Korespondencja z Brukseli
Przewodniczący Rady Europejskiej przedstawił plan dla UE do końca swojej kadencji. Trudno w tym nie dopatrzyć się odpowiedzi na przemówienie Emmanuela Macrona na paryskiej Sorbonie. 26 września francuski prezydent wygłosił płomienną mowę, pełną ambitnych, choć niezupełnie nowych pomysłów na przyszłość Unii. Publicyści z głównego proeuropejskiego nurtu byli zachwyceni, ale politycy już mniej.
– Przemówienie w stylu Castro – ocenił ironicznie w nieoficjalnej rozmowie wysoki rangą unijny dyplomata. Docenił, że prezydent Francji jest aktywny i przedstawia swoją wizję Europy. Ale sygnalizował, że mimo oficjalnych wyrazów uznania („A cóż innego można powiedzieć?") dla wielu krajów wizja Macrona była zbyt dzieląca: w kwestiach społecznych na Wschód i Zachód, w reformach strefy euro na Północ i Południe. Stała się też pewnym problemem dla Tuska, który przecież na bieżąco musi organizować prace Rady Europejskiej i dla różnych pomysłów znajdować konsensus 28, a niedługo 27 przywódców.
Polak odniósł się do propozycji Francuza w sposób typowy dla swojej funkcji i dla swojej osobowości: bez wielkich słów i idei, ale przedstawiając konkretną tabelkę dokonań i czekających nas wyzwań oraz kalendarium dyskusji i decyzji w kluczowych sprawach.
Przede wszystkim Tusk przedstawia się jako strażnik jedności w takich sprawach, jak: kryzys migracyjny, odpowiedź na niesprawiedliwe skutki globalizacji, polityka wobec agresywnych państw trzecich, brexit czy zachowanie opartego na regułach międzynarodowego porządku.