, Koreę Południową). Mundial sprzed 13 lat był zresztą pełen niespodzianek, bo podczas fazy grupowej odpadły takie potęgi jak Francja, Argentyna, Nigeria czy nawet... Polska.

Dla Chińczyków samo zakwalifikowanie się na mistrzostwa było sukcesem. Dziś celują bardziej śmiało i chcą, by krajowa piłka przeszła szereg zmian. Na początek federacja piłki nożnej zostaje wydzielona spod kontroli rządu i jako jedyna organizacja odpowiedzialna za sport w Chinach uzyskuje samodzielność. To bardzo ważna decyzja, ponieważ niezależność od rządu może w tamtejszych realiach oznaczać jeszcze większą skłonność do korupcji, a chiński futbol i tak trawi już wiele tego typu afer.

W krajowy futbol inwestują także najbogatsi przedsiębiorcy. Należą do nich m.in. Jack Ma z Alibaby (przeznaczył 200 mln dolarów na zakup udziałów w drużynie Evergrande z miasta Guangzhou, Xu Jiayin, szef głównego sponsora Evergrande, firmy zajmującej się nieruchomościami, wreszcie Wang Jianlin, obecnie najbogatszy obywatel Państwa Środka. Koncern Dalian Wanda należący do tego ostatniego zgodził się przekazać 80 mln dolarów na rozwój chińskiego związku piłki nożnej.

Internauci spodziewają się, że Wang może kandydować nawet na stanowiska szefa związku. Na korzyść przedsiębiorcy przemawiają dotychczasowe inwestycje w futbol, także ten międzynarodowy (na początku br. najbogatszy Chińczyk informował o kupnie udziałów w Atlético Madryt za 52 mln dolarów). Pomóc zawsze może przecież krajowy nr 10, czyli najlepszy napastnik "Wielkiego muru", prezydent Xi.

Dokładniej rzecz biorąc jest to głównie marzenie samego prezydenta Xi Jinpinga. Przed czterema laty, gdy jeszcze sprawował urząd wiceszefa kraju, twierdził, że życzy sobie trzech rzeczy: by Chiny zakwalifikowały się na mundial, by byly gospodarzem tej imprezy oraz by ostatecznie zdobyły mistrzostwo w piłce nożnej. Obecny prezydent Chin jest bowiem zagorzałym fanem futbolu.

Od lat, gdy tylko może, spotyka się z gwiazdami futbolu i rozmawia z nimi o tym, jak osiągnąć w piłce sukces. W 2012 roku podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych sam David Beckham sprezentował mu koszulkę z autografem, Xi kopał piłkę podczas wizyty na jednym z irlandzkich stadionów, długo słuchał rad znakomitego niegdyś holenderskiego bramkarza Edwina van der Sara oraz zbierał stroje światowych drużyn zawsze z numerem 10. Gdy koszulkę wręczał mu argentyński Boca Juniors, prezydent zażartował, ile klub jest gotów zapłacić za jego transfer. List intencyjny w sprawie rozwoju chińskiej ligi podpisywano także przy udziale księcia Williama z brytyjską Premier League.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami