Tomański: Przeziębienie duszy

Zgodnie ze starym powiedzeniem katar leczony trwa 14 dni, a nieleczony dwa tygodnie. Japończycy bardzo chcieliby, żeby tak samo bezboleśnie dawało się traktować depresję.

Publikacja: 29.12.2016 10:48

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

W kraju pracoholików oficjalne dane rządu mówią o dwóch tysiącach osób, które umierają rocznie z powodu przepracowania. To słynne zjawisko "karoshi", które popularnością przegoniło japońską mangę i znalazło ostatnio ostatnio nowy, jeszcze lepszy dom u południowokoreańskich sąsiadów. Japonia nie wiedzie już prymu w statystykach karoshi, ale to nie znaczy, że problem udało się pokonać.

Sprawa sprzed roku - śmierć 24-letniej Matsuri Takahashi - przywołała koszmary z niedawnej przeszłości. Dziewczyna pracowała dla koncernu Dentsu, lidera branży reklamowej w Japonii i piątej co do wielkości firmy tego rynku na świecie. Nadgodziny ciągnęły się ponad miarę, w przypadku Takahashi osiągają nawet 100 dodatkowych godzin poza regulaminowym czasem pracy (który w Japonii wynosi 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo). Po trzech miesiącach takiego ciągu głowa odmówiła posłuszeństwa i dziewczyna wyskoczyła przez okno. Był 25 grudnia 2015 roku.

Takahashi pracowała dla Dentsu od kwietnia 2015 roku. Zajęcia spiętrzyły się jednak dopiero po pół roku. Do domu można było wrócić o piątej rano, by po chwili znowu szykować się do pracy. Zrozpaczona matka została jedynie z listem pełnym mocnych słów o tym, jak bardzo ciężkie musiało być dotychczasowe życie jej córki.

Od kwietnia 2015 do kwietnia 2016 (czyli podczas tak zwanego fiskalnego roku w Japonii) 151 osób umarło po co najmniej 80 dodatkowych godzinach. Dentsu niestety nie ma dobrej kartoteki, ponieważ to właśnie od nich zaczęło się oficjalne uznawanie karoshi jako przyczyny tajemniczych śmierci. Pierwszą jej udokumentowaną ofiarą stał się Ichiro Oshima, także 24-latek, który odebrał sobie życie w 1991 roku. Oshima pracował bez przerwy przez 17 miesięcy, spał średnio około dwóch godzin na dobę. Koncern przez wiele lat nie zgadzał się na uznanie przepracowania jako prawdziwego powodu zgonu, przerzucał winę na rodzinę pracownika. O honor swojego syna od 1993 roku walczyli rodzice: Hisamitsu i Yuko.

Ichiro Oshima powiesił się w swoim mieszkaniu na przedmieściach Tokio 27 sierpnia 1991 roku. Wcześniej kilkukrotnie chciał rozmawiać z przełożonymi. Starał się tłumaczyć, że nie czuję się już jak przydatny w pracy człowiek. Od lipca prosił o pomoc, ale całkowicie go zignorowano. W 1996 roku sąd orzekł o karoshi i nakazał Dentsu wypłacić odszkodowanie w wysokości 1,6 mln dolarów.

Po sprawie Takahashi w biurach koncernu zarządzono rewizję. Odkryto nieprawidłowości, według których nadgodziny na papierze nie przekraczały wymaganych prawem 70 godzin. Raportowano wówczas podejrzane 69,9 godziny. Ministerstwo pracy chce zwiększyć środku bezpieczeństwa chroniące interesy pracowników. Jeżeli firma będzie wymagać od swoich ludzi ponad 80 nadgodzin miesięcznie w co najmniej dwóch biurach, rząd poda dane pracodawcy do publicznej wiadomości. Prawdopodobnie trzeba będzie jeszcze bardziej obniżać próg miesięcznych nadgodzin, które mogą prowadzić do karoshi. Obecnie obowiązujące 80 nie wystarcza i szef resortu twierdzi, że sam wolałby widzieć regulację dotyczącą 60 nadgodzin.

Przez lata Japonia udawała, że śmierć z przepracowania nie istnieje. Bagatelizowano problemy przeciążonych pracowników kwitując w efekcie załamania i depresję jako "kokoro no kaze", dosłownie przeziębienie serca. Mógł przytrafić się każdemu i dać się leczyć odpowiednimi środkami. Zamiast witamin na katar wystarczyło wziąć psychotropy i przeziębienie duszy mijało. Ta pobłażliwość wobec ogromnie trudnego problemu wraca teraz ze zwielokrotnioną siłą. Nie można jednak być pewnym, że zostaną podjęte odpowiednie środki zapobiegawcze, ponieważ wciąż mamy do czynienia z Japonią, a tam każde odstępstwo od reguły kara się wyjątkowo ostro. Ten japoński katar wraca czkawką, na którą na razie nie ma żadnego specyfiku.

W kraju pracoholików oficjalne dane rządu mówią o dwóch tysiącach osób, które umierają rocznie z powodu przepracowania. To słynne zjawisko "karoshi", które popularnością przegoniło japońską mangę i znalazło ostatnio ostatnio nowy, jeszcze lepszy dom u południowokoreańskich sąsiadów. Japonia nie wiedzie już prymu w statystykach karoshi, ale to nie znaczy, że problem udało się pokonać.

Sprawa sprzed roku - śmierć 24-letniej Matsuri Takahashi - przywołała koszmary z niedawnej przeszłości. Dziewczyna pracowała dla koncernu Dentsu, lidera branży reklamowej w Japonii i piątej co do wielkości firmy tego rynku na świecie. Nadgodziny ciągnęły się ponad miarę, w przypadku Takahashi osiągają nawet 100 dodatkowych godzin poza regulaminowym czasem pracy (który w Japonii wynosi 8 godzin dziennie i 40 tygodniowo). Po trzech miesiącach takiego ciągu głowa odmówiła posłuszeństwa i dziewczyna wyskoczyła przez okno. Był 25 grudnia 2015 roku.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji
Publicystyka
Estera Flieger: Adam Leszczyński w Instytucie Dmowskiego. Czyli tak samo, tylko na odwrót
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe