Dla przeciętnego człowieka jest bowiem niepojęte, i słusznie, jak może zapaść wyrok przeciwko osobie, która nie wie, że wytoczono jej sprawę.

W ostatnich latach to zjawisko ogromnie się nasiliło, w związku z rosnącą liczbą spraw i szerokim stosowaniem uproszczonych procedur, łatwych dla sądów, za to często bez kontaktu z podsądnym. Zwykle jest to jego wybór, ale nieraz nie ma tej szansy, gdyż o sprawie zwyczajnie nie wie.

Pewne część winy, zwłaszcza w dużych miastach jest po stronie doręczycieli, którzy zamiast starać się doręczyć przesyłkę do rąk własnych i ustalić, zostawiają awizo w skrzynce, mnożąc fikcję doręczenia. Pokazuje to sprawa pisarza Jacka Piekary, któremu sąd nakazał kosztowne przeprosiny za grubiański wpis pod adresem dziennikarki. Pisarz twierdzi, że o sprawie nie wiedział, bo zawiadomienie sądowe wysłano na jego stary adres zameldowania.

Kluczowe jest tu pierwsze pismo w sprawie, bo później możemy powiedzieć: wiedział o sprawie, powinien dbać, by sąd miał aktualny adres.

Pociesza, że w najnowszym projekcie usprawnienia procedury cywilnej, która ma zastosowanie w 4/5 spraw, przewidziano, że owo podwójne awizo, czyli fikcja doręczenia, nie wystarczy, i jeżeli pozwany, mimo powtórnego awizowania nie odbierze pozwu, sąd zobowiąże powoda do doręczenia mu pisma za pośrednictwem komornika. Bardzo dobrze, bo to w interesie powoda jest skuteczne wszczęcie postępowania. Inną rzeczą jest, czy ma to być tylko komornik, czy np. także notariusz czy adwokat. Ale dobre i to. Ważne, że zwycięża świadomość, że statystyczna sprawność sądów nie może być budowana dzięki fikcji i radykalnemu ograniczaniu prawa do obrony.