Justyna Koska-Janusz z Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście do jesieni 2016 r. była delegowana do sądu okręgowego. Jej delegacja zakończyła się przed terminem. Do rejonu cofnął ją minister Ziobro. Gdy w mediach podniosły się głosy, że to zemsta za niekorzystny wyrok w sprawie Ziobry z byłym prezesem PZU Jaromirem Netzlem (sędzia ukarała Ziobrę 2 tys. zł grzywny za spóźnienie na rozprawę), resort wydał komunikat, że powodem jest „wyjątkowa nieudolność" tej sędzi, która „nie poradziła sobie z prowadzeniem prostej sprawy" o jazdę po pijanemu.
Wówczas sędzia pozwała ministra Ziobrę o ochronę dóbr osobistych. Zarzuca, że niesprawiedliwymi ocenami naruszono jej dobre imię i podważono zaufanie potrzebne do pracy. Orzeczenia sędzi Koski-Janusz bronią się w wyższej instancji – czytamy w uzasadnieniu pozwu autorstwa mec. Andrzeja Michałowskiego. Powódka żąda przeprosin i usunięcia komunikatu ze strony resortu. Zarzutom o rzekomej nieudolności zaprzeczał wcześniej sąd. Pozwany Skarb Państwa, reprezentowany w zastępstwie Prokuratorii Generalnej przez adw. Macieja Zaborowskiego (częstego pełnomocnika Ziobry), chce oddalenia pozwu.
Na początku sprawy Ziobro wniósł o wyłączenie od jej rozpoznania wszystkich 284 sędziów SO w Warszawie, gdzie pozew trafił zgodnie z właściwością. Uzasadnił to jej „niewątpliwą medialnością" i „możliwością powstania wątpliwości" co do bezstronności stołecznych sędziów.
Sąd szybko, bo w półtora miesiąca, zebrał oświadczenia od wszystkich sędziów. 78 z nich wyłączyło się samych. Pisali, że albo dzielili pokój z powódką, znają ją osobiście, byli jej przełożonymi lub też oceniali pracę jako wizytatorzy. Kilkoro ma też być świadkami w sprawie. Sąd apelacyjny oddalił wnioski prawnika Ziobry o wyłączenie pozostałych, uznając je za niezasadne. Pozwany złożył zażalenie. Pisze w nim, że niewiarygodne są stanowiska sędziów niechcących wyłączyć się ze sprawy, bo inni – ci, którzy się wyłączyli – wskazują na doniosły i medialny charakter procesu, co podaje w wątpliwość wiarygodność tych, którzy problemu nie widzą. Przywołał też wywiad prasowy wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który oceniał, że warszawski sąd jest „źle zarządzany". Adwokat ministra pisał, że są wątpliwości, czy w takiej sprawie odwoływać się do innego składu sądu apelacyjnego, czy do SN.
SA i ten wniosek oddalił. Proces wreszcie może ruszyć.