Nową inicjatywę Pragi ujawniły „Hospodarske Noviny". Czeskie źródła dyplomatyczne potwierdzają w rozmowie z „Rz": to jeden z kluczowych pomysłów naszego rządu. Była o tym mowa na szczycie w Salzburgu przywódców Austrii, Czech i Słowacji z Emmanuelem Macronem w sierpniu.
To kolejny sygnał rosnącego podziału w Grupie Wyszehradzkiej. O ile Polska i Węgry obrały coraz bardziej sceptyczny kurs wobec Niemiec i Francji, Bohuslav Sobotka na półtora miesiąca przed wyborami parlamentarnymi chce uzyskać gwarancje, że Czechy będą włączone do planu przebudowy Unii po wyborach do Bundestagu 24 września.
Eurogrupa to nazwa nieformalnych spotkań ministrów finansów krajów strefy euro. Na razie ich decyzje muszą być zatwierdzane przez całą Radę UE. Ale już teraz w tym gronie uzgodnione jest stanowisko w kluczowych kwestiach, których potwierdzenie przez pozostałe państwa Unii raczej pozostaje formalnością. W przyszłości, wraz z powołaniem odrębnego budżetu strefy euro, parlamentu i ministra finansów, Eurogrupa nabierze zapewne jeszcze większego znaczenia. Do tej pory Czesi dowiadywali się, o czym mówi się w tym gronie, przede wszystkim od Słowaków. Teraz mogliby uzyskać taką informację bezpośrednio.
Stąd jednak daleka droga do przystąpienia naszego południowego sąsiada do unii walutowej. Jak pokazuje ostatni sondaż Eurobarometru, ledwie 1/4 Czechów popiera porzucenie czeskiej korony, a 1/3 w ogóle jest zadowolona z członkostwa w Unii Europejskiej.
Co więcej, nadchodzące wybory powinien wygrać kontrowersyjny biznesmen i były minister finansów Andrej Babiš i jego eurosceptyczna partia ANO (TAK). Sondaże dają mu 26,5 proc. głosów, zdecydowanie więcej niż któremukolwiek z sześciu pozostałych ugrupowań, które mają szanse przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy. – Nie chcemy tu euro. To tylko kolejne narzędzie ingerencji Brukseli w nasze sprawy – mówi Babiš.