Noworoczne życzenia

Ojciec obecnej prezydent Korei Południowej Park Geun-hye miał zwyczaj kaligrafować na nowy rok życzenia dla swoich obywateli. W 1979, ostatni raz przed śmiercią Park Chung-hee napisał "Niech zjednoczeni ludzie prowadzą naprzód". W wolnym tłumaczeniu.

Publikacja: 02.01.2017 19:44

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Te cztery duże chińskie znaki wraz z prezydenckim podpisem oraz chińskim dopiskiem o roku 1979, 56. z kolei w azjatyckim zodiakalnym cyklu, któremu patronowały ziemia, koza i symbol yin, trafiły do Park Geun-hye na początku września. Dokładnie trzeciego dnia tego miesiąca podczas oficjalnego spotkania z Władimirem Putinem. Prezydent Rosji chciał podarować pani Park coś osobistego o wyjątkowej wartości.
Podobno miał to być rewanż za prezent, jaki na nowy rok 2016 otrzymała od prezydent Korei córka Putina Jekaterina. Pani Park wyruszyła się kaligrafią autorstwa swojego ojca, jednak hasło sprzed lat sprawiło, że trzy miesiące i sześć dni później właśnie taką zjednoczona siła ludzi zawiesiła ją na stanowisku.

Nowy rok 2017 przyniósł spotkanie Park Geun-hye z dziennikarzami. Pani Park, która do tej pory unikała takich okazji do szczerych rozmów jak ognia, tym razem dała się sfotografować w niewielkiej grupce reporterów przy stole pełnym pustych nakryć. Wygłosiła swoją wersję wydarzeń, według której żaden ze stawianych jej zarzutów nie ma sensu. Prezydent podtrzymuje swoją niewinność i przez 50 minut starała się pokazać, że oskarżano ją o tak niewiarygodne rzeczy, że aż nie było potrzeby tych oskarżeń odpierać.

Park Geun-hye odniosła się także do tak zwanych "siedmiu brakujących godzin", czasu nieudokumentowanego, który jako głową państwa miała spędzić na romansowaniu, operacji plastycznej albo dziwnych praktykach religijnych. Pani prezydent te zarzuty wymienia jednym tchem pokazując, jak bardzo krzywdzące są to słowa. Twierdzi, że wtedy gdy tonął prom Sewol otrzymywała informacje na bieżąco. Według pierwszych raportów akcja ratunkowa miała zakończyć się szybkim sukcesem. Dopiero później okazało się, że ten raport został sfałszowany, żeby ukryć przed nią prawdziwy obraz tragedii. 16 kwietnia 2014 roku Park nie spotkała się w ciągu tych siedmiu godzin z nikim spoza prezydenckiego pałacu. Odwiedziła ją jedynie umówiona wcześniej fryzjerka i osoba, która przyniosła lekarstwo na ból w szyi.

Można zatem uznać, że córka idzie w ślady swojego ojca odnośnie noworocznych życzeń dla narodu. W jej przypadku trochę trudno jednak o wiarę w prawdziwość intencji. 2015 rok upłynął pani Park na spotkaniach z przedstawicielami największych koreańskich koncernów, tzw. czeboli, którzy byli stawiani przed faktem dokonanym. Mieli wpłacać na konto rządowych fundacji promujących kulturę gigantyczne kwoty, a w zamian otrzymywali dostęp do państwowych projektów. Według słów jednego z oskarżonych doradców do czeboli po dokonaniu wpłaty szła wiadomość zwrotna, że "pani prezydent jest zainteresowana ich projektem".

Jak na razie pierwsze godziny nowego roku przyniosły aresztowanie córki Choi Soon-sil, wieloletniej powierniczki Park Geun-hye. 20-letnia Chung Yoo-ra trafiła w ręce policji w duńskim mieście Aalborg. Razem z nią w domu miało znajdować się troje dorosłych Koreańczyków i małe dziecko, prawdopodobnie jej własne, urodzone w 2015. Wszyscy przebywali na terenie Danii nielegalnie. Miejscową policję na trop naprowadził koreański reporter telewizji JTBC, która dwa lata przed październikowym wybuchem afery informowała o nadmiernych wpływach Choi Soon-sil na najwyższych szczeblach władzy.

Chung Yoo-ra została szybko skreślona z listy studentów prestiżowej uczelni Ewha. Okazało się, że dostała się na studia okrężną drogą dzięki wpływom swojej matki. Po interwencji ministerstwa edukacji wyszło na jaw, że dziewczynę przepuszczono także w nieuzasadniony sposób przez ostatnią klasę liceum. Rzekomo miała mieć możliwość opuszczania zajęć ze względu na udział w zagranicznych konkursach jeździeckich. Jednak w praktyce przekraczała obowiązujące wszystkich normy, a kiedy pojawiały się problemy, przydawały się pieniądze matki. Jednemu z wykładowców uczelni Ewha, Lyou Chul-gyun postawiono zarzuty za ułatwianie Chung zdawania przedmiotu "Rozumienie filmowej narracji" i zmuszanie innych studentów do pisania za nią egzaminów. Koncern Samsung miał przekazać ok. 3 mln dolarów na jeździeckie hobby Chung i sfinansować kupno nowego konia za 830 tys. dolarów.

Korea czeka teraz na ekstradycję Chung z Danii, na kolejne etapy przesłuchań pań Park i Choi, a także "zjednoczona chce prowadzić naród naprzód". Noworoczne życzenia sprzed 38 lat zyskują w obecnej rzeczywistości nowego znaczenia.

Te cztery duże chińskie znaki wraz z prezydenckim podpisem oraz chińskim dopiskiem o roku 1979, 56. z kolei w azjatyckim zodiakalnym cyklu, któremu patronowały ziemia, koza i symbol yin, trafiły do Park Geun-hye na początku września. Dokładnie trzeciego dnia tego miesiąca podczas oficjalnego spotkania z Władimirem Putinem. Prezydent Rosji chciał podarować pani Park coś osobistego o wyjątkowej wartości.
Podobno miał to być rewanż za prezent, jaki na nowy rok 2016 otrzymała od prezydent Korei córka Putina Jekaterina. Pani Park wyruszyła się kaligrafią autorstwa swojego ojca, jednak hasło sprzed lat sprawiło, że trzy miesiące i sześć dni później właśnie taką zjednoczona siła ludzi zawiesiła ją na stanowisku.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe