Korespondencja z Brukseli
Europejski system informacji o podróżach i zezwoleń na podróż (ETIAS) ma zacząć działać w ciągu trzech lat i objąć przyjezdnych z tych krajów, od których UE nie wymaga wiz. Ci, którzy o wizy się starają, są bowiem dokładnie sprawdzani w momencie składania wniosku, ale w ruchu bezwizowym kontrola jest bardzo słaba.
– System ma sygnalizować potencjalne zagrożenia terroryzmem oraz nielegalną imigracją – tłumaczył w środę w Brukseli unijny komisarz spraw wewnętrznych Dimitris Awramopulos. Każdy chętny do wjazdu do UE będzie sprawdzany w skonsolidowanej bazie danych, która ma objąć wszystkie istniejące i nowo tworzone: Europol, Interpol, System Informacji Schengen, bazę informacji o wizach czy bazę odcisków palców Eurodac. Nie będzie oczywiście jedynym instrumentem zwiększającym bezpieczeństwo na granicach, bo nie wykryje tych, których śladów nie ma w międzynarodowych bazach danych. Ale jeśli ktoś był karany, nielegalnie przebywał w jakimś kraju UE, jest gdzieś podejrzany o terroryzm, to system o tym poinformuje.
ETIAS będzie kosztował 212 mln euro, a jego roczne utrzymanie sięgnie 85 mln euro. Zarządzać systemem ma nowo stworzona Europejska Agencja ds. Straży Granicznej i Przybrzeżnej (z siedzibą w Warszawie). Może sfinansować się sam, bo każdy starający się o zezwolenie na wjazd do UE będzie musiał zapłacić 5 euro. A rocznie do strefy Schengen wjeżdża 30 milionów cudzoziemców bez wiz. Żeby jednak nowy obowiązek nie odstraszał turystów i nie tworzył wrażenia nieprzyjaznej Europy, system ma mieć wiele udogodnień.
Po pierwsze, wniosek będzie można złożyć w internecie. Jeśli żadnych wątpliwości nie ma, to certyfikat czystości przyjezdny otrzyma już po kilku minutach. Po drugie, cena została ustalona na niskim poziomie, na dodatek certyfikat czystości będzie ważny przez pięć lat. Będzie bezpłatny dla osób poniżej 18. roku życia. A w małym ruchu granicznym w ogóle nie będzie obowiązywał.