Daleko = blisko

Międzynarodowy Sąd Arbitrażowy poinformował o terminie werdyktu w sprawie między Pekinem a Manilą. Czy dalekie sprawy morza Południowochińskiego powinny być ważne dla Polski?

Aktualizacja: 01.07.2016 23:19 Publikacja: 01.07.2016 23:17

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Oczekiwana od długiego czasu decyzja ma zostać ogłoszona około godziny 11 przed południem 11 lipca. Filipiny czekają na nią od 22 stycznia 2013 roku. Chiny zarzekają się, że ani sąd, ani wyrok, ani kompetencje jakichkolwiek międzynarodowych organizacji nie będą się liczyć. Sprawy spornego morza mają być bowiem rozstrzygane tylko i wyłącznie pomiędzy zainteresowanymi stronami.
W składzie sędziowskim znajduje się jeden Polak, Stanisław Pawlak, jednak to informacja pozostająca bez wpływu na decyzję. Wyrok ma zależeć od dotychczasowych praktyk, międzynarodowych konwencji oraz od materiału dowodowego. Z tym ostatnim bywa różnie. W ciągu minionych kilku lat Chiny oraz większość zainteresowanych terytorialnym konfliktem państw (głównie Filipiny i Wietnam, chociaż od kilku tygodni aktywne stanowisko zajmuje także Indonezja i Tajwan) zdążyły przedstawić potężne materiały zbierane z różnych okresów z przeszłości. Stare mapy, dokumenty, pieczęcie zbierane są po całym świecie. Czasami dzieją się z nimi rzeczy przedziwne - jak w przypadku niedawnej chińskiej zdobyczy, poradnika dla rybaków jak skutecznie docierać na wyspy Spratly i Paracele. Miał pochodzić sprzed 600 lat, zawierać nazwy nadawane tamtejszym wyspom przez pierwszych kolonizatorów, Chińczyków, którzy korzystali z ich bogactwa naturalnego, państwowe media nazwały go "żelaznym dowodem" na to, że sporne wyspy od zawsze należały do Chin.

Niestety niedługo po ogłoszeniu tych wieści ekipa Johna Sudwortha, reportera BBC dowiedziała się, że po książce nie ma już śladu. Jej właściciel, 81-letni Su Chengfen, emerytowany rybak przed kamerami bez żadnego zażenowania stwierdził, że wyrzucił ją do śmieci. Miała rozlecieć się od soli morskiej i być do niczego nieprzydatna. Dość nietypowe zakończenie żywota najważniejszego dowodu w niezwykle trudnej do udowodnienia sprawie przynależności terytorialnej, której finał ma pojawić się w ciągu 2 tygodni.

Chińskie media niezależnie od tego, czy kolejne stare zapiski podzielą los wyrzuconego przewodnika, konsekwentnie zbierają najmniejsze nawet ślady poparcia polityki Pekinu wobec morza. Komunikaty medialne zdają się nawet tworzyć równoległą rzeczywistość, w której cisza jakiegoś państwa w sprawie Spratly, Paraceli i ich przynależności podczas oficjalnego spotkania z chińską delegacją może być rozumiana jako poparcie dla Chin. Nieustannie trwa PRowa kampania budowy koalicji wspólnych interesów opierana na pozyskiwaniu krajów z pozoru nie kojarzonych z Azją Południowo-Wschodnią jak Tanzania, Uganda, Erytrea, Komory czy Serbia.

Podczas niedawnej wizyty prezydenta Chin w Polsce nie padły zapewnienia naszego rządu o jakimkolwiek wsparciu odnośnie chińskich działań na morzu Południowochińskim. W Belgradzie, podczas pierwszego etapu podróży Xi Jinpinga takie oficjalne oświadczenie wspólnie wypracowano. Premier Beata Szydło brała w czerwcu udział w 4. Kongresie Morskim w Szczecinie, na którym przedstawiano także sytuację związaną ze spornym morzem.

