Tomański: Czarodziejska góra 2.0

Na zbliżającym się szczycie w Davos po raz drugi z rzędu zabraknie kanclerz Niemiec. Po raz pierwszy za to pojawi się prezydent Chin.

Publikacja: 03.01.2017 10:26

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Ubiegłoroczne Davos przebiegło pod hasłem czwartej rewolucji przemysłowej. Mówiono o automatyzacji, która zabiera miejsca pracy, o zmianach modelu ekonomicznego, które siłą rzeczy wymusza uzbrajanie zakładów produkcyjnych w roboty. To wszystko prawda, ale rok po szczycie, wciąż nie ma za bardzo jednolitej koncepcji jak można by zadbać o przyszłość pracowników stawianych przed ścianą zmian.

Japońska firma ubezpieczeniowa, Fukoku Mutual Life Insurance, od stycznia tego roku zastępuje 34 pracowników jedną sztuczną inteligencją. System kosztuje 1,7 mln dolarow, rocznie wymaga 128 tys. dolarów dodatkowego utrzymania. Oszczędności dzięki zwolnieniu personelu mają wynieść 1,1 mln rocznie. Prosty rachunek pokazuje, że maszyna o nazwie IBM Watson Explorer zwróci się już w drugim roku.

Co więcej, Watson ma być sprawniejszy o 30 proc. od tych wszystkich ludzi. Przeskanuje dokumenty dotyczące kosztów medycznych, kartoteki wypadków w fabrykach, prześledzi zastosowane procedury i na koniec wyciągnie wnioski odnośnie proponowanych polis. Szybciej, taniej i lepiej od człowieka.

34 Japończyków to nie pierwsze "ofiary" Watson. Jego pierwszy wariant uczynił nieprzydatnym w swojej działce Kena Jenningsa, super mistrza amerykańskiego teleturnieju "Jeopardy!". Watson wygrał finał wszech czasów nie dając najmniejszych szans ludziom. Choć proces nauki algorytmu do myślenia przydatnego podczas tego konkretnego teleturnieju (odwrotnie niż w pozostałych grach odpowiedzią jest skonstruowanie specjalnie brzmiącego pytania) był żmudny, a komputerowi zdarzało się nawet przeklinać, w efekcie najlepszy gracz w historii musiał ustąpić mu miejsca.
Przesłanki podnoszone na ubiegłorocznym Davos były jak najbardziej słuszne, ale i tak nie do końca wiadomo co z nimi dalej zrobić. Świat stoi przed wieloma pytaniami natury politycznej, ostatniego dnia Davos 2017 planowana jest inauguracja Donalda Trumpa, dlatego konsekwencje dalszej automatyzacji odsuwane są na dalszy plan.

Davos pierwszy raz w historii odwiedzi prezydent Chin. Xi Jinping wyrasta nagle na gwaranta światowej równowagi. Prowadzi w końcu swój kraj na coraz szersze wody kapitalizmu, walczy z korupcją, podróbkami, na międzynarodowych konferencjach organizowanych pod własną agendą promuje światowy ład. We wrześniu pokazał światu, że Chiny potrafią przyjąć największych graczy u siebie (szczyt G20 w Hangzhou) i wysłuchać problemów z uwagą. Tylko że... i tak nic z tego nie wynika. Podobnie jak z rosnących problemów z automatyzacją coraz większej liczby zawodów.
Nie można ulec wrażeniu, że dalekie Chiny będą lekarstwem na obecne kłopoty. Dać się ponieść radości, że Xi Jinping proszony w Davos o pożyczenie ołówka nie upomni się o jego oddanie jak Kławdia Chauchat w "Tajemniczej górze" Thomasa Manna, tylko sprowadzi z Chin kilka wagonów ołówków dla każdego. W kilku kolorach i z bohaterami aktualnie modnych kreskówek. Wujaszek Xi - Xi Dada, tak dosłownie nazywany jest przez swoich obywateli - zastępuje dziś wujka z Ameryki, po którym chwilowo nie wiadomo, czego się spodziewać.

Davos 2017 nie przyciąga swoim czarem Angeli Merkel, co dla organizatorów jest wizerunkowym ciosem. Nie przyjedzie też spodziewany Matteo Renzi, ponieważ przestał już być premierem Włoch. Zamiast niego w czarodziejskie góry wybiorą się Theresa May (z Brexitem na karku) i premier Holandii Mark Rutte (także z wyborami przewidzianymi na ten rok).

Chińczyk dobrze wie, że szlak na Zachód stoi otworem. Najnowsze dane podsumowujące dotychczasową aktywność tego nowego, jedwabnego mówią o 2000 pociągów pełnych towarów o wartości 17 mld dolarów, które od czerwca 2016 roku dotarły z Chin do Europy. Pekin z dumą mówi o kolejnych projektach uruchamianych w Laosie, Kambodży, Indonezji, Pakistanie, Uzbekistanie. Szybkich kolejach, nowych drogach, infrastrukturze, przejęciu portu w greckim Pireusie. Zgodnie z chińską skłonnością do podsumowywania rzeczywistości hasłowo 2013 był rokiem propozycji, 2014 wytycznych, 2015 projektowania, a 2016 rokiem implementacji Pasa i Szlaku. 2017 z powodzeniem nadaje się na rok czarowania Zachodu. Najlepiej robić to zgodnie z tradycją w Davos.

Ubiegłoroczne Davos przebiegło pod hasłem czwartej rewolucji przemysłowej. Mówiono o automatyzacji, która zabiera miejsca pracy, o zmianach modelu ekonomicznego, które siłą rzeczy wymusza uzbrajanie zakładów produkcyjnych w roboty. To wszystko prawda, ale rok po szczycie, wciąż nie ma za bardzo jednolitej koncepcji jak można by zadbać o przyszłość pracowników stawianych przed ścianą zmian.

Japońska firma ubezpieczeniowa, Fukoku Mutual Life Insurance, od stycznia tego roku zastępuje 34 pracowników jedną sztuczną inteligencją. System kosztuje 1,7 mln dolarow, rocznie wymaga 128 tys. dolarów dodatkowego utrzymania. Oszczędności dzięki zwolnieniu personelu mają wynieść 1,1 mln rocznie. Prosty rachunek pokazuje, że maszyna o nazwie IBM Watson Explorer zwróci się już w drugim roku.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny