Dzisiaj przed wypowiedzią Miedwiediewa rząd Indii zaprotestował przeciwko sprzedaży przez Stany Zjednoczone myśliwców F-16 Pakistanowi. W tamtym rejonie wiele się zmieniło od upadku komunizmu. Indie – dawny sprzymierzeniec Związku Radzieckiego – dążyły systematycznie do ocieplenia relacji ze Stanami Zjednoczonymi, co w dużej mierze odniosło pozytywny skutek. Jednocześnie nie popsuły się relacje na linii Nowe Delhi-Moskwa. To właśnie Rosjanie jednoznacznie deklarowali poparcie wobec pomysłu, by Indie – na razie drugie, ale niedługo już najludniejsze państwo na planecie – zasiadały w Radzie Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych.

Świat wraca jednak ewidentnie do starych porządków. Coraz bardziej agresywne działania Rosji i toczące się w różnych miejscach na świecie wojny hybrydowe i konflikty zastępcze doprowadziły do powrotu dawnego zimnowojennego myślenia również za Atlantykiem. Stany Zjednoczone postanowiły poważnie wesprzeć swojego dawnego antyradzieckiego sojusznika – Pakistan. Chociaż relacje amerykańsko-pakistańskie mają bardzo skomplikowany charakter – nad azjatyckim państwem cały czas latają na przykład drony-zabójcy, może to być krok w stronę odnowienia czegoś w rodzaju dawnego sojuszu CENTO, którego Pakistan był istotnym ogniwem.

Taki ruch można jednak uznać za spóźniony. Z dawnego CENTO jedynymi krajami, które mogą nadal współpracować z Amerykanami, w rejonie pozostały tylko Turcja, Pakistan i Bangladesz. Wielka Brytania nie jest już od dawna mocarstwem kolonialnym mogącym pozwolić sobie na szeroko zakrojone działania militarne w tak odległym rejonie. Porewolucyjny Iran nigdy nie był przyjacielem Ameryki, a sami Amerykanie na własne życzenie zdestabilizowali Bliski Wschód i zantagonizowali arabską opinię publiczną, chociaż może nie obsadzone za przyzwoleniem zachodnich mocarstw lokalne dynastie panujące. O wiele lepiej ustawiła się Rosja – tak jak Amerykanie tradycyjnie dobrze trzymali z monarchami, tak Rosjanie z dyktatorami. Po stronie rosyjskiej jest też potężny lokalnie i strategicznie zlokalizowany Iran.

Faktycznie, jak mówi Miedwiediew, trwa więc zimna wojna. Trwa na Bliskim Wschodzie, i odmraża się na subkontynencie indyjskim. Trwa też w Europie. I niestety – pozująca na mocarstwo Europa – jest w tej wojnie rozgrywana jak dziecko.

Jedyną gospodarką na świecie, która stanowi konkurencję dla amerykańskiej jest europejska. Większa od niej i dysponująca nowoczesnymi technologiami. To Europa jest prawdziwym rywalem Stanów Zjednoczonych, a nie prężąca muskuły, ale biedna Rosja czy ciągle pozostające w tyle Chiny. Stany Zjednoczone przygotowują się do podpisania umowy o wolnym handlu z Unią Europejską, niesławnego TTIP. Pewnie warto przed podpisaniem takiej umowy zrobić na świecie troszkę nieporządku, którego konsekwencje poniesie ktoś inny. Na przykład główny rywal handlowy. Być może jest tak, że destabilizacja Bliskiego Wschodu i kryzys migracyjny oraz pozorowany konflikt z Rosją to ruch wymierzony w Europę, żeby zmniejszyć jej konkurencyjność przed podpisaniem traktatu. Być może Rosja i Ameryka walczą jedynie pozornie, a w rzeczywistości chcą wspólnie osłabić kogoś innego.