Pani Premier przedstawiła program odbudowy polskiej żeglugi i przemysłu stoczniowego. Nguyen Thuc Tuan, doktorant Zachodniopomorskiego Uniwersytetu w Szczecinie przedstawił informacje na temat dotychczasowej polityki Chin odnośnie spornego rejonu, postępy w jego militaryzacji i niechęć Pekinu wobec trzymania się międzynarodowych konwencji i wypracowanych na przestrzeni ostatnich lat zasad. Podczas kongresu omówiono także sytuację związaną z zaognianiem sytuacji w rejonie oraz potencjalny wpływ na bezpieczeństwo szlaków transportowych (morze Południowochińskie to jedna z najbardziej uczęszczanych pod tym względem tras na świecie).
Wietnam liczy na zwiększanie eksportu owoców morza, najpopularniejszym produktem są krewetki stanowiące połowę całego obrotu. Sporne morze dostarcza żywności i pracy ogromnej części wietnamskiego społeczeństwa. Według danych z 2012 roku co najmniej 5 mln osób pracowało w rybołówstwie a 8 mln, czyli blisko jedna dziesiąta całej populacji było finansowo powiązane z połowami. Przed dwoma laty sektor związany z rybami i morzem odpowiadał za 8 proc. PKB, a dla porównania rolnictwo za 13,6 proc. Średnie roczne spożycie ryb wyniosło 27 kg, a prognoza na okres 2011-20 zakłada roczny wzrost o 5,37 proc. W 2020 roku łączna konsumpcja owoców morza osiągnie blisko milion ton z 790 tys. obecnie. Spokojne wody morza Południowochińskiego przydadzą się także w handlu z USA, które sprowadza 91 proc. wszystkich owoców morza. Za cztery lata sektor ma przynieść Wietnamowi 11 mld dolarów.

Bezpieczne morze Południowochińskie, wolne od incydentów z udziałem myśliwców czy okrętów wojennych to wielka szansa dla Polski oraz Unii Europejskiej. 8 grudnia 2015 roku Wietnam podpisał z Brukselą umowę o wolnym handlu, której celem jest eliminacja 99 proc. taryf celnych na szereg towarów. Trzy lata rozmów i 14 rund negocjacji przyniesie efekt także pod względem zwiększenia potencjału połowów morskich i korzystania z bogactwa morza Południowochińskiego. Przed dwoma laty UE stała się drugim co do wielkości partnerem handlowym dla Hanoi, w 2015 roku potencjał wzrostu rdr wyniósł 11 proc. Tzw. FTA (Free Trade Agreement) ma także ułatwić dostęp do rynku usług transportu morskiego dla europejskich operatorów. Odległe spory, z pozoru wydające się poza naszym zainteresowaniem, stają się coraz bardziej namacalne i powiązane także z krajową gospodarką.

Oczekiwana od długiego czasu decyzja ma zostać ogłoszona około godziny 11 przed południem 11 lipca. Filipiny czekają na nią od 22 stycznia 2013 roku. Chiny zarzekają się, że ani sąd, ani wyrok, ani kompetencje jakichkolwiek międzynarodowych organizacji nie będą się liczyć. Sprawy spornego morza mają być bowiem rozstrzygane tylko i wyłącznie pomiędzy zainteresowanymi stronami.
W składzie sędziowskim znajduje się jeden Polak, Stanisław Pawlak, jednak to informacja pozostająca bez wpływu na decyzję. Wyrok ma zależeć od dotychczasowych praktyk, międzynarodowych konwencji oraz od materiału dowodowego. Z tym ostatnim bywa różnie. W ciągu minionych kilku lat Chiny oraz większość zainteresowanych terytorialnym konfliktem państw (głównie Filipiny i Wietnam, chociaż od kilku tygodni aktywne stanowisko zajmuje także Indonezja i Tajwan) zdążyły przedstawić potężne materiały zbierane z różnych okresów z przeszłości. Stare mapy, dokumenty, pieczęcie zbierane są po całym świecie. Czasami dzieją się z nimi rzeczy przedziwne - jak w przypadku niedawnej chińskiej zdobyczy, poradnika dla rybaków jak skutecznie docierać na wyspy Spratly i Paracele. Miał pochodzić sprzed 600 lat, zawierać nazwy nadawane tamtejszym wyspom przez pierwszych kolonizatorów, Chińczyków, którzy korzystali z ich bogactwa naturalnego, państwowe media nazwały go "żelaznym dowodem" na to, że sporne wyspy od zawsze należały do Chin.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Roman Kuźniar: Atomowy zawrót głowy
Publicystyka
Jacek Czaputowicz: Nie łammy nuklearnego tabu
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny