Bez dowodów nie warto zarzucać urzędnikom korupcji nawet w kampanii wyborczej. Można bowiem przegrać proces. Według Sądu Najwyższego bezprawne zarzuty godzą w dobre imię powiatu czy gminy.
Obietnice wyborcze
Zasadność zarzutów będzie musiał wykazać Janusz J., kandydat na radnego powiatu brzeskiego na Opolszczyźnie. Starosta powiatu wytoczył mu proces o to, że w ulotce wyborczej w 2010 r. zapowiedział m.in. „ukrócenie korupcji i nadużyć w urzędach i jednostkach organizacyjnych Starostwa Powiatowego w Brzegu".
Sąd okręgowy nakazał opublikowanie przeprosin, ale Sąd Apelacyjny we Wrocławiu zmienił wyrok i w całości oddalił powództwo powiatu.
W uzasadnieniu SA wskazał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powiatu, gdyż była to wypowiedź hipotetyczna, obietnica wyborcza, element dyskusji politycznej, a nie stwierdzenie faktu. Poza tym SA wyraził wątpliwości, czy powiat (szerzej: osoba prawna) może wystąpić o taką ochronę. Zdaniem SA jednostki zbiorowe, np. powiat, mogłyby jej się domagać, gdyby naruszenie dotyczyło wszystkich jej członków, mieszkańców, tu zaś zarzuty dotyczyły tylko niektórych urzędników.
Powiat nie zgodził się z tym werdyktem i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Pełnomocnik starostwa mec. Wojciech Kucypera mówił przed SN, że negatywne wypowiedzi o urzędnikach, sugerujące popełnienie przestępstwa, nie mogą pozostawać bezkarne.