Po kilkunastu miesiącach od zmiany władzy, straszenia o końcu demokracji, mamy polityczny real. Dzięki sprawnie kierowanym komisjom i transmisji na żywo (w tym miejscu demokracja dziękuje technice!) zajrzeliśmy za fasadę polityki okraszonej szemranym biznesem, by nie powiedzieć: przestępczym.

Nie będę przypominał scen i poszkodowanych z obu afer, ani nawet cwanych prawników. Zapytam jedynie, gdzie wtedy byli urzędnicy, prokuratura i sądy? Gdzie było demokratyczne i praworządne państwo?

Za przekrętami stoją oczywiście konkretni ludzie, bez nich tych afer by nie było. To nimi powinny zająć się sprawne organy ścigania. Ważniejsze jednak jest pytanie, co zmienić, aby do takich patologii i na taką skalę więcej nie dochodziło.

Myślę, że komisje przybliżą nas do odpowiedzi na to pytanie. We wrześniu 2016 r. napisałem, że mając kontrolę nad komisją (w sprawie Amber Gold) PiS może narzucić jej wartkie procedowanie, może też liczyć na wsparcie prokuratury oraz innych urzędów w kwestiach dowodowych. To się w praktyce sprawdza. Podobnie wiceminister Patryk Jaki nie przypomina tego z jesieni, kiedy „straszył" sędzię dyscyplinarką na swojej sprawie. Widać, że nowa władza się uczy.

Nie można tego powiedzieć o prezydent Warszawy, mimo że jest profesorem prawa. Doprawdy, nie wiem, czym tłumaczyć jej desperacki opór, by nie stanąć przed komisją. Przecież jedna z tych afer zdarzyła się w mieście i magistracie przez nią zarządzanym. Wysokiej rangi polityk nie robi tu żadnej łaski. Komisji i poszkodowanym należą się zeznania, a społeczeństwu wyjaśnienia. Nie można się już schować. Fasady już nie ma.