Antynomia smoleńska

Obojętne, ile jeszcze zostanie powołanych komisji czy podkomisji, tajemnica katastrofy smoleńskiej nie zostanie długo wyjaśniona, a przekonania w tej kwestii będą należały do sfery wiary, a nie wiedzy.

Publikacja: 06.02.2016 19:05

Wojciech Czabanowski

Wojciech Czabanowski

Foto: archiwum prywatne

Należy zacząć od tego, że wrak od dawna jest w Rosji i nie zanosi się na to, by cokolwiek miało się w tej sprawie zmienić. To, że wrak nadal tam jest, to nie tylko problem wizerunkowy i procesowy (ze względu na brak kluczowego materiału dowodowego). Wrak pozostaje tam przez tak długi czas, że Rosjanie mogli już z nim zdążyć zrobić wszystko, co chcieli. Na przykład przystosować go do swojej wersji wydarzeń. Ewentualny zwrot wraku, jeżeli kiedykolwiek nastąpi, nic nie zmieni dla naszej znajomości przebiegu tamtych wydarzeń. Po prostu – ze względu na kilkuletnie przebywanie w Rosji – wrak będzie dowodem niewiarygodnym.

Niestety dokładnie identyczny problem rodzi sam fakt, że katastrofa miała miejsce na terytorium tamtego kraju. Nikt chyba nie ma wątpliwości co do tego, że Rosjanie nie palili się z pomocą w jej wyjaśnieniu. Wiarygodność Rosji jest też na tyle mała, że nie ma podstaw, by sądzić, że dostarczone przez stronę rosyjską materiały mają jakąkolwiek wartość.

Dlatego, obojętne, co kto uważa na temat Smoleńska, i obojętne, jakie argumenty stosuje. Nikt racjonalnie drugiej strony nie przekona. Obie strony opierają się na emocjach, uprzedzeniach i wątłych poszlakach, które przez stronę przeciwną z łatwością mogą być wyśmiane. I rzeczywiście śmieszne jest, kiedy jedni albo drudzy twierdzą, że po ich stronie są fakty i profesjonalizm, a po tej drugiej jakieś domysły.

Fakty i wrak są w Rosji.

Wyśmiewana w mediach „herezja smoleńska" jest wobec tego rzeczywiście czymś w rodzaju religii – jej dogmaty opierają się na wierze. Postawa odwrotna jest jednak dokładnie tym samym.

Moim zdaniem nie ma sensu przekonywanie się na podstawie toru lotu, zapisów rejestratorów i innych podobnych świadectw empirycznych, wszystkie mogły zostać pozmieniane. Ale zostaje jeszcze coś poza samą wiarą. Chociaż nie ma sensu czekać na wrak, można – zgodnie ze starą zasadą is fecit cui prodest – przyjrzeć się temu, jak zachowują się osoby dramatu. Wraku w Polsce nie ma przecież z jakiegoś powodu.

Należy zacząć od tego, że wrak od dawna jest w Rosji i nie zanosi się na to, by cokolwiek miało się w tej sprawie zmienić. To, że wrak nadal tam jest, to nie tylko problem wizerunkowy i procesowy (ze względu na brak kluczowego materiału dowodowego). Wrak pozostaje tam przez tak długi czas, że Rosjanie mogli już z nim zdążyć zrobić wszystko, co chcieli. Na przykład przystosować go do swojej wersji wydarzeń. Ewentualny zwrot wraku, jeżeli kiedykolwiek nastąpi, nic nie zmieni dla naszej znajomości przebiegu tamtych wydarzeń. Po prostu – ze względu na kilkuletnie przebywanie w Rosji – wrak będzie dowodem niewiarygodnym.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe