Referendum we Włoszech może zdecydować o przyszłości premiera Matteo Renziego

Niedługo Włochami może zacząć rządzić, na razie z tylnego siedzenia, błazen. Beppe Grillo.

Aktualizacja: 18.11.2016 06:07 Publikacja: 16.11.2016 17:49

Premier Matteo Renzi już nie jest ulubieńcem większości Włochów.

Premier Matteo Renzi już nie jest ulubieńcem większości Włochów.

Foto: AFP

Korespondencja z Rzymu

4 grudnia Włosi w referendum zdecydują, czy zmienić senat w przedstawicielstwo regionów, ale w rzeczywistości chodzi o przyszłość premiera Matteo Renziego i Italii. Jeśli sprawy potoczą się źle, do gry wkroczy antysystemowiec i nihilista Grillo.

Włosi po faszystowskiej traumie tak nakreślili w konstytucji z 1947 r. architekturę państwa, podział władzy, system kontroli i równowagi, by uniemożliwić powrót dyktatury. Stąd włoski premier posiada o wiele skromniejsze prerogatywy niż jego koledzy w zachodnich demokracjach.

Innym zabezpieczeniem jest niespotykana gdzie indziej absolutna równość obu izb parlamentu: Deputowanych i Senatu. Czyli każdą ustawę muszą zatwierdzić osobno obie izby, i to dwa razy. Naturalnie każda izba wnosi swoje poprawki, toczą się spory i negocjacje, a często bywa, że uchwalona w końcu, nierzadko po dwóch–trzech latach, ustawa nie ma wiele wspólnego z pierwotnym projektem.

Wielkie plany

Renziemu udało się przeprowadzić przez parlament rewolucyjną ustawę, która tę sytuację zmienia. Senat ma być przedstawicielstwem regionów (odpowiadających naszym województwom), trochę na wzór niemieckiego Bundesratu. Regiony spośród swoich radnych i burmistrzów mają delegować przedstawicieli do senatu, a liczba senatorów ma być zredukowana z obecnych 350 do 100. Senat będzie miał prawo głosu wyłącznie w sprawach ustaw dotyczących bezpośrednio polityki regionalnej, zmian konstytucyjnych, norm unijnych i wyboru prezydenta republiki. Wykluczony też będzie z głosowania nad wotum nieufności. Ustawa likwiduje niespecjalnie potrzebną we włoskich realiach sieć prowincji (naszych powiatów). Szkopuł w tym, że chodzi o zmiany konstytucyjne, które wymagają 2/3 głosów w obu izbach. Jeśli uzyskają zwykłą większość, jak reformy Renziego, naród musi je potwierdzić w referendum.

I pewnie nie byłoby z tym kłopotu. Jak wynika z sondaży, mimo trwających od miesięcy swarów polityków i prawników we włoskich mediach naród do dziś nie bardzo rozumie, o co w referendum chodzi, i nie bardzo go to obchodzi. Jednocześnie aż 70 proc. obywateli sądzi, że jakkolwiek będzie, nic to w życiu ich i państwa nie zmieni.

Ale w tym głosowaniu nie obowiązuje żadne kworum, więc nawet masowy bojkot nie mógłby zaszkodzić sprawie. Ci zaś, którzy pójdą, jak liczył Renzi, nie odmówią sobie przyjemności wysłania na zieloną trawkę 250 senatorów i całej armii powiatowej klasy politycznej.

Jednak Renzi popełnił kolosalny błąd. Agitując za „tak" w referendum, tak się zapędził, że w styczniu powiedział w telewizji: „Jeśli przegram, wycofuję się z polityki". W jednej chwili sytuacja się zmieniła. Referendum przestało dotyczyć senatu, regionów i prowincji. I choć premier z nieprzemyślanej deklaracji się wycofał, i tak przemieniło się to w sąd skorupkowy nad Renzim.

Brutalny sprawdzian

A Renzi nie jest już „złotym chłopcem" włoskiej polityki i wielką nadzieją wszystkich Włochów. Jeszcze w ubiegłym roku cieszył się imponującym wsparciem 60 proc. rodaków, ale dziś stopniało ono do 30 proc. Większość Włochów nie bez racji uważa, że blisko trzyletnie rządy Renziego, mimo szumnych zapowiedzi i coraz bardziej nachalnej autoreklamy w mediach, niczego istotnego w ich losach i portfelach nie zmieniły. Optymizm, elokwencja i bon moty, którymi ujął rodaków, teraz drażnią.

Jak wskazują sondaże, Renzi przegra referendum. Trudno będzie w tej sytuacji wybór narodu traktować inaczej niż wotum nieufności wobec premiera, więc Włochom grożą dymisja Renziego i przyśpieszone wybory.

A jeśli Renzi referendum wygra, może być jeszcze gorzej. Premier, licząc na sukces reformy, uszył sobie w maju ub. roku ordynację wyborczą na miarę. Starą trzeba było zmienić, bo TK uznał ją za niezgodną z konstytucją (choć już trzykrotnie wybrano nią parlament!), a poza tym przewidywała niepotrzebne już wybory do senatu. Nowa przewiduje, że jeśli żadna partia nie uzyska 40 proc. głosów, do balotażu staną dwie najsilniejsze. Jak się wydawało, tak czy siak Renzi i jego Partia Demokratyczna zapewniły sobie monopol władzy do 2023 r. Tymczasem teraz z sondaży wynika, że nawet jeśli tracący ciągle popularność Renzi wygra pierwszą turę, to w balotażu polegnie z nihilistycznym, antysystemowym Ruchem Pięciu Gwiazd komika Beppe Grilla, bo głosujący na prawicę zrobią wszystko, by utrącić Renziego.

Italia, w sporej części z winy Renziego, znalazła się w ponurej sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia. 5 grudnia Włosi obudzą się w innym kraju. .

Korespondencja z Rzymu

4 grudnia Włosi w referendum zdecydują, czy zmienić senat w przedstawicielstwo regionów, ale w rzeczywistości chodzi o przyszłość premiera Matteo Renziego i Italii. Jeśli sprawy potoczą się źle, do gry wkroczy antysystemowiec i nihilista Grillo.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 785
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 784
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 783
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 782
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 779