Korespondencja z Brukseli
Przyjęcie krytycznej opinii o zagrożeniu praworządności i demokracji w Polsce to zakończenie pierwszego etapu procedury, który polegał na ocenie sytuacji. Polska ma dwa tygodnie na odpowiedź, ale to ciągle dialog: może przedstawiać argumenty i propozycje rozwiązania sporu.
Po tym okresie (choć pewnie zajmie to kilka dni więcej – chodzi o to, aby nie podejmować decyzji przed referendum 23 czerwca w sprawie losów Wielkiej Brytanii w Unii) KE zdecyduje co dalej. Jeśli odpowiedź Polski nie będzie satysfakcjonująca, do Warszawy zostaną wysłane rekomendacje, w których będzie dokładnie napisane, co należy zrobić i w jakim terminie.
Potem następuje etap trzeci – ocena wypełnienia rekomendacji. Jeśli KE uzna, że nie zostały one wdrożone w wystarczającym stopniu, może skierować do Rady Europejskiej (przywódcy państw i rządów UE) wniosek o uruchomienie jednego z mechanizmów przewidzianych w art. 7 traktatu o funkcjonowaniu UE.
PiS uważa, że jest bezpieczny, bo traktat przewiduje jednomyślność w decydowaniu przez Radę o sankcjach, np. o zawieszeniu prawa głosu. A premier Viktor Orban już zapowiedział, że zagłosuje przeciw.