Frankowicze w sądach – do negocjacji trzeba dwojga

Podstawą roszczeń osób spłacających kredyty frankowe nie są jakiekolwiek pozaprawne argumenty czy wzrost wysokości rat kredytowych, ale klauzule abuzywne, które nie wiążą kredytobiorców – uważa Joanna Wędrychowska.

Aktualizacja: 08.06.2017 11:02 Publikacja: 08.06.2017 08:23

Frankowicze w sądach – do negocjacji trzeba dwojga

Foto: 123RF

17 maja 2017 roku opublikowany został na łamach rp.pl artykuł adw. Szymona Gałkowskiego pod tytułem „Każdy ma prawo do sądu, ale nie do kredytu – o pozwach frankowiczów". Autor artykułu zwraca uwagę na możliwe negatywne konsekwencje występowania przez „frankowiczów" na drogę sądową przeciwko bankom, sugerując jednocześnie „frankowiczom" m.in. podejmowanie rozmów z bankami. Niestety, przedstawiona przez autora argumentacja pozostaje w rażącym oderwaniu od realiów relacji banki–klienci i od polityki reklamacyjnej większości banków.

Należy wskazać, że po pierwsze banki – mając w swoich portfelach tysiące umów z klauzulami abuzywnymi wpisanymi do rejestru prowadzonego przez prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów  – nie podejmują żadnych działań mających na celu polubowne rozwiązanie problemu z kredytobiorcami. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby nie aktywność rzecznika finansowego, rzecznika praw obywatelskich, to większość kredytobiorców nigdy nie dowiedziałaby się o istnieniu w ich umowach klauzul abuzywnych. Ponadto – kwestionowanie przez kredytobiorców zawartych umów nie odbywa się, wbrew twierdzeniom autora artykułu, na podstawie argumentu, „że nie trzeba zwracać kredytu wraz z odsetkami, jeśli rosną one do »irracjonalnych« wysokości". Podstawą powództw kredytobiorców przeciwko bankom jest bowiem nie wysokość rat czy odsetek, ale obecność w umowach klauzul abuzywnych. Klauzule abuzywne, jako rażąco naruszające interesy konsumenta, z mocy samego prawa nie są wiążące.

W artykule autor porusza również kwestię niewielkich roszczeń np. w sprawach związanych z ubezpieczeniem niskiego wkładu własnego. Ubezpieczenia te są dobrym przykładem pokazującym problem i obrazującym przyczyny występowania przez kredytobiorców na drogę sądową. Postanowienia umowne dotyczące ubezpieczenia niskiego wkładu własnego zostały w wielu przypadkach uznane przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów za klauzule abuzywne niewiążące konsumentów. W tym zakresie orzecznictwo Sądu Najwyższego jednoznacznie potwierdziło, że nie ma potrzeby, aby inne osoby mogły wszczynać na nowo postępowanie o uznanie za niedozwolone postanowienia wzorca umowy o tej samej treści normatywnej przeciwko temu samemu pozwanemu przedsiębiorcy, gdyż skutki wyroku działają na ich rzecz w indywidualnych sporach z tym przedsiębiorcą  (tak stanowi m.in. uchwała siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 20 listopada 2015 roku, sygnatura III CZP 17/15). Pomimo to większość banków odmawia kredytobiorcom zwrotu kwot uiszczonych tytułem ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Dzieje się tak pomimo, że w umowach znajduje się klauzula abuzywna wpisana do rejestru prowadzonego  przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów przeciwko temu samemu bankowi. Nawet kilkadziesiąt przegranych danego banku w sądach i przytaczanie tychże przypadków w ramach reklamacji składanych przez kredytobiorców nie zmienia stanowiska banków. Jeśli w takiej sprawie banki masowo odmawiają jakichkolwiek negocjacji i negatywnie rozpatrują reklamacje klientów, to nie sposób założyć istnienia po stronie sektora bankowego woli polubownego rozwiązania sporów w zakresie większych i trudniejszych do wykazania przed sądem roszczeń.

Jednocześnie wyrażam zdziwienie apelem adw. Gałkowskiego o rzetelne informowanie kredytobiorców przez kancelarie prawne o ryzyku porażki i ewentualnych kosztach przegranej. Nie wiem, z czego autor wywodzi rzekomy brak właściwego informowania klientów przez prawników o łącznych kosztach w przypadku przegrania sprawy sądowej. Nie wydaje mi się, żeby wyszukanie reklam w internecie było właściwym sposobem na wyciągnięcie wniosku, że klienci posiadający kredyty indeksowane czy denominowane do franka szwajcarskiego są przez kolegów po fachu mec. Gałkowskiego nierzetelnie informowani o szansach i ryzyku związanym z wystąpieniem na drogę sądową.

Podsumowując, wydaje się, że obecnie – przy braku woli kompromisu ze strony banków i bierności ustawodawcy – jedyną drogą dla dochodzenia roszczeń przez „frankowiczów" pozostaje sąd. Należy podkreślić, że podstawą roszczeń „frankowiczów" nie są jakiekolwiek pozaprawne argumenty czy sam wzrost wysokości rat kredytowych, ale klauzule abuzywne, które nie wiążą kredytobiorców-konsumentów z mocy samego prawa. Oczywiście zawsze warto rozmawiać, w sprawach kredytów „frankowiczów" również, ale do negocjacji trzeba dwojga.

Autorka jest adwokatem, prowadzi indywidualną kancelarię adwokacką w Warszawie

17 maja 2017 roku opublikowany został na łamach rp.pl artykuł adw. Szymona Gałkowskiego pod tytułem „Każdy ma prawo do sądu, ale nie do kredytu – o pozwach frankowiczów". Autor artykułu zwraca uwagę na możliwe negatywne konsekwencje występowania przez „frankowiczów" na drogę sądową przeciwko bankom, sugerując jednocześnie „frankowiczom" m.in. podejmowanie rozmów z bankami. Niestety, przedstawiona przez autora argumentacja pozostaje w rażącym oderwaniu od realiów relacji banki–klienci i od polityki reklamacyjnej większości banków.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Prawo karne
Przeszukanie u posła Mejzy. Policja znalazła nieujawniony gabinet
Prawo dla Ciebie
Nowe prawo dla dronów: znikają loty "rekreacyjne i sportowe"
Edukacja i wychowanie
Afera w Collegium Humanum. Wykładowca: w Polsce nie ma drugiej takiej „drukarni”
Edukacja i wychowanie
Rozporządzenie o likwidacji zadań domowych niezgodne z Konstytucją?
Praca, Emerytury i renty
Są nowe tablice GUS o długości trwania życia. Emerytury będą niższe