Skutki wprowadzenia małych okręgów wyborczych

Małe okręgi wyborcze wprowadzą do Sejmu więcej kandydatów najpopularniejszej partii.

Aktualizacja: 18.10.2017 22:02 Publikacja: 18.10.2017 18:23

Skutki wprowadzenia małych okręgów wyborczych

Foto: AdobeStock

Wśród polityków PiS pojawił się pomysł zmiany okręgów wyborczych. Zamiast obecnych 41 chcą wprowadzenia 100 znacznie mniejszych. Obecnie średniej wielkości okręg liczy 10–11 mandatów, po zmianie liczyłby cztery–pięć. Gdyby więc PiS utrzymał obecną przewagę z sondaży w wyborach, uzyskałby więcej mandatów i zapewne do Sejmu weszłoby mniej partii. Oczywiście przy zachowaniu w ordynacji wyborczej popularnej w Europie metody D'Hondta do dzielenia mandatów.

Proporcjonalna reprezentacja

Metoda D'Hondta w poszczególnych krajach jest nieco inna. Różny może być np. próg wyborczy. W Polsce wynosi 5 proc. dla pojedynczych partii i 8 proc. dla koalicji wyborczych na poziomie krajowym. I tylko ci, którzy go przekroczą, biorą udział w podziale mandatów w poszczególnych okręgach.

Metoda D'Hondta polega na tym, że liczbę głosów uzyskanych przez daną partię w okręgu wyborczym dzieli się przez kolejne liczby: 1, 2, 3 itd. I tak uzyskane liczby (ilorazy D'Hondta.) uszeregowane od największej do najmniejszej decydują o przyznaniu mandatów. Oznacza to, że wyższy iloraz ma pierwszeństwo w przyznaniu mandatu w danym okręgu.

Według jednego z ostatnich sondaży z października Kantar Public na PiS zagłosowałoby 41 proc. wyborców, na PO – 18 proc., na Kukiz'15 – 8 proc., na SLD – 7 proc., a na Nowoczesną i PSL – po 5 proc. Dzieląc te wyniki przez 1, 2, 3..., najwyższe cztery ilorazy D'Hondta wyniosą: 41, 20.5 13,6 – dla PiS i 18 dla PO.

W okręgu dziesięciomandatowym PiS otrzymałby więc sześć mandatów, PO – dwa, a Kukiz'15 i SLD – po jednym.

Gdyby takie wyniki były we wszystkich okręgach, to pomijając nieuniknione odstępstwa wynikłe czasem z niewielkiej różnicy w liczeniu, PiS otrzymałoby przy obecnych dużych okręgach ok. 60 proc. mandatów, a przy małych – 75. Miałaby więc wręcz większość konstytucyjną.

Plusy i minusy

Konstytucjonaliści pomysł zmiany okręgów chwalą, choć dostrzegają też minusy.

Profesor Marek Chmaj z Uniwersytetu SWPS, specjalizujący się w prawie wyborczym, wyliczył dla „Rzeczpospolitej" wiele jego zalet.

– Taka zmiana ordynacji wymusiłaby konsolidację mniejszych partii, ale też zmieniła zachowania części elektoratu. Wiedząc, że mniejsza partia nie przekroczy tzw. naturalnego progu (w czteromandatowym okręgu wynosi on plus minus 20 proc.), część wyborców zagłosuje na inną najbliższą mu, ale bardziej popularną partię. W dalszej perspektywie system wyborczy zbliży się do dwupartyjnego, albo składającego się z dwóch bloków. A to jest zresztą tendencją w demokratycznym świecie. Ucierpi jednak na tym reprezentacyjność Sejmu, który nie będzie odzwierciedlał wszystkich istotnych nurtów politycznych w społeczeństwie.

Mniej zalet w zmniejszeniu okręgów widzi dr hab. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego.

– Takie zmiany pewnie ograniczą pluralizm sejmowej reprezentacji, który jest wartością. Ich efektem może być też uzyskanie przez jedną partię większości konstytucyjnej, nie tyle przez wzrost poparcia, ile przez zmianę ordynacji, i mogą się pojawiać zarzuty (kierowane zresztą do obecnej konstytucji), że nie miały one dostatecznej legitymacji wszystkich istotnych sił politycznych i społecznych.

Dodajmy, że o ile liczbę posłów ściśle określa konstytucja (jest ich 460), o tyle liczbę okręgów wyborczych do Sejmu określa ustawa (ordynacja) i w III RP trzy razy się zmieniała, było ich kiedyś 37, a innym razem 52.

Wpływ wielkości okręgu na uzyskane mandaty w systemie d'Hondta

Małe okręgi wyborcze zwykle stabilizują scenę polityczną, ale kosztem jej pluralizmu i reprezentatyności parlamentu. Zyskają największe partie, stracą małe.

 

Wśród polityków PiS pojawił się pomysł zmiany okręgów wyborczych. Zamiast obecnych 41 chcą wprowadzenia 100 znacznie mniejszych. Obecnie średniej wielkości okręg liczy 10–11 mandatów, po zmianie liczyłby cztery–pięć. Gdyby więc PiS utrzymał obecną przewagę z sondaży w wyborach, uzyskałby więcej mandatów i zapewne do Sejmu weszłoby mniej partii. Oczywiście przy zachowaniu w ordynacji wyborczej popularnej w Europie metody D'Hondta do dzielenia mandatów.

Pozostało 87% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